- Od tamtej pory, co roku dostaję od męża siedem czerwonych róż - dodaje pani Wacława, która wymarzyła sobie Stanisława Kochańskiego. - Widywałam go już wcześniej i nigdy nie był mi obojętny. Ale skrywałam przed nim swoje prawdziwe uczucia. Nawet jeszcze dzisiaj jestem o niego zazdrosna.
Wzniosła i spełniona
Pan Stanisław nie miał wyboru. Z miejsca został trafiony strzałą Amora, która ożywiła wielką romantyczną miłość. Wieczorem odprowadził dziewczynę pod jej dom.
- Nagle pojawiła się jakaś kobieta i syknęła: "Ładnie tak zawracać w głowie młodej dziewczynie?" Potem okazało się, że to przyszła teściowa.
Rodzice zakochanych znali się od lat.
- Mój tato przychodził do domu Wacławy i mówił, "Florek, ty masz córkę, ja syna, zróbmy im wesele". Wacława miał wtedy pół roczku, a ja niewiele więcej.
Syn posłusznie wypełnił wolę ojca. Niedawno małżonkowie obchodzi złote gody. Otrzymali od prezydenta Polski okolicznościowe medale.
Przez te wszystkie lata, nigdy się nie ze sobą nie nudzili.
- Szaleliśmy tak długo, dopóki wystarczyło zdrowia - mówią państwo Kochańscy.
Zawsze byli ze sobą jak dwa gołąbki. Karczemnych awantur w domu nigdy nie było. Córki Beata i Hanna mogą to poświadczyć.
- Udało nam się godnie przejść przez życie i jesteśmy z tego dumni - podkreśla mężatka z 50-letnim stażem. - Owszem, miewaliśmy ciche dni. Ale nauczyłam się umiejętnie i delikatnie obchodzić z mężem. Przecież kłótnie zupełnie nic nie dają!
Stanisław Kochański nie ma łatwego, poddańczego charakteru. Od tej strony dał się poznać nie tylko jako lekarz, ale także radny miasta. W sprawach istotnych dla dobra ogółu, zawsze reagował zdecydowanie, a nawet dosadnie. Dzisiaj również nikomu się nie podlizuje. Za wyjątkiem żony.
- Uwielbiam kobiety. Przy nich jesteśmy krótkowzroczni i lekkomyślni - mówi.
Nie ma recepty
Jaka jest recepta na udane małżeństwo?
- Dobrą receptę można wystawić tylko na leki - odpowiada emerytowany pediatra. Pan Kochański dyżurował we wszystkich przychodniach i w szpitalu, realizował się też jako pedagog i nauczyciel. Pani Kochańska, była księgowa, także miała pełne ręce roboty. - Ale dla nas zawsze najważniejsza była rodzina.
W domu stworzyli oazę spokoju i dobroci. Wszelkie ważkie dla nich sprawy omawiali wspólnie, razem z dziećmi. Dzisiaj, kiedy mają dla siebie więcej czasu, pani domu uczy męża gotować, a sama oddaje się sztuce.
- Rok temu, jak byłam ciężko chora, córka podarowała mi blok i pędzle. Powiedziała, że mam talent i powinnam go rozwijać.
Mąż twierdzi, że jest bardzo krytyczny, wobec twórczości żony i dodaje: - Jak moja Wacia namaluje kwiaty, to aż się chce je powąchać. Są tak realistyczne.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?