Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poznały grozę stanu wojennego

Paweł Chojnowski [email protected]
30 lat temu, gdy wprowadzono stan wojenny, Teresa Steckiewicz, działaczka łomżyńskiej „Solidarności” (na zdj. z prawej) miała 44 lata, a jej córka Jolanta – 23
30 lat temu, gdy wprowadzono stan wojenny, Teresa Steckiewicz, działaczka łomżyńskiej „Solidarności” (na zdj. z prawej) miała 44 lata, a jej córka Jolanta – 23
Teresa Steckiewicz i Jolanta Święczkowska wspominają 1981 rok.

Dziś są spełnionymi i uśmiechniętymi kobietami. Ale 30 lat temu, 13 grudnia 1981 r., nikomu do śmiechu nie było.

Moja historia jest znana, ale pamiętajmy, że wprowadzenie stanu wojennego to był też dramat członków rodzin internowanych - mówi Teresa Steckiewicz, w 1981 r. sekretarz łomżyńskiego oddziału Solidarności.

Ona sama znalazła się w gronie 26 działaczy "Solidarności" w województwie łomżyńskim aresztowanych w noc poprzedzającą ogłoszenie stanu wojennego w ramach akcji "Jodła".

Córka: Zostałam z małymi dziećmi
- Obudził mnie brat i powiedział, że aresztowali mamę - wspomina Jolanta Święczkowska, córka pani Teresy. - Później poszedł z bratową ostrzec resztę osób z "Solidarności", ale milicja już siedziała im na karku. Musieli się ukrywać. Mój mąż, jako strażak, został skoszarowany. Zostałam sama z dwójką małych dzieci, nie wiedziałam, co robić.

Wkrótce jej mama trafiła do aresztu przejściowego w Białymstoku.

- Kontaktowaliśmy się z nią przez "opiekuna rodziny" z SB - kontynuuje Swięczkowska. - Te widzenia w więzieniu były straszne. Można było rozmawiać tylko na tematy rodzinne, żadnych szeptów. Blok, w którym mieszkaliśmy, był zaś pod stałą obserwacją.

Pewnego razu ktoś zapukał do jej mieszkania. "Swój" - usłyszała przez drzwi. Wparowało sześciu esbeków. Szukali Wojciecha Kurelskiego, przewodniczącego KZ NSZZ "Solidarność" w ZPB "Narew".
- Nawet pod wannę zaglądali - śmieje się dziś pani Jolanta. - A to przecież duży chłop był.

Pozostał zawód i dyskomfort
Dziś obie panie opowiadają o wszystkim swobodnie, w pamięci pozostały też rzeczy miłe.
- Wspominam jak w więzieniu ubraliśmy kaktusa zamiast choinki, po raz pierwszy w tym zakładzie przy Kopernika był też opłatek - opowiada Teresa Steckiewicz.

W porównaniu z aresztem, ośrodek dla internowanych kobiet w Gołdapi, do którego trafiła później (pod koniec stycznia), to już był luksus. Ona wyszła stamtąd wcześniej ze względu na zły stan zdrowia, w karcerze zachorowała na nerki. Pozostałych działaczy "S" uwięzionych w Suwałkach i Gołdapi zwolniono dopiero w maju 1982 r.

Teresa Steckiewicz prowadzi obecnie Hospicjum Św. Ducha w Łomży. Jak mówi, jest zawiedziona tym, co zostało z tamtej "Solidarności".

- Dzisiejsza "Solidarność" nie interesuje się emerytami związkowymi, byłymi internowanymi, nie jesteśmy zapraszani na żadne uroczystości - utyskuje. - Czuję też dyskomfort, gdy miastem rządzi prezydent Mieczysław Czerniawski (ówczesny I sekretarz PZPR w Łomży - przyp. red.). Pamiętam, co wtedy mówił i nigdy nie zgadzałam się z jego poglądami - dodaje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna