Kibice FC Barcelony odliczają dni do oficjalnego potwierdzenia transferu Antoine'a Griezmanna. Hiszpańskie media spodziewają się, że dojdzie do tego na początku przyszłego tygodnia. Atletico ze stratą francuskiego napastnika już się pogodziło. Od 1 lipca zaprezentowało już trzech nowych zawodników: Marcosa Llorente z Realu (30 mln euro), Felipe z FC Porto (20 mln) i Joao Felixa z Benfiki (126 mln). Zwłaszcza transfer tego ostatniego zwiastuje rychłe pożegnanie z Griezmannem. Nie tylko ze względu na wydane na niego pieniądze, ale też numer, z którym ma grać w Madrycie. Działacze Atleti nie zważając na to, że Francuz jest jeszcze ich piłkarzem, dali nowemu zawodnikowi "jego" numer, czyli siódemkę.
Za Griezmanna Atletico dostanie 120 mln euro. Taka kwota widnieje jako klauzula odstępnego w jego kontrakcie. Przed 1 lipca była jednak dużo wyższa, wynosiła 200 mln. Dyrektor wykonawczy klubu Miguel Angel Gil przyznał niedawno, że według jego informacji Katalończycy porozumieli się z ich zawodnikiem już w marcu, gdy trzeba było za niego zapłacić więcej.
- Doskonale wiem, gdzie Antoine będzie grał w przyszłym sezonie. Już od marca wiadomo, że zagra w Barcelonie - wypalił Gil przed kamerami hiszpańskich telewizji.
Hiszpańskie media zapytały o to prezesa Atletico Enrique Cerezo.
- Nie wiem, jak wyglądało to w rzeczywistości. Ale jeśli wyglądało to tak, jak twierdzi dyrektor Gil, wyciągniemy wobec Barcelony konsekwencje. To nie jest normalna sytuacja. W tym momencie nie wiem jednak, czy podpisał coś wcześniej. I czy w ogóle odejdzie do Katalonii. Wszystko wyjaśni się za kilka dni - podkreśla szef Atletico.
Sam zainteresowany przebywa obecnie na wakacjach w Miami. sprawa jego transferu ma się wyjaśnić po jego powrocie, czyli w przyszłym tygodniu.
ZOBACZ TEŻ:
Robert Lewandowski: Wiedzieliśmy, że będzie to łatwiejszy mecz niż z Macedonią