Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Probierz: Wierzę w ten zespół

Krzysztof Sokólski
Michał Probierz (w środku) spokojnie przekazuje swoje uwagi piłkarzom Jagiellonii i jest pewien, że zespół już wkrótce zacznie zwyciężać
Michał Probierz (w środku) spokojnie przekazuje swoje uwagi piłkarzom Jagiellonii i jest pewien, że zespół już wkrótce zacznie zwyciężać W. Oksztol
Białystok. Z budową zespołu jest jak z budową domu. Można szybko postawić fundamenty, ale najwięcej czasu zajmuje jego wykończenie - mówi trener Jagiellonii Michał Probierz.

Piłkarze białostockiej Jagiellonii w trzech pierwszych spotkaniach ekstraklasy zdobyli tylko punkt - szczęśliwie wywalczony w Gdyni z Arką (1:1). Potem przyszły porażki - 0:3 na własnym stadionie z Lechem Poznań i 0:2 w Warszawie z Legią. Oprócz wyników martwi kiepska gra naszej drużyny.

W czym obecnie tkwi problem Jagiellonii? - pytamy trenera Michała Probierza.
- Nie ma żadnego problemu. Przed początkiem sezonu mówiłem, że każdy zespół w ekstraklasie przystępuje do walki o mistrzostwo Polski. Podobnie rzecz się ma z Jagiellonią. Dodałem jednak, że życie weryfikuje plany.

Plany zostały zweryfikowane?
- Nie jestem oszołomem, który teraz powie, że jest wszystko źle. Poznaję ludzi i spokojnie wyciągam wnioski. Jestem optymistą. Wierzę w ten zespół i wierzę w zawodników, których sprowadziłem do Białegostoku! Proszę to napisać tłustym drukiem.

Dlaczego tak pan to podkreśla?
- Bo widzę, że po trzech meczach wielu już nas skreśliło. Śmieszy też mnie to, że ktoś wylicza, kiedy to Jagiellonia odniosła ostatnie zwycięstwo w ekstraklasie. Mamy przecież nowy sezon. Takie rachunki nie mają żadnego sensu. Wygrane na pewno przyjdą. Dlatego jeszcze raz może pan napisać, że "Michał Probierz wierzy w swój zespół!".

Spodziewał się pan, że już na początku pracy w Jagiellonii czekać będą tak nerwowe chwile?
- Gdybym nie zakładał podobnych scenariuszy, to nie byłbym trenerem. Nie sztuką jest prowadzić drużynę, gdy wszystko dobrze się układa. Wiem, jaki to jest zawód i wiem, jaką wykonuję pracę. Przykładam się do niej najlepiej jak potrafię. Zawodnicy też robią co do nich należy.

Ale w meczach o punkty zawodzą. Czym to jest spowodowane?
- Pamiętajmy, że po boisku biega jeszcze jedenastu zawodników drużyny przeciwnej. Patrzymy tylko na Jagiellonię, ale jest także rywal, który też ma swoich piłkarzy, strategię, taktykę. Zwróćmy również uwagę, z kim graliśmy. Lech i Legia. Słychać, że warszawski zespół pogrążony jest w kryzysie, ale to zawsze Legia. Chyba każdy się zgodzi, że mają kim grać. Nie szukam usprawiedliwienia w trudnym terminarzu. Wcześniej czy później i tak musielibyśmy zagrać z jednymi i drugimi. Nie przyjmuję też, że to były wkalkulowane porażki. Jestem zły po spotkaniu w Warszawie. Nie wyobrażam sobie, że nie można grać w piłkę, dopóki nie straci się bramki. Nawet w meczu z Lechem szło nam lepiej.

Może popełnione zostały jakieś błędy?
- Po prostu nie wszystko można zrobić od razu. Sądzę też, że wiele złego zrobiły sparingi. Chyba za dobrze nam w nich szło. Może lepiej było przegrać, żeby potem wygrywać w lidze? Jestem jeszcze młodym trenerem. Pewnych rzeczy cały czas się uczę.

Rzeczywiście wyniki meczów kontrolnych rozbudziły nadzieje.
- Ale już wtedy wiedziałem i mówiłem, że walka o punkty to zupełnie co innego.

Drużyna potrzebuje jeszcze dużo czasu, żeby się dograć?
- To jest jak z budową domu. Postawić fundamenty można bardzo szybko. Ale najwięcej czasu wymaga potem jego wykończenie. Pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć, a ja nie jestem cudotwórcą. Do klubu przyszło piętnastu nowych zawodników. Większość na zasadzie transferów bezgotówkowych. Chłopcy grali wcześniej albo w klubach walczących o utrzymanie w ekstraklasie, albo w drugiej lidze. Nie wszyscy spełniają oczekiwania. Uważam jednak, że zasługują na drugą szansę.

Może potrzebujecie jednego zwycięstwa, żeby...
- I co? Wszystko się zmieni? Nagle po jednym meczu okaże się, że jest super. Nawet jak wygramy w sobotę z Piastem Gliwice, nie będę szalał z radości, tylko dalej pracował jak do tej pory.

Miałem na myśli, że jedno zwycięstwo może poprawić atmosferę w zespole.
- Ona i tak jest dobra.

I nie traktujecie sobotniego spotkania jako meczu prawdy?
- Każdy mecz jest ważny i w każdym gramy o zwycięstwo.

Nie jest pan zaskoczony, że Piast zdążył już zdobyć cztery punkty?
- A z kim grał? Pokonał Cracovię, zremisował z Bełchatowem i przegrał z Arką. Nie zmienia to oczywiście faktu, że czeka nas bardzo ciężkie spotkanie. Ale w ekstraklasie nie ma łatwych meczów.

Plany taktyczne burzą na dodatek kontuzje.
- Niestety, Andrius Skerla wypadł ze składu na jakieś sześć tygodni. To poważna strata, jednak takie jest życie. Meczem z Legią w ekstraklasie zadebiutował Marcin Pacan i moim zdaniem pokazał się z niezłej strony.

Wcześniej mówił pan, że kadra jest zamknięta. Teraz słyszymy, że możliwe są jednak wzmocnienia.
- Mówiłem tylko, że na tamten moment mamy skompletowany zespół. Po pierwszych meczach doszło do pewnej weryfikacji. Usiedliśmy z panem Cezarym Kuleszą oraz Jackiem Chańko i rozmawialiśmy o ewentualnych wzmocnieniach. Dopóki okienko transferowe jest otwarte, wiele może się zdarzyć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna