Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Prowadzę lodziarnię od 43 lat". Sprawdź, od czego się zaczęło

Natalia Kalina
Pani Aloiza Siemionow, główna założycielka lodziarni
Pani Aloiza Siemionow, główna założycielka lodziarni
Pani Aloiza wstaje codziennie o 3 rano.

Obserwując ogromne kolejki przed lodziarniami w Białymstoku można odnieść wrażenie, że sprzedawanie lodów to złoty interes. Jak się okazuje, zanim odniesiemy sukces w tej branży, musimy przejść długą drogę. Zważywszy na to, iż sezon obejmuje jedynie trzy gorące miesiące w roku, a niekiedy niesprzyjająca pogoda mocno skraca ten czas.

Na białostockich Plantach znajdują się jedne z najstarszych budek z lodami w mieście. Istnieją od dziesięcioleci i wpisały się na stałe w krajobraz parku. Każdy znajdzie coś dla siebie - lody w gałkach, z automatu, sorbety czy zimne szejki owocowe.

- Przychodzący do nas białostoczanie są w różnym wieku, nie ma na to reguły. - Mówi Kamila, obsługująca punkt na rogu ulic Akademickiej i Legionowej. - Największy ruch jest w weekendy i przy dobrej pogodzie, niestety zimą lodów u nas kupić nie można, wtedy zapraszamy na gofry.

Mało kto wie, że w głębi parku na Plantach powstał pierwszy punkt z lodami w Białymstoku. Znajduje się tam od 43 lat. Miłośnicy zimnych przysmaków mogą zjeść lody własnoręcznie przygotowywane przez właścicieli.

- Niewiele osób zastanawia się nad tym, skąd się biorą tradycyjne lody i ile wysiłku może kosztować ich przygotowanie. Wstaję o trzeciej rano i do otwarcia o dziesiątej przygotowuję masę lodową. Wbijam tysiąc jaj, całe życie można przemyśleć - stwierdza pani Aloiza, właścicielka najstarszej lodziarni.

Nie byłoby jednak tego punktu z zimnymi przysmakami, gdyby pani Aloiza nie musiała odwiedzać swojej córki w sanatorium w Józefowie. Tam zabierała ją co niedzielę do małej rodzinnej lodziarni. Zafascynowana sposobem, w jaki funkcjonowało to miejsce, nie zastanawiała się długo i postanowiła namówić męża - cukiernika - do założenia w Białymstoku podobnej działalności. - Wydzierżawiony przez nas budynek był w opłakanym stanie, jednak wspólnym wysiłkiem udało się go rozbudować i służy nam po dziś dzień. Mąż musiał też zdać specjalne czeladnicze egzaminy, to były inne czasy.

- Teraz jestem szczęśliwa - deklaruje pani Aloiza. Tak jak sobie zaplanowała 43 lata temu, w prowadzeniu firmy pomaga jej cała rodzina. - Marzenia się spełniają i pomimo, że zimą lodziarnia jest zamknięta, cały czas opłaca się ją prowadzić, zwłaszcza gdy ma się tylu stałych klientów, nawet z zagranicy! - puentuje.

Pani Kamila też nie narzeka na brak klientów. Każdego roku przed jej budką z lodami są duże kolejki. Przyciągają z pewnością urozmaicone desery lodowe i mnogość dodatków, z których można je skomponować. Nie bez znaczenia jest też bliskość klubów - Wieczorami przychodzi do nas mnóstwo osób wracających z dyskotek - stwierdza. Dobra lokalizacja dla takiego rodzaju działalności, jest więc kluczowa.

Wydaje się, że białostoccy przedsiębiorcy bacznie obserwują ten biznes i wierzą, że nadal się on opłaca - punktów z lodami w Białymstoku stale przybywa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna