Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przegrał kilkadziesiąt tysięcy złotych na automatach. Teraz przez trzy lata będzie spłacał długi

Beata Modzelewska / Tygodnik Ostrołęcki
Tygodnik Ostrołęcki
Ostrołęka. Jednoręcy bandyci czyhają na naiwnych nawet w sklepach spożywczych, mamiąc nadzieją na szybki zysk.

Marzenia nie kosztują

Marzenia nie kosztują

Uzależnienie od hazardu niemal zawsze zaczyna się tak samo: od mniejszej lub większej wygranej. Ta wygrana wyzwala w mózgu endorfiny, naturalne narkotyki, od których obecności w mózgu następnie człowiek się uzależnia. Nie ma jednej przyczyny hazardu, jest ich kilka.

Hazard wykorzystuje przede wszystkim uniwersalne prawo, rządzące zachowaniami wszystkich żywych istot w świecie zwierząt. To prawo jest mniej więcej takie: "Każdy organizm powtarza zachowania, które przynoszą mu korzyści (przyjemności, nagrody itp.)". Gdyby człowiek nie uzależniony jeszcze od hazardu nic nie wygrywał, przestałby grać. Maszyny hazardowe są tak urządzone aby dawały mniej wygranych niż przegranych i aby wygrane były wyższe niż przegrane. To prowadzi do specyficznego efektu - wygrane są przeżywane przez hazardzistę, jako bardzo przyjemne, przegranych się nie odczuwa intensywnie. Ostatecznie człowiek ma poczucie, że hazard jest przyjemny, mimo, że traci na nim pieniądze. Badacze hazardu odkryli jeszcze inne fascynujące zjawisko - tak zwane bliskie chybienie. Gracz przegrywa. Ma jednak wrażenie, że jest o włos od wielkiej wygranej. Jest podniecony, czuje że jego szczęście jest tuż - tuż, wystarczy wyciągnąć rękę! Jest też inny powód. Cześć osób w głębi duszy pragnie tej porażki.

Hazardzistami są ludzie, którzy nieświadomie buntują się wobec zasad rządzących dorosłym światem. Nie umieją pogodzić się ze świadomością, że czasy dzieciństwa minęły, że do zamożności i dobrobytu dochodzić trzeba ciężką pracą. Te osoby nie pozbyły się dziecięcego marzenia aby dostać "coś za nic", są złe, że wymaga się od nich dojrzałości i że na wszystko "muszą zapra- cować". W głębi duszy pragną mieć wszystko za darmo. Hazardziści to często osoby tylko z pozoru dorosłe. Ostatnia rzecz na której żeruje hazard to przekonanie, że dobre zdarzenia mają w naszym życiu większe szanse. To raczej mnie przypadnie wielka wygrana niż innym. Wielu ludzi wierzy, że są wybrańcami losu, że szczęście "prędzej czy później musi przyjść".

Jak walczyć z hazardem? Jedna z najskuteczniejszych metod to grupy anonimowych hazardzistów. Niekiedy skuteczne mogą być także lekarstwa przepisywane przez psychiatrów, które znoszą poczucie przymusu i wyrównują niedobór lub nadmiar określonych substancji w mózgu, "nakłaniających" do nałogowych zachowań. Jeśli hazardzista posiada ukryte dążenia autodestrukcyjne, lub jest po prostu niedojrzały, konieczna jest psychoterapia. Metod leczenia jest kilka, warunkiem jest jednak zrobienie pierwszego kroku - uświadomienie sobie swojego problemu i wyciągnięcie ręki po pomoc.

dr Marcin Florkowski, psycholog

Radek ma 26 lat. Przez najbliższe trzy lata będzie spłacał dług, który zrobił w ciągu półtora miesiąca. Nie oglądając przy tym swojej wypłaty. To, co dostaje, musi wystarczyć mu na papierosy i bilety do pracy. Za 30 tys. zł mógłby kupić sobie całkiem niezły, kilkuletni samochód. Tyle przegrał na automatach w sześć tygodni.

Pierwsza większa przegrana

- Zaczęło się niegroźnie. Byliśmy na piwie z grupą znajomych. Graliśmy w lotki, piłkarzyki. W knajpie stał też automat do gry. Widziałem, że kilka osób podchodziło, grało. Maszyna robiła sporo hałasu, zwłaszcza jak ktoś wygrał. Dziesiątki razy widywałem te automaty w pubach i nigdy do głowy nie przyszło mi, żeby zagrać. Wtedy, latem ubiegłego roku zagrałem po raz pierwszy.

Nie pamięta już dokładnie, ile wrzucił do maszyny, ale jak mówi, była to równowartość kilku piw. Trzech, może czterech. Pamięta jednak brzęk pięciozłotówek, które wysypały się z automatu. Wygrał 80 zł. Na tym się skończyło. Wtedy. Około dwóch tygodni później czekał w lokalu na zamówionego kebaba. Stały tam dwa automaty. Żeby skrócić sobie czas oczekiwania, zaczął grać. Wygrał 20 zł, przegrał 150 zł. Tyle akurat przy sobie miał.

Takie sytuacje zaczęły powtarzać się coraz częściej. Grał ze zmiennym szczęściem, ale los mu sprzyjał i bilans często wychodził na zero. Pierwsza większa przegrana - 700 zł.

- Umówiłem się z kolegą na piwo. Spóźniał się. Zamówiłem piwo i zacząłem grać. W międzyczasie Marcin zadzwonił, że jednak nie przyjdzie, bo coś mu pilnego wypadło. A ja na kilka godzin wsiąkłem w tym pubie przy automacie. Miałem przy sobie trochę większą gotówkę, bo akurat wyciągnąłem pieniądze, żeby następnego dnia zapłacić za ubezpieczenie samochodu. Przegrałem wszystko.

Większe ryzyko, większa wygrana

Wydawałoby się, że przegrana powinna być ostrzeżeniem dla Radka, by od automatów trzymał się z daleka. Gra przestała być zabawą. A tymczasem wrócił do lokalu już następnego dnia. Żeby się odegrać i znowu przegrał.

- Nawet nie pamiętam ile dokładnie, na pewno jeszcze więcej. Byłem wściekły, bo przepuściłem w dwa dni całą wypłatę.

Potem była jakaś drobniejsza wygrana i znowu uwierzył, że może się odkuć, że przechytrzy los i maszynę. Wtedy po raz pierwszy zabrał pieniądze z kasy w firmie, w której pracował.
- 500 zł.

- Wiedziałem, że nikt tego nie zauważy. Rozliczałem się z szefem na koniec miesiąca. Do tego czasu, byłem pewien, zwrócę pieniądze i odegram to, co straciłem. Postanowiłem od razu zagrać za więcej. Większe ryzyko, większa wygrana. Byłem przekonany, że rozgryzłem system, że dokładnie wiem o co chodzi w automatach.

Wygrał 60 zł, przegrał resztę i kolejne kilka razy po 500, 1000 zł. W końcu stracił kontrolę nad tym ile dziennie przegrywał.

Uzależniony od hazardu

Spieniężył telefon komórkowy. Podpisał umowę z innym operatorem, po to tylko, by dostać telefon i żeby też móc go sprzedać. Za każdym razem wydawało mu się, że już tym razem wygra na pewno.

- Rozmawiałem z chłopakami, którzy grywali na automatach obok mnie. Byli w różnym wieku. Część to nastolatki, ale też tacy w wieku mojego ojca. Ktoś się pochwalił, że wygrał 1500 zł, inny, że widział kolesia, który zgarnął 8 tysięcy. To nakręcało, że może następny będę ja. Przegrane szybko wyrzucałem z pamięci, liczyły się wygrane. Wygrywałem przecież. Najwięcej 1200 zł.

Radek chodził rozkojarzony, znikał na całe wieczory. Wracał do domu późno w nocy. Nikt z rodziny, rodzice, z którymi mieszkał, nie zorientowali się, że chłopak ma problem, że jest uzależniony od hazardu. Dowiedzieli się od Marcina, najlepszego kolegi Radka. Przyszedł podczas jego nieobecności i opowiedział im o wszystkim. Sam to wyciągnął od Radka kilka dni wcześniej, kiedy po raz kolejny upomniał się o zwrot pożyczonych pieniędzy - 3000 zł.

Rodzice chłopaka byli w szoku. W jeszcze większym, gdy dwa dni później odwiedził ich w domu szef Radka i powiedział, że jest mu winien ponad 25 tysięcy zł, które ukradł z firmowej kasy. Rozmawiał już z nim, Radek się przyznał, ale nie potrafił powiedzieć, na co były mu potrzebne pieniądze.

- Umówiliśmy się, że szef syna nie zgłosi tej kradzieży na policję. Pieniądze, w ratach, zostaną zwrócone. Zachował się na tyle w porządku, że nie zwolnił Radka z pracy, odsunął go jedynie od gotówki.

Wypłatę odbiera brat

- Syn był zaskoczony, gdy dowiedział się, że sprawa wyszła na jaw i gdy w końcu usłyszał na głos, ile jest winien - dodaje ojciec chłopaka. Na początku próbował bagatelizować, że po prostu przeholował. W końcu dotarło do niego, ile szkód narobił, że to nałóg. Obiecał, zaklinał się, że już nigdy więcej nie będzie grał. Nie uwierzyliśmy. Automaty są wszędzie, nawet w sklepie spożywczym. Zbyt łatwo dostępne. A jemu znowu może się wydawać, że tym razem to już na pewno wygra.

Żeby spłacić długi, Radek wziął kredyt, drugi - na siebie, wzięli jego rodzice. Oddał pieniądze pracodawcy.

- To nie wystarczyło jednak. Baliśmy się, że zacznie pożyczać pieniądze w Providencie czy innych tego typu placówkach, albo po ludziach, znowu zacznie grać. I wpadnie w jeszcze większe tarapaty. To choroba, jak alkoholizm. Silniejsze od rozumu. Niewiele brakuje, by popłynąć. Miał dużo szczęścia, bo sprawą mogła zająć się policja. Czasami zastanawiamy się czy nie lepiej byłoby, gdyby dotkliwiej odczuł skutki tego, co zrobił - zastanawia się ojciec chłopaka.

Radek wyjechał za granicę, do brata w Irlandii. Tam pracuje, ale całą jego wypłatę odbiera brat. Wydziela mu niewielką kwotę na przejazdy do pracy i na papierosy. Po odjęciu kosztów utrzymania, resztę odsyła do Polski na spłatę kredytów.

(Imiona zostały zmienione)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna