Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prokurator sprawdza, czy miejscowi weterynarze sprzedawali leki na lewo i prawo

Helena Wysocka [email protected]
Środki farmakologiczne powinny być podawane zwierzętom przez weterynarza, lub pod jego kontrolą
Środki farmakologiczne powinny być podawane zwierzętom przez weterynarza, lub pod jego kontrolą sxc.hu
Suwalscy weterynarze są podejrzewani o to, że sprzedawali lekarstwa - antybiotyki, sterydy, hormony i inne medykamenty właścicielom zwierzęcych farm, które nie istnieją. Przestępczy proceder miał być uprawiany w dwóch lecznicach.

- Prowadzimy postępowanie wyjaśniające w tej sprawie - potwierdza Zbigniew Węgorows-ki, zastępca prokuratura rejonowego w Suwałkach.

Sprawą zajmuje się też rzecznik odpowiedzialności zawodowej, który do czasu zakończenia prokuratorskiego śledztwa czynności zawiesił.

- Takie są procedury - tłumaczy Andrzej Szymulewski.

Gdzie są sterydy?

Środki farmakologiczne powinny być podawane zwierzętom przez weterynarza, lub pod jego kontrolą. Tymczasem otrzymaliśmy list, z którego wynika, że niektórzy suwalscy lekarze "sprzedają leki na lewo i prawo do ręki rolnikom". Nie wypisują ich do książek leczenia, które powinni posiadać właściciele zwierząt i nie informują ich o okresach karencji. To znaczy, jak długo trzeba czekać, by np. mięso, albo mleko od leczonych zwierząt nadawało się do spożycia. Brak takiej wiedzy powodował, że rolnicy mogli sprzedawać nafaszerowane antybiotykami, czy sterydami bydło, lub drób do zakładów przetwórczych. A wówczas wytwarzane przez nie produkty, zawierające pozostałości leków trafiały na nasze stoły. "Nikt tego nie ogarnia, nie widzi, albo nie chce widzieć...." - uważa nasz Czytelnik.

Jak się okazuje, podobny w treści list trafił też do suwalskiego, powiatowego inspektora weterynarii. Co się z nim stało, inspektor unika udzielenia jednoznacznej odpowiedzi.

- To nie są moje kompetencje - zauważa Józef Hańczuk. - Gospodarką lekami zajmuje się wydział nadzoru farmaceutycznego.

Ten działa w strukturach Wojewódzkiego Inspektoratu Weterynarii w Białymstoku. Jego szef Krzysztof Pilawa twierdzi, że nie może udzielać żadnych informacji, ponieważ toczy się prokuratorskie śledztwo. Tajemnicą jest nawet to, dlaczego w minionym roku zarządzono kontrolę suwalskich lecznic, jakiego okresu ona dotyczyła i czy objęła wszystkie zakłady, czy tylko kilka.

Z naszych źródeł dowiedzieliśmy się, że inspektorzy sprawdzili, jak weterynarze gospodarowali lekami w latach 2011-2013. Z ustaleń wynikało m.in. to, że część antybiotyków i sterydów została wypisana dla właścicieli farm, które w naszym regionie nigdy nie funkcjonowały. Wobec takich ustaleń, w końcu minionego roku Pilawa złożył zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa do organów ścigania.

- Decyzji merytorycznej w tej sprawie jeszcze nie ma - dodaje prokurator Zbigniew Węgorowski. - Zabezpieczyliśmy dokumenty we wskazanych lecznicach i je analizujemy.

Sprawą zainteresował się też rzecznik odpowiedzialności zawodowej. Jak mówi, jeśli zarzuty potwierdzą się, to lekarze zostaną ukarani. W grę może wchodzić nagana, zawieszenie, a nawet pozbawienie prawa do wykonywania zawodu. A. Szymulewski dodaje, że do tej pory, w naszym regionie takich przypadków nie było.

Lekarzom grozi 5 lat

Weterynarze, w lecznicach których stwierdzono nieprawidłowości nie chcą odnosić się do stawianych im zarzutów. Uważają, że padli ofiarą rozgrywek w środowisku. Dodajmy, że jeśli zarzuty potwierdzą się, to odpowiedzą za potwierdzenie nieprawdy. A wówczas grozi im do pięciu lat więzienia.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna