Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Proces wróżki: Sąd przepowie jej przyszłość

Izabela Krzewska [email protected]
Aneta G. była współwłaścicielką greckiego klubu „Playboy”, w którym miały pracować białostoczanki. Zaprzecza, że namawiała je do nierządu.
Aneta G. była współwłaścicielką greckiego klubu „Playboy”, w którym miały pracować białostoczanki. Zaprzecza, że namawiała je do nierządu.
Wyjechały do Grecji do pracy w - jak się okazało - nocnym klubie. Posadę załatwiła im... białostocka wróżka.

Podczas czwartkowej rozprawy zeznawać miała między innymi córka Agnieszki, która 4 lata temu za namową przypadkowo spotkanej w sklepie kobiety wyjechała do pracy w Grecji. Jak się później okazało, białostoczanka oraz jej dwie koleżanki, które przyjechały za nią, miały pracować w nocnym klubie i najpewniej świadczyć usługi seksualne. Wszystkie trzy w porę uciekły dzięki policji i fundacji przeciwko handlowi ludźmi "La Strada".

Zdarzenie miało miejsce w grudniu 2005 roku. W konsekwencji zarzut stręczycielstwa postawiono Anecie G., która zorganizowała pracę Polkom. W grudniu ub. roku kobieta stanęła przed sądem. Wówczas okazało się, że jest to znana białostocka wróżka. "Współczesna" jako pierwsza ujawniła tę informację.
Oskarżona nie przyznała się do winy.

- To nie był lokal dla prostytutek. To oszczerstwa - zapewniała 54-latka podczas śledztwa. - Nie wiem, czemu uciekły. Martwiłam się, że zostały porwane.

Póki co, przed sądem Aneta G. nie chciała niczego wyjaśniać. Szczegółowe zeznania złożyły za to pokrzywdzone. Siostry: Monika i Ewa nadal pamiętają awanturę, jaka wybuchła na imprezie sylwestrowej, kiedy jedna z nich nie chciała się zgodzić na seks z Grekiem. Okazało się, że mężczyzna zapłacił za to oskarżonej 100 euro. Niepokojący był też fakt, że Polki raz w tygodniu musiały przejść badania dermatologiczne i... ginekologiczne. A miały pracować jako kelnerki.

Zdaniem obrony, to nieprawda. I jako kluczowego świadka chce przesłuchać trzecią pokrzywdzoną - Agnieszkę. Ona jako pierwsza przyjechała do Grecji. Z rozmów, jakie prowadziła z siostrą oskarżonej przez komunikator Gadu-Gadu oraz Skype i zdjęć z pobytu, ma wynikać, że Aga nie czuła się zastraszana i była zadowolona z zapewnionych warunków.

Monika i Ewa są innego zdania. Mają też żal do koleżanki, że wbrew wcześniejszej umowie, nie ostrzegła ich. Jeszcze przed wyjazdem ustaliły bowiem hasło. "Śnieg" miał oznaczać kłopoty. I były.
- Nawet śnieżyca - relacjonuje Monika.

Następna rozprawa w marcu. Imiona pokrzywdzonych zostały zmienione.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna