Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pożar zabrał dorobek ich życia

Kazimierz Radzajewski
- Gdybym był ubezpieczony, to nie szukałbym pomocy u obcych ludzi. Nie zdążyłem jednak podpisać polisy. Z tym, co zostało po pożarze, nie zrobię już żadnego interesu - mówi Bogdan Molski.
- Gdybym był ubezpieczony, to nie szukałbym pomocy u obcych ludzi. Nie zdążyłem jednak podpisać polisy. Z tym, co zostało po pożarze, nie zrobię już żadnego interesu - mówi Bogdan Molski. K. Radzajewski
Ruda k. Krypna. Bogdanowi Molskiemu spłonęła ferma drobiu, a "hieny" kradną ocalałe resztki mienia. Czy ktoś pomoże pogorzelcowi z Rudy?

Można im pomóc

Można im pomóc

Bogdan i Karol Molscy czekają na każdą ofertę pomocy i wsparcie:
- tel. (085) 716 9297
- kom. 663 384 183 i 512 282 275
- e-mail: [email protected]

Tylko dwie godziny wystarczyły, by ogień pochłonął 15 lat mojej pracy. Patrzyłem bezsilnie jak w płomieniach ginie nadzieja na stabilne życie rodziny - mówi Bogdan Molski.

Dramat Molskiego miał miejsce 9 stycznia wieczorem, na jego kurzej fermie w Rudzie k. Krypna.

- Montowaliśmy akurat urządzenia, gdy w nowej części kurnika rozległy się trzaski. Pobiegliśmy, a tam już pożoga objęła cały budynek. Zdążyłem tylko odciąć dopływ gazu ze zbiorników - opowiadał pan Bogdan.

- Tata pobiegł ratować jakieś urządzenia i gdybym go nie wyciągnął siłą z kurnika, to spłonąłby żywcem - zauważa jego syn Karol.

Na nic nie zdały się wysiłki 50 strażaków. Ogień, podsycany silnym wiatrem, pochłonął cały budynek.

Molski zasłabł patrząc na pogorzelisko. Z poparzeniami trafił do szpitala. Na zgliszcza wrócił po pięciu dniach, kompletnie załamany.

- Akurat kończyliśmy budowę nowego kurnika. Za dwa dni miałem przyjąć 35 tysięcy kurcząt i zamierzałem ubezpieczyć nowy budynek. Teraz jestem nędzarzem, a tu jeszcze szabrownicy rabują z pogorzeliska kawałki miedzianego drutu. Są jak "hieny cmentarne", choć wcześniej nic tu nigdy nie ginęło - mówił ze łzami w oczach pogorzelec z Rudy.

Nieszczęście dotknęło jednego z 25 hodowców z "drobiarskiego zagłębia" - jak określa się okolice Krypna. Molski sprzedawał co roku po 200 tys. kurcząt - do Anglii i Japonii. Stałe zatrudnienie miało u niego kilka osób i pracownicy sezonowi. Oni też stracili pracę i dochód.

- To i tak jest ryzykowny interes, bo rynek kapryśny, cena na granicy opłacalności, a ptasia grypa też odstrasza klientów. Zainwestowałem wszystko co miałem w nowy kurnik, wziąłem kredyt. Z dymem poszło 2 mln zł - rozkłada bezradnie ręce senior Molski.

- Tata! Odbudujemy! To nasz nowy cel - pociesza ojca Karol. Pogorzelcy liczą na fermiarską solidarność i zwyczajną pomoc ludzi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna