Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prof. Adam Krętowski: Nie chcemy czekać aż szpital zbankrutuje

Urszula Ludwiczak
Dlatego tak ważne jest kształcenie większej liczby lekarzy i pielęgniarek. Oczywiście płace powinny rosnąć, takie są oczekiwania. I alternatywy nie widzę. Bo sytuacja wielu szpitali jest bardzo trudna - mówi prof. Krętowski.
Dlatego tak ważne jest kształcenie większej liczby lekarzy i pielęgniarek. Oczywiście płace powinny rosnąć, takie są oczekiwania. I alternatywy nie widzę. Bo sytuacja wielu szpitali jest bardzo trudna - mówi prof. Krętowski. Anatol Chomicz
Zdaję sobie sprawę, że NFZ nie zwiększy nam od razu kontraktu o 40 milionów - mówi prof. Adam Krętowski, rektor Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku.

Mamy nowy rok akademicki i nowe władze Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku. Co czeka uczelnię?

Każdego roku są nowe wyzwania. Teraz ważne są zapowiadane zmiany dotyczące ustawy o szkolnictwie wyższym. Mamy nowe regulacje, które zmniejszają biurokrację. Z zainteresowaniem i niepokojem czekamy na zapowiadane zmiany dotyczące finansowania szkół wyższych. Są np. plany, że na jednego nauczyciela akademickiego ma przypadać 12 studentów, co nie przystaje do uczelni medycznych. My w tej chwili mamy relację jeden do sześciu.

W planach mamy wiele nowych projektów naukowych i dydaktycznych. W tym roku akademickim chcemy zakończyć budowę Centrum Symulacji Medycznych, to coś nowego, czego nie było na taką skalę w uczelni. Z jednej strony rzeczywistość wirtualna, z drugiej symulatory, które uprawdopodobniają sytuacje, np. na bloku operacyjnym, sali porodowej czy w gabinecie stomatologicznym. Studenci będą mogli „na sucho” potrenować, zanim pójdą do pacjentów.

Priorytetem jest Centrum Badań Innowacyjnych, w którym mają działać m.in. Centrum Przeciwdziałania Procesom Starzenia, Centrum Nutraceutyczne czy laboratorium genomowe. Złożyliśmy już szczegółowy wniosek o dofinansowanie z funduszy unijnych, ale potrzebujemy jeszcze środków na wkład własny, o które zabiegamy w ministerstwie nauki. Potrzeba nam też ok. 30 mln zł od przedsiębiorców. Rozmowy trwają.

Z kolei w kontekście rozwoju uczelni ważne jest jej umiędzynarodowienie. Walczyliśmy w tym roku o zwiększenie liczby studentów kształcących się w języku angielskim. I udało się zwiększyć ten limit. Mamy dużo chętnych, dotychczas głównie z krajów skandynawskich, teraz także z Hiszpanii, Niemiec, USA. Mamy ponad 300 zagranicznych studentów. Myślimy o studentach z Chin.

Ile osób obecnie studiuje medycynę w Białymstoku?

Ponad 4,5 tysiąca. W tym roku przyjęliśmy największą liczbę studentów w historii - 1500 osób. Po pierwsze - zwiększono limit na wydziale lekarskim na studia stacjonarne, bezpłatne. Ale też, paradoksalnie, mimo niżu demograficznego, więcej studentów przyjęliśmy na studia niestacjonarne, czyli płatne. Zwiększyliśmy też liczbę studentów studiów doktoranckich.

W tym roku odnieśliśmy niesamowity sukces, jeśli chodzi o dydaktykę. Nasi absolwenci wydziału lekarskiego zdali najlepiej lekarski egzamin końcowy spośród wszystkich absolwentów z całej Polski. Cieszymy się, bo pracowaliśmy bardzo ciężko przez ostatnie lata, aby udało nam się poziom nauczania podwyższyć.

Poza nauką i dydaktyką, są jeszcze dwa szpitale kliniczne. Ostatnio głośno jest o problemach finansowych Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego.

Chcemy, aby w szpitalu klinicznym działo się coraz lepiej. Mamy coraz piękniejszy, nowy szpital. Teraz mamy przejściowe, mam nadzieję, trudności finansowe. Rozmawiamy z NFZ, ale i z ministrem zdrowia o możliwościach lepszego finansowania szpitali klinicznych.

Uczelnia nie może pokryć długów szpitala?

Uczelnia nie ma żadnych środków. A na koniec ub.roku USK był 15 mln zł na minusie, w pierwszych kilku miesiącach tego roku sytuacja zaczęła się dramatycznie pogarszać. Głównie chodzi o wzrost kosztów. W ciągu ostatnich czterech lat te koszty, związane z rozbudową, z większą kubaturą, z płacami, wzrosły o 80 mln zł. A kontrakt w tym czasie nie wzrósł.

Ale poza rozmowami z NFZ trzeba chyba wprowadzać rozwiązania oszczędnościowe?

Trudno to powiedzieć pracownikom, którzy chcą podwyżek. Sytuacja jest trudna. Jest wakat na stanowisku dyrektora. Kadencja poprzedniego się skończyła, podjęliśmy decyzję, że potrzebujemy nowych wyzwań, nowej energii. Rozpoczęliśmy także przygotowanie programu naprawczego. Nie chcemy jednak tego robić kosztem pacjentów - na razie na pewno nie planujemy ograniczenia przyjęć. Ale jeżeli szpital nie będzie miał pieniędzy, to może się to zdarzyć. Natomiast cały czas zabiegamy o to, by fundusz nam zapłacił. Bo z jednej strony rosną koszty utrzymania. Ale z drugiej - pracujemy więcej, mamy więcej pacjentów. Nie chcemy tych pieniędzy za darmo. To są pieniądze, które wypracowaliśmy.

Mamy też niewykonania. Ostatnie miesiące to był okres przejściowy - kliniki przenosiły się z jednego miejsca w drugie, w związku z tym rzeczywiście były zmniejszone liczby przyjęć. Ale też sytuacja jest taka, że ci pacjenci często wypływają do jednostek niepublicznych. To bardzo trudny temat. Jedna z klinik, która dotychczas była zbilansowana, nagle ma 5 mln długu. A jednocześnie powstał prywatny podmiot, który ma kontrakt z NFZ. Więc myślę, że doszliśmy do takiej sytuacji, iż będziemy musieli powiedzieć, że pracownik musi wybrać, gdzie pracuje.

Zwolnień pracowników pewnie nie przewidujecie?

Nie. Pracowników jest za mało. I to kuriozalna sytuacja. Bo teraz jest rynek pracownika. I np. dyrektorzy ze szpitali powiatowych podkupują najlepszych naszych pracowników. Te szpitale mogą zaoferować np. anestezjologom 100 zł za godzinę, a my według rachunków ekonomicznych możemy im zapłacić 25 zł. I oni odchodzą. W tym momencie w szpitalu nie ma operacji i to jest problem.

Dlatego tak ważne jest kształcenie większej liczby lekarzy i pielęgniarek. Oczywiście płace powinny rosnąć, takie są oczekiwania. I alternatywy nie widzę. Bo sytuacja wielu szpitali jest bardzo trudna.

Ile sobie dajecie czasu, aby naprawić sytuację w USK?

Ostatnio zapytano mnie, czy czasem nie panikuję. Daję taki przykład, gdy byłem młodym lekarzem, przyszedłem na oddział. Panie pielęgniarki były zdziwione, że od razu idę sprawdzać, co z pacjentami, a zwykle przecież lekarz robił obchód o godz. 19. Do sytuacji w szpitalu podchodzę podobnie. Nie chcemy czekać, aż szpital całkowicie zbankrutuje i nie będzie można nic zrobić, tylko staramy się podejmować te działania jak najwcześniej. Zdaję sobie sprawę, że NFZ nie zwiększy nam od razu kontraktu o 40 milionów. Ale w tym kierunku idziemy - mamy lepsze warunki, mamy dwukrotnie większą kubaturę, mamy świetny sprzęt i to wszystko po prostu więcej kosztuje.

A co dzieje się w Uniwersyteckim Dziecięcym Szpitalu Klinicznym?

Tam sytuacja finansowa jest w miarę stabilna, ale są oczekiwania finansowe pracowników, zresztą słuszne. Po tym, jak trochę podwyższono pensje pielęgniarkom, w niektórych obszarach są one wyższe niż u lekarzy. I oni się na to nie godzą. Ale szpital nie ma innego sposobu, aby zapłacić pracownikom, niż zwiększenie liczby procedur. A jak NFZ nie ma pieniędzy na ich zakontraktowanie, koło się zamyka. Lepsze finansowanie to są decyzje centralne. Na szczęście w pediatrii ostatnio część wycen została zwiększona, jest więc szansa że uda się zbilansować szpital.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna