Nie wszyscy prezesi jednak utajniają swoje zarobki, chociaż takich jest niewielu. Spośród prezesów siedmiu największych białostockich spółdzielni - tylko dwóch powiedziało, jaką ma pensję. Dowiedzieliśmy się, że Bogdan Ptaszyński z SM "Piaski" zarabia 3,5 tys. netto, a Zbigniew Gartych, prezes białostockiej SM im.A. Mickiewicza, zarabia 4,1 tys. zł netto miesięcznie.
Pozostali pytani prezesi nie chcieli nam zdradzić, ile zarabiają. Najczęściej powoływali się na ochronę danych osobowych, co w tym przypadku nie ma jednak zastosowania. Zdaniem prawników, sfera dóbr osobistych dzieli się na życie publiczne i prywatne. To pierwsze jest częścią jawną danych osobowych. Poza tym spółdzielnie mieszkaniowe są objęte ustawą o dostępie do informacji publicznej.
Jednak te argumenty nie przekonują większości prezesów.
- Sam nie wiem dokładnie ile zarabiam - mówi Bogusław Sołowiej, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej "Zachęta". - Poza tym nie będę udzielał takich informacji, bo nie są one do upowszechniania, nie życzę sobie, żeby wszyscy wiedzieli, ile zarabiam - dodaje.
- Ja nie jestem osobą publiczną. Takiej informacji mogę udzielić członkom swojej spółdzielni - mówi Włodzimierz Abramowicz, prezes SM "Słoneczny Stok".
Jednak podczas majowego spotkania grup członkowskich nie chciał publicznie zdradzić wysokości swoich zarobków.
Podobnie zachowuje się prezes "Rodziny Kolejowej" Andrzej Rojek, który po krótkiej rozmowie rzucił słuchawką.
Panowie prezesi, ujawnijcie swoje zarobki! Spółdzielnie mieszkaniowe to nie jest wasz prywatny folwark, a mieszkańcy to nie wasi pracownicy. Oni was utrzymują!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
