Proces byłego komendanta wojewódzkiego MO. Przez niego stracili zdrowie

Czytaj dalej
Fot. Anatol Chomicz
Izabela Krzewska

Proces byłego komendanta wojewódzkiego MO. Przez niego stracili zdrowie

Izabela Krzewska

Komendant Wojewódzki MO w Białymstoku, który w 1981 r. podpisał decyzję o bezprawnym internowaniu 55 osób, został prawomocnie skazany na 18 miesięcy bezwzględnego więzienia. - Nie o taką Polskę walczyliśmy! - komentowali orzeczenie sądu działacze Solidarności z czasów PRL.

Jerzy Zacharczuk to legenda białostockiej Solidarności i dawnych „Uchwytów”. Zasłynął jako jeden z najbardziej nieugiętych bojowników o prawa robotnicze w Białymstoku. Na czele robotniczych ruchów stawał już w latach 60., w grudniu 1970 r. współorganizował strajk w „Uchwytach”, przeciwko podwyżkom. On też stał za protestem w czerwcu 1976 roku, kiedy w fabryce nie przystąpiło do pracy ok. dwóch tysięcy pracowników. Po podpisaniu porozumień sierpniowych w Gdańsku, w 1980 r., to na niego czekała załoga z rozpoczęciem protestu.

W grudniu 1981 r. Zacharczuk znalazł się na liście osób, nazywanych wtedy „wrogami ustroju”, które należało internować w momencie ogłoszenia stanu wojennego.

- Był jakiś kwadrans po północy 13 grudnia 1981 roku. Spałem już. Funkcjonariusze SB w nocy wyciągnęli mnie z mieszkania. Podobno ktoś okradł moją piwnicę. Miałem podpisać jakiś protokół. To był pretekst - wspomina moment aresztowania.

Gdy mężczyzna zszedł na dół, milicjanci próbowali wepchnąć go siłą do samochodu. Zacharczuk stawiał opór.

- Próbowałem się wyrwać. Zaczęli mnie pałować. Później pobili mnie łomem - relacjonuje. Trafił do siedziby Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej przy ul. Sienkiewicza w Białymstoku. Bezprawną decyzję o zatrzymaniu działacza podpisał wówczas szef MO, płk Sylwester R. W białostockim areszcie i celi ośrodka odosobnienia w Suwałkach Zacharczuk spędził prawie 4 miesiące.

Dziś ma 81 lat. Ale kiedy wspomina tamte wydarzenia, wciąż łamie mu się głos. Na skutek pobicia poważnie podupadł na zdrowiu. Chodzi o kuli, z trudem się porusza. Ma też problemy z sercem, wątrobą, zaćmę. Jest inwalidą drugiej grupy.

- Byłem sportowcem, a po tym wydarzeniu od razu osiwiałem. Jestem nie tylko kaleką, ale dosłownie więźniem swego domu. Jestem nerwowo, psychicznie i finansowo wykończony - opowiada najciężej poszkodowany - z długiej listy internowanych - przez skazanego Sylwestra R. W miniony wtorek były funkcjonariusz służb PRL dostał prawomocny wyrok 1,5 roku więzienia.

To było łamanie sumień

Wśród pokrzywdzonych jest też 72-letni dziś Józef Nowak. We wrześniu 1980 współorganizował Komitet Założycielski „Solidarności” w białostockim PKS-ie. Był przewodniczącym komitetu zakładowego, członkiem Międzyokręgowej Komisji Porozumiewawczej PKS. Uczestniczył w rozmowach z ministrem transportu na temat poprawy warunków pracy i płacy w PKS-ie.

Był internowany w Ośrodku Odosobnienia w Białymstoku, Suwałkach, Kwidzynie. Zwolniony 7 kwietnia 1982 r. Wrócił do zakładu. Rok później, 31 sierpnia 1983 r. został zatrzymany podczas manifestacji. Tym razem, po przesłuchaniu go wypuszczono.

R. szefował białostockiej milicji w latach 1975 - 90 . Dzisiaj jest 83-letnim emerytem. Na swoim procesie pojawił się tylko raz - na pierwszej rozprawie. Przeprosił pokrzywdzonych, ale powiedział, że nie przyznaje się do winy.

- To kpiące: „przepraszam was, ale jestem niewinny”. Czułem się wdeptany w ziemię - komentował Józef Nowak.

Były komendant oskarżony został o zbrodnie komunistyczne i przeciwko ludzkości. Przekroczył swoje uprawnienia bezprawnie pozbawiając wolności członków NSZZ „Solidarność” i NSZZ „Solidarność” Rolników Indywidualnych.

Internowania miały miejsce na mocy przepisów o wprowadzeniu stanu wojennego, które jeszcze wtedy nie obowiązywały, ponieważ zostały opublikowane dopiero 17 grudnia 1981 r., a więc cztery dni po wprowadzeniu stanu wojennego. Wielu internowano zaś jeszcze 12 grudnia 1981 r., przed godziną „zero”. R. działał więc wbrew prawu.

- I to prawnik, który przysięgał bronić sprawiedliwości - mówił w imieniu pokrzywdzonych Zacharczuk.

- To nie był jakiś tam cywil, człowiek z ulicy, który zamknął sąsiada w piwnicy i go nie wypuścił - argumentował w mowie końcowej Radosław Ignatiew, prokurator IPN. - Był to funkcjonariusz ówczesnej milicji obywatelskiej. Co więcej, wysokiej rangi funkcjonariusz. Człowiek o wykształceniu prawniczym.

W procesie apelacyjnym przed sądem wnosił o podanie wyroku do publicznej wiadomości. Obrońca Sylwestra R. - o oczyszczenie go z zarzutów. Bo w dniu internowania mógł nie wiedzieć, że dekret nie został jeszcze ogłoszony. Dodał, że komendant miał swoich przełożonych i wykonywał rozkazy.

- Polski system prawa karnego nie zna możliwości zasłaniania się doktryną tzw. ślepych bagnetów - skwitował prokurator.

- Zasłania się słowami: musiałem. Nie musiał! Godził się na całe zło. A my, jako związkowcy, dążyliśmy do prawdy. I za to dążenie byliśmy zamykani, piętnowani, brutalnie pobici, nabawiliśmy się trwałego kalectwa. Wiele osób straciło życie. Łamanie sumienia, zmuszanie do podpisania tak zwanych lojalek... - wymieniał Józef Nowak.

Oskarżonemu groziło nawet 10 lat więzienia. Właśnie taką karę postulowała część pokrzywdzonych. Sąd pierwszej instancji skazał Sylwestra R. na 2 lata, sąd odwoławczy (po korekcie kwalifikacji prawnej czynu związanej z długością bezprawnego przetrzymywania pokrzywdzonych) zmniejszył do 1,5 roku. Oddalił pozostałe apelacje. Wziął pod uwagę okoliczności łagodzące, takie jak podeszły wiek i stan zdrowia oskarżonego.

- Hańba i kompromitacja! - nie przebierał w słowach Nowak. Sąd okręgowy uzasadniał tak niski wymiar kary między innymi tym, że oskarżony nie był dotychczas karany. W PRL-u znakomicie działał, otrzymywał najwyższe odznaczenia z okazji różnych świąt - dodał.

- To nie jest wyrok. Ludzie pokrzywdzeni zdobyli władzę dla ludzi, którzy dzisiaj nie mogą zrozumieć, co my zrobiliśmy dla ojczyzny. My żołnierze, robotnicy, inteligencja... Dzisiaj paragrafów nastawili, tak jak kraty w więzieniu. Żeby przejść, to trzeba mieć podwójne zdrowie. Jestem mocno zszokowany. Gdyby jeszcze raz... - mówił poruszony Jerzy Zacharczuk... - ... Już nie broniłbym tego.

- Kara roku i 6 miesięcy bezwzględnego pozbawienia wolności żadną miarą nie może być odczytywana jako parasol ochronny nad sprawcą. Przeciwnie - uważa sędzia Dariusz Niezabitowski z Sądu Okręgowego w Białymstoku. - W odczuciu społecznym i świadomości prawnej, która nie zawsze jest tożsama z subiektywnymi odczuciami i oczekiwaniami osób pokrzywdzonych, będzie ona wyrazem i sygnałem tego, iż zachowania sprzeczne z prawem spotkają się z adekwatną reakcją państwa. I to niezależnie od czasu ich popełnienia.

To nie ocena stanu wojennego

Sąd drugiej instancji wielokrotnie podkreślał, że orzeczenie to nie jest ani wyrazem oceny historycznej samego stanu wojennego, ani też formułą oceny moralnej motywów i intencji działania osób odpowiedzialnych za jego ogłoszenie i wprowadzenie.

- Ten aspekt stanowi domenę badań i licznych opracowań historycznych, czy też szeroko rozumianej działalności powołanych do tego organów, takich jak Instytut Pamięci Narodowej - mówił uzasadniając wyrok sędzia Niezabitowski. - Zadaniem sądu było wyłącznie ocenienie, przez pryzmat regulacji prawa karnego, zachowanie oskarżonego funkcjonariusza publicznego.

Sąd nie miał też wątpliwości, że działanie Sylwestra R. było zbrodnię przeciw ludzkości, która nie ulega przedawnieniu (obrońca R. dowodził, że tak; chciał umorzenia postępowania). Może nie było tortur. Ale bezpośrednią konsekwencją wykonania decyzji o internowaniu, które osobiście podpisał oskarżony, były masowe zatrzymania osób z powodu ich przynależności do grupy politycznej. Osób, które były upokarzane i dręczone przez niekończące się przesłuchania, brak kontaktu z osobami bliskimi, czy suche łaźnie - wymieniał sąd.

Izabela Krzewska

Socjolog z wykształcenia. Z zawodu - dziennikarz. W Gazecie Współczesnej pracuję od 2009 roku, a w niedługim czasie dołączyłam również do zespołu Kuriera Porannego. Od początku na łamach naszych dzienników i na portalach internetowych www.wspolczesna.pl i www.poranny.pl zajmuję się głównie tematyką prawną. Relacjonowanie ważnych procesów, sprawy kryminalne, wypadki, pożary, raporty  o przestępczości, historie z życia wzięte... To obszar dziennikarstwa, który - mam nadzieję - dostarcza moim Czytelnikom nie tylko wielu emocji, ale także wiedzy o zmieniających się przepisach prawnych i zagrożeniach dla ich bezpieczeństwa. Staram się, aby każdy materiał był rzetelny, zrozumiały, ale też sprawnie napisany. Bo nawet najbardziej niezwykła ludzka opowieść "blednie" pod nieciekawym piórem.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.