Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poseł za jeden uśmiech

Anna Mierzyńska
Twarz Damiana Raczkowskiego patrzyła na białostoczan z kilku budynków.
Twarz Damiana Raczkowskiego patrzyła na białostoczan z kilku budynków. A. Zgiet
Są młodzi, przystojni, sympatyczni. Chociaż chodzą w garniturach, da się w nich zauważyć pewien młodzieńczy luz. No i zniewalająco się uśmiechają... Co ich łączy? To, że wybraliśmy ich do Sejmu, bo uwierzyliśmy w szczerość ich uśmiechów na plakatach.

Przedstawmy ich: Mariusz Kamiński, PiS, lat 29, od 2006 roku radny białostocki, wcześniej asystent Krzysztofa Putry, osoba szerzej znana od niedawna. 21 października zdobył ponad 11 tysięcy głosów.

Damian Raczkowski, PO, lat 32, były inspektor pracy, były wicestarosta białostocki, były poseł Sejmu V kadencji, który podczas tej kadencji nie wsławił się niczym dobrym ani niczym złym. W ostatnią niedzielę zagłosowało na niego ponad 15 tysięcy osób.

Jacek Żalek, PO, lat 34, był radny białostocki, jeszcze radny sejmiku wojewódzkiego, związany wcześniej z LPR-em, potem z PiS-em, teraz z PO. 21 października poparło go ponad 9,5 tysiąca Podlasian.

Kupiliśmy ich bez zastanowienia
Cała trójka najmłodszych spośród podlaskich parlamentarzystów rozpoczynającej się kadencji to doskonały przykład na to, że polityka też można (a nawet trzeba) sprzedać jak proszek do prania czy jakikolwiek inny produkt. I tak jak przy innych artykułach nie liczy się zawartość, jakość, staranność wykonania, tylko piękne opakowanie i przemyślana kampania promocyjna, tak samo jest w odniesieniu do polityków.

Bo chociaż kampania tych trzech kandydatów różniła się między sobą, właśnie dzięki krótkiej, ale dynamicznej akcji promocyjnej osiągnęli oni swój cel: zostali posłami. A kto z nas byłby w stanie wymienić chociaż jeden punkt z ich programu?
Oczywiście wyborcy nie zawsze głosują na tych kandydatów, którzy są młodzi, przystojni i sympatyczni. Najczęściej kierują się znacznie bardziej racjonalnymi przesłankami. Jak wynika z badań psychologów politycznych, przede wszystkim zwracamy uwagę na przynależność partyjną oraz poglądy dotyczące istotnych kwestii społeczno-politycznych. Oceniamy też dotychczasową działalność kandydata. Liczy się, kim był, gdzie pracował, czy jest znany i ceniony w swoim środowisku. Jeśli jest to człowiek, który od dawna prowadzi działalność publiczną, taka ocena nie przysparza większych problemów. Jeśli kandydat dopiero wchodzi do polityki, trzeba go wypromować, dając mu wyrazisty wizerunek i stwarzając możliwości do jak najczęstszego prezentowania swoich poglądów. Ale co zrobić, kiedy nie ma się czym pochwalić? Kiedy wizerunek trzeba budować bazując na... niczym (albo prawie na niczym)?

Ostatni na liście, drugi w Sejmie
Najlepszy punkt wyjścia miał Damian Raczkowski. On był już posłem. Co prawda, jak twierdzą niektórzy koledzy z jego partii, niezbyt wiele zdziałał w Sejmie, miał jednak od czego zacząć. Specjaliści od kreowania wizerunku, którzy pomagali mu podczas kampanii, w ulotce wyborczej wykorzystali nawet najdrobniejsze elementy dwuletniego posłowania. Ulotka miała zresztą bardzo interesującą, oryginalną formę - to była niewielka książeczka zatytułowana "Raport z kadencji". Kiedy ktoś wgłębił się w jej treść, mógł się dowiedzieć, że jednym z osiągnięć Raczkowskiego było chociażby przedstawienie stanowiska PO w sprawie służby zdrowia na konferencji prasowej czy złożenie interpelacji dotyczącej uprawiania żeglarstwa, ale kto by tam czytał ulotki! Najważniejsze, że widać w niej ładne obrazki, że przyjemnie się ją ogląda, a i sam pan Damian na zdjęciach prezentuje się nieźle - bez marynarki, na tzw. luzie, najczęściej z ręką w kieszeni, ale w krawacie, by podkreślić, że chociaż jest młody, to jednak wystarczająco poważny, by być posłem. Co ciekawe, w ulotce nie było ani słowa o wyborach, programie, planach politycznych na przyszłość, ani nawet o miejscu Raczkowskiego na liście.
Tego ostatniego można się było dowiedzieć, spacerując po ulicach Białegostoku i jeżdżąc po podlaskich miasteczkach. W Białymstoku właśnie jego reklamy wzbudzały największe emocje. Twarz Damiana patrzyła na białostoczan z kilku budynków. Była ogromna, dominująca, nie sposób jej było nie zauważyć. Do tego dochodziły plakaty, indywidualny spot wyborczy w telewizji i całkiem zgrabne hasło: ostatni na liście, pierwszy w działaniu. Ale na tym nie koniec!Raczkowski chodził po sklepach i rozdawał dzieciom cukierki, a nawet zorganizował studentom imprezę, pod znamiennym zresztą tytułem "Wojna światów". Wszędzie też pełno było jego młodych współpracowników (podobno opłacanych), którzy na partyjnych imprezach skandowali: Racz-kow-ski.

To była chyba najbardziej wyrazista kampania podczas tych wyborów. Nikt nie zainwestował w siebie tak dużo. Nikt nie włożył we własną promocję równie wielkich pieniędzy. Opłaciło się. Damian Raczkowski wszedł do Sejmu z drugim wynikiem w podlaskim PO. Pokonał nawet swego poselskiego kolegę Józefa Klima, od lat funkcjonującego na regionalnej scenie politycznej.

Ładnie wygląda, więc czemu by nie?
Jacek Żalek miał wynik czwarty w PO. Chociaż już po wyborach przekonywał w radiu, że od lat bardzo dużo robi w życiu publicznym, wszyscy uczestnicy sesji Rady Miejskiej w Białymstoku, a ostatnio także sejmiku wojewódzkiego, wiedzą, że głównym zajęciem radnego Żalka jest... chodzenie po sali obrad. Bardzo rzadko zabiera on głos, chociaż trzeba przyznać, że kiedy to robi, jest śmiertelnie poważny. Najczęściej jednak wyraźnie się nudzi, więc spaceruje po sali i zagaduje kolegów z rozmaitych ugrupowań. Poza tym bardzo często zmienia partie, choć sam podkreśla, że poglądy ma niezmienne, bo konserwatywne.

W sumie jednak osiągnięcia polityczne ma niewielkie. A mimo to od kilku lat wygrywa we wszystkich wyborach! Potrafi zdobyć mandat nawet startując z kiepskiego miejsca na liście. Tak jak teraz, gdy był dopiero piętnasty. Wyborca, który chciał na niego zagłosować, musiał włożyć wysiłek w znalezienie jego nazwiska wśród innych. Każdy specjalista od marketingu politycznego doskonale wie, że kiepskie miejsce na liście prawie uniemożliwia zdobycie mandatu. Ale jemu się udało. Po raz kolejny. Dlaczego?

- Młody jest, ładnie wygląda, czemu by nie? - tłumaczyła mi starsza kobieta w 2006 r., gdy Żalek startował do sejmiku z listy PiS-u. W tym roku Żalek znowu postawił na plakaty, ulotki, billboardy, stenty, reklamy powierzchniowe. Znowu (bo tak samo robił podczas poprzednich kampanii) był wszędzie. Mało się uśmiechał, starał się za to wyglądać poważnie i kompetentnie. Zapewniał, że jest gotów do walki o ludzi. Uśmiechał się za to zniewalająco podczas spotkań z wyborcami. I zniewalał, głównie kobiety, niekoniecznie młode.

Świeże spojrzenie PiS-u
Najtrudniej miał Mariusz Kamiński z PiS-u. Znany szerzej od niedawna, nie bardzo miał czym przekonywać do siebie. Oprócz oczywiście młodości i świeżego spojrzenia. Chociaż właśnie spojrzeniu nie bardzo można się było przyjrzeć. Jego plakaty wyglądały bowiem wyjątkowo oryginalnie - twarz Kamińskiego pokazano na nich jedynie częściowo. Ale właśnie dzięki temu wyróżniały się spośród innych. Bezpłatną reklamę zrobiła też Kamińskiemu publiczna telewizja. To on przecież prowadził sławną w całym kraju konwencję wojewódzką PiS-u z premierem Jarosławem Kaczyńskim w roli głównej, emitowaną w TVP 3 kilkakrotnie. To młody kandydat na posła zachęcał do bicia braw i zapraszał na scenę kolejnych gości. Pomogło? Pomogło! Podobnie jak umieszczenie go na wysokiej, siódmej pozycji na liście, zaraz za dotychczasowymi parlamentarzystami. Każdy, kto chciał poprzeć PiS, ale miał dość tych samych wciąż twarzy, wybierał Mariusza Kamińskiego. I dziś 29-latek jest już posłem.

Młodość albo lepsze samopoczucie
Zbigniew Sulewski z Centrum im. Adama Smitha przyczyn zdobycia mandatów przez trójkę młodych upatruje jednak nie tylko w uśmiechniętych twarzach na plakatach:
- Moim zdaniem, należy odróżnić przyczyny sukcesu posłów z Platformy Obywatelskiej od wyniku posła Prawa i Sprawiedliwości. Myślę, że w tym pierwszym przypadku ważny okazał się większy niż zazwyczaj udział młodych wyborców. Skoro głosowali młodzi, to naturalną koleją rzeczy, oddali głosy na ludzi bliskich sobie pokoleniowo. Poza tym ci posłowie należeli do najbardziej aktywnych w kampanii wyborczej - podkreśla. - Natomiast w przypadku posła PiS-u jego wiek miał mniejsze znaczenie. Po prostu Mariusz Kamiński dostał od partii miejsce, które okazało się miejscem mandatowym.

A może wybraliśmy ich, dlatego że przypominają nam ludzi, którymi sami chcielibyśmy być lub których chcielibyśmy widzieć obok siebie? Młodzi, ładni, energiczni. Przynajmniej tak prezentują się na plakatach. Patrząc na nich, sami poczuliśmy się lepsi. I być może to wystarczyło.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna