Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pomogli dopiero w szpitalu

(luk)
sxc.hu
Przez kilka godzin rodzina chorej dziewczynki szukała lekarza, który by ją przyjął.

Nigdzie w mieście nie mogliśmy dostać się w ramach NFZ na pilną wizytę z rocznym dzieckiem, u którego podejrzewaliśmy zapalenie ucha - mówiła nam w piątek zdenerwowana Alina Rydlewska-Stecka, babcia dziewczynki. - To nie do pomyślenia, żeby nie można było w pilnym przypadku dostać się do laryngologa dziecięcego. Wszędzie mówiono nam, że skończyły się limity albo że nie przyjmą. Jedna z poradni w piątek w ogóle jest nieczynna.

Roczna Zuzia urodziła się jako wcześniak, ważyła zaledwie 1,6 kg. Trwała walka o jej życie i zdrowie. Gdy w piątek rano dziewczynka źle się czuła i bolało ją ucho, rodzice natychmiast pojechali z nią do lekarza rodzinnego.

- Okazało się, że do lekarza rodzinnego na wizytę już się nie dostaniemy, bo wszystkie miejsca są zajęte na ten dzień - opowiadała nam Alina Rydlewska-Stecka. - Udało się tylko wyprosić skierowanie do laryngologa, z adnotacją, że to pilne.
Rodzina dziewczynki od razu zaczęła szukać lekarza laryngologa dziecięcego, który w ramach umowy z Narodowym Funduszem Zdrowia przyjąłby dziecko tego samego dnia. Okazało się, że nie jest to proste.

- Zadzwoniliśmy nawet do NFZ, aby ktoś nam poradził, co robić, dostaliśmy tylko wykaz poradni. Wszystkie obdzwoniliśmy. W jednej powiedziano nam, że nie ma lekarza, w drugiej, że w piątek nie przyjmują dzieci, w kolejnych, że skończone są limity i możemy napisać skargę do NFZ, jeśli to nam się nie podoba - opowiadała nam po południu zdenerwowana kobieta. - W jednej poradni lekarz miał przyjmować do 13, byliśmy tam o 11.30, okazało się, że już nie ma mowy, aby się dostać.

Rodzice pojechali z dzieckiem na pogotowie, tam dowiedzieli się, że lekarze mogą je przyjąć, ale dopiero po godz. 18, gdy zaczynają pracę.

- Poradzono nam, aby jechać na izbę przyjęć do szpitala, to była nasza ostatnia szansa - opowiadała pani Alina.
Tata z dzieckiem pojechał do Uniwersyteckiego Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Białymstoku.

- Na szczęście tu Zuzię przyjęto - mówi Alina Rydlewska-Stecka. - Obejrzał ją lekarz, przepisał leki. Jesteśmy spokojni, że wszystko będzie dobrze. Ale taka sytuacja, jak nasza na pewno nie powinna mieć miejsca. Dlaczego normalne dostanie się do lekarza z malutkim, cierpiącym dzieckiem nie jest możliwe? Brak mi słów, na to, co się dzieje w naszej służbie zdrowia.

- Trudno komentować konkretny przypadek nie znając dokładnie stanu zdrowia dziecka, bo nie każde zapalenie ucha musi być konsultowane przez laryngologa - tłumaczy Adam Dębski, rzecznik podlaskiego oddziału NFZ. - Jeśli jednak lekarz rodzinny uznał, że konieczna jest pilna konsultacja, to specjalista powinien się temu pacjentowi przyjrzeć i zdecydować czy i jakiego leczenia wymaga. Powinna być to decyzja wynikająca z wiedzy medycznej, a nie kalkulacji finansowej.

Rzecznik dodaje, że w Białymstoku działa sześć poradni laryngologicznych dla dzieci.

- Nie wszystkie wykonały tegoroczny kontrakt, dlatego warto sprawdzić telefonicznie, gdzie dziecko może zostać przyjęte - zaznacza.
Na odmowę przyjęcia w pilnej sytuacji można też złożyć skargę. Rodzina Zuzi jeszcze się nad tym krokiem zastanawia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna