Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przewidzieć wszystko

Tomasz Kubaszewski [email protected]
W Suwałkach kilkaset osób posiada broń
W Suwałkach kilkaset osób posiada broń T.Kubaszewski
Suwałki. Kilkuset suwalskich strażników więziennych, policjantów oraz żołnierzy ma codziennie dostęp do broni. A, jak mawia jeden z funkcjonariuszy, człowiek to wielka tajemnica.

Tragedia w więzieniu w Sieradzu, gdzie strażnik zastrzelił trzech policjantów, uzmysłowiła wszystkim, że do nieszczęścia może dojść w każdej chwili. Czasami wystarczy niewielka iskra.
Sprawdziliśmy, co różnego rodzaju zmilitaryzowane suwalskie instytucje robią, aby zapobiegać podobnym tragediom i dlaczego system jest na tyle nieszczelny, że nie potrafi wykryć osób, które, tak jak strażnik z Sieradza, od dłuższego czasu miały problemy rodzinne.
Sito dla kandydatów
W Areszcie Śledczym w Suwałkach pracuje obecnie około 80 strażników. Mają dostęp do takiej samej broni, jak funkcjonariusz z Sieradza. Żeby dostać pracę w służbie więziennej, trzeba m.in. przebrnąć przez skomplikowane badania psychologiczne. Bożenna Mazurkiewicz, zastępca dyrektora suwalskiej placówki, mówi, że ten etap przechodzi najwyżej co piąty kandydat.
- To jest bardzo gęste sito - uważa.
Kandydat trafia też do psychiatry. Później, jak już zacznie pracę, raz na dwa lata musi przejść badania profilaktyczne. W ich ramach odbywa rozmowę z psychologiem.
Od obserwacji swoich podwładnych są przede wszystkim dowódcy zmiany. To oni muszą ocenić, czy strażnik zdolny jest do pełnienia służby.
- Staramy się utrzymywać z podwładnymi jak najbliższy kontakt - dodaje dyr. Mazurkiewicz. - Chodzi m.in. o to, aby mogli bez skrępowania zwracać się do przełożonych z każdym problemem.
Suwalscy funkcjonariusze więzienni to w połowie pracownicy doświadczeni, w połowie osoby niemające więcej niż 5 lat pracy. Średni wiek to około 30 lat. Dotychczas nie było żadnych przypadków, które mogłyby wskazywać, że z jakimś strażnikiem dzieje się coś złego.
Czujny szef
Podobną opinię dotyczącą podwładnych można usłyszeć z ust Wojciecha Rutkowskiego, zastępcy komendanta suwalskiej policji. Dostęp do broni ma tu ponad 200 osób. Także w tym przypadku testu psychologicznego nie przechodzi znaczna część kandydatów do służby.
Kim jest statystyczny suwalski policjant? To mężczyzna w miarę młody, o unormowanej sytuacji rodzinnej. Taka jest średnia. Nie jest jednak specjalną tajemnicą, że niektórzy policjanci borykają się po pracy z różnego rodzaju problemami. Kłopoty rodzinne, zbyt częste zaglądanie do kieliszka. Czasami zdarza się, że na skargę do przełożonego przyjdzie żona lub matka policjanta. Wtedy funkcjonariusz kierowany jest do psychologa. Trafia tam także wówczas, gdy uczestniczy w jakiejś trudnej akcji, np. z użyciem broni. Czujność przełożonych wzrasta, gdy na policjanta zaczynają napływać skargi dotyczące np. zbyt emocjonalnych zachowań albo gdy przebywa dłużej na zwolnieniu lekarskim.
- Ta praca wiąże się z dużym stresem - przypomina W. Rutkowski. - Choć robimy wiele, aby przeciwdziałać niepożądanym zachowaniom, wszystkiego przewidzieć się nie da.
Wpojone procedury
Potencjalnie "najgroźniejszą" grupą są żołnierze. Do wojska trafia się wszak niemal z ulicy, bez testów psychologicznych i wywiadów środowiskowych. Po kilku tygodniach szkolenia młodzi rekruci dostają karabin. - Tak jak w wojsku, nigdzie nie dba się o przestrzeganie procedur związanych z posługiwaniem się bronią - mówi tymczasem mjr Krzysztof Maciejewski z suwalskiej jednostki. - Zarówno zwykli żołnierze, jak i kadra, mają to wręcz wpojone.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna