Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przez Rumunię, Bliski Wschód, Francję, Afrykę i USA. Tak wędrowało polskie złoto

Redakcja
Czytaj, jakie były losy 38 ton polskiego złota podczas II wojny światowej.

Z dr. Januszem Wróblem, historykiem z łódzkiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej o losach polskiego złota podczas II wojny światowej rozmawia Piotr Biziuk.

Jakie były rezerwy złota Banku Polskiego przed wybuchem II wojny światowej?
- Nie były one zbyt wielkie, jeśli porównamy je z zasobami banków zachodnioeuropejskich, ale mimo wszystko był to spory finansowy potencjał, którym dysponowało nasze państwo. Szacuje się, że łączna waga polskiego złota to 38 ton.

Ile wynosiło to po przeliczeniu na waluty?
- Ówcześnie było to około 87 milionów dolarów amerykańskich. Trzeba pamiętać, że mówimy o dolarach sprzed wojny. Na pewno dziś byłyby to miliardy złotych.

Jakie były plany związane z polskim złotem podjęte na wypadek wybuchu wojny z Niemcami w 1939 roku?
- Większość zasobów znajdowała się w skarbcach bankowych, głównie w skarbcu Banku Polskiego. Zdawano sobie sprawę, że w przypadku wybuchu wojny złoto może być zagrożone. Istniały więc pomysły, aby część, a może nawet całość zasobów złota wywieźć za granicę i ulokować w zachodnich bankach. Wiązał się z tym jednak pewien problem, na który zwracał uwagę Eugeniusz Kwiatkowski odpowiadający w polskim rządzie za sprawy gospodarcze. Otóż Kwiatkowski obawiał się, że wywiezienie złota może spowodować, że utracimy nad nim kontrolę, a w przypadku przedłużania się konfliktu zbrojnego powstaną zobowiązania rządu polskiego w stosunku do innych krajów, zaś wierzyciele będą występować do sądów zagranicznych, by zabezpieczyć złoto na poczet ewentualnych długów. Gdy wojna wybuchła, złoto spoczywało więc w polskich skarbcach, głównie w Warszawie.

I wtedy trzeba je było szybko wywieźć…
- Właśnie. Początkowo poglądy naszych władz wojskowych i politycznych były optymistyczne. Spodziewano się, że nasza armia stawi twardy opór. Tymczasem już po kilku dniach front został przerwany, a wojska niemieckie parły w kierunku Warszawy. 4 września zdano sobie sprawę, że złoto należy jak najszybciej ewakuować ze stolicy. Pracownicy Banku Polskiego oraz politycy, m.in. Ignacy Matuszewski i Adam Koc, poprosili premiera Sławoja-Składkowskiego o pomoc w ewakuacji złota w głąb kraju. Wykorzystując autobusy Państwowej Wytwórni Papierów Wartościowych wywieziono do Brześcia oraz kilku innych miast kilkanaście ton złota. Stopniowo, wraz z pogarszaniem się sytuacji na froncie, ewakuowano je w kierunku południowo-wschodnim.

W końcu przewieziono je do Rumunii…
- Tak, to był jedyny kraj, który mógł posłużyć za teren tranzytowy. Sprawą polskiego złota zajął się polski ambasador w Rumunii Roger Raczyński, ze znanej arystokratycznej rodziny. Prowadził on z władzami rumuńskimi dyskretne rozmowy. Mógł liczyć na pomoc dyplomatów Wielkiej Brytanii i Francji. Ostatecznie władze rumuńskie wydały stosowną zgodę, jednak była ona poufna i obwarowana jednym warunkiem - aby złoto przewieziono jak najszybciej, a Niemcy nie dowiedzieli się o tym. Nad granicę podstawiono specjalny pociąg, który eskortowany przez rumuńską żandarmerię i polskich urzędników bankowych, szybko przewiózł kruszec do Konstancy nad Morzem Czarnym. Problemy się jednak nie skończyły, bowiem w porcie nie było statku, który mógłby złoto zabrać. Zapewnieniem transportu zajął się konsul brytyjski, który zwrócił się ze stosowną prośbą do kapitana małego tankowca pod banderą Hongkongu. Ów Brytyjczyk o nazwisku Brett zachował się odważnie. Złoto zostało załadowane. Tymczasem Rumuni zabronili wypłynięcia z Konstancy, naciskani już przez Niemców, których wywiad namierzył polski transport. Sytuacja stała się nerwowa. W końcu Brytyjczyk zdecydował się na samowolne wypłynięcie z portu. Było to spore ryzyko, kapitan mógł się bowiem spodziewać, że statek zostanie zaatakowany. Tankowiec dopłynął szczęśliwie do Turcji, do cieśnin czarnomorskich.

Stamtąd złoto miało trafić na Bliski Wschód…
- Turcja już wcześniej ogłosiła swoją neutralność. Na szczęście dosyć szybko udało się uzyskać poufną zgodę na tranzyt. Ogromną rolę odegrał tu ambasador polski Michał Sokolniki, mający w Ankarze silną pozycję. Specjalnym transportem kolejowym złoto przetransportowano do Bejrutu, a to była przecież kolonia francuska.
Co prawda nasz kraj został zajęty, ale Polska nadal funkcjonowała jako podmiot prawa międzynarodowego. Rząd polski został odtworzony na terytorium Francji.

Tam też przetransportowano polskie złoto.
- Tak. Podjęte zostały odpowiednie środki. Złoto załadowano na pokład krążownika francuskiego, który w eskorcie niszczycieli dopłynął do Marsylii, a następnie ulokowano w jednym ze skarbców nad Loarą. Sądzono, że będzie tam bezpieczne. Rząd polski od początku był zdania, że tego złota wydawać nie należy, chociaż były pokusy, aby je spieniężyć i finansować np. funkcjonowanie armii. Wygrał jednak pogląd, że trzeba je przeznaczyć na powojenną odbudowę Polski. Bieżącą działalność rządu i wojska pokrywano z kredytów francuskich i brytyjskich.

Sytuacja polskiego złota dramatycznie zmieniła się po klęsce Francji wiosną 1940 roku.
- To było ogromne zaskoczenie. Nie podjęto wcześniej przygotowań do ewakuacji złota. Sprawa była o tyle skomplikowana, że decydującą rolę odgrywało współdziałanie polityków i urzędników francuskich. Polscy bankowcy starali się jak najszybciej złoto wywieźć i to za ocean. Myślano o Stanach Zjednoczonych bądź o bankach w Kanadzie. Dopiero w czerwcu 1940 roku udało się je przetransportować do portu w Lorient na wybrzeżu atlantyckim. Kruszec zapakowano na pokład francuskiego krążownika. Szczęśliwie stało się to w dniu, gdy Francja kapitulowała przed Niemcami. Gdyby dowództwo w Lorient miało pełną orientację w sytuacji, być może nie pozwoliłoby na wywiezienie złota. Na szczęście tak się nie stało. Okręt wypłynął z portu. Wywieziono wtedy również zasoby złota banku belgijskiego, zresztą znacznie większe niż polskie. Spodziewano się, że krążownik będzie zmierzał na zachód, w najgorszym wypadku do jakiejś francuskiej kolonii na Karaibach. Ku zaskoczeniu polskich bankowców z eskorty, okręt skierował się na południe i zawinął najpierw do Casablanki, później zaś do Dakaru, który wchodził wtedy w skład kolonii francuskiej. Tam polskie złoto utknęło na kilka lat. Wywieziono je w głąb Sahary, do niewielkiej miejscowości nad Nigrem. W zapadłym forcie zostało ono zabezpieczone.

Czyli Polacy nie mieli nad nim żadnej kontroli…
- Francja skapitulowała, a rząd Vichy rozpoczął kolaborację z Niemcami. Ci naciskali, by Francuzi uznali, że państwo polskie przestało istnieć, a więc wszelkie aktywa powinny być przekazane stronie zwycięskiej, czyli III Rzeszy. Na szczęście, marszałek Petain nie podzielił tego punktu widzenia. Dopiero koniec wojny miał rozstrzygnąć o tym, czyje złoto spoczywa na Saharze.

Kiedy i w jakich okolicznościach udało się złoto przejąć?
- Jesienią 1942 roku Amerykanie i Anglicy dokonali inwazji w Maroku i Algierii, co spowodowało, że kolonie francuskie w Afryce zostały opanowane przez aliantów zachodnich i podporządkowane Komitetowi Wolnych Francuzów generała de Gaulle`a. Jeszcze kilka miesięcy trzeba było poczekać, by rząd polski dotarł do odzyskanego złota. Zapadły decyzje, by wywieźć je za ocean, tak jak planowano. Na pokładzie amerykańskich niszczycieli kruszec dotarł do Nowego Jorku. Złoto wyładowano i rozdysponowano między kilka banków, część przewieziono do Kanady, część pozostała w USA.

Tymczasem sytuacja polityczna w kraju po raz kolejny uległa zmianie. Kraje zachodnie zaczęły uznawać Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej, który powstał pod egidą komunistów…
- Już w momencie, gdy złoto wywożono z Afryki, protestowali dyplomaci sowieccy, uważając, że kruszec powinien zostać przekazany do wyzwolonej Polski. Zachód formalnie uznawał polski rząd na emigracji do początków lipca 1945 roku. Rząd uformowany przez komunistów w Warszawie twierdził, że jest jedyną reprezentacją narodu i domagał się przekazania wszelkich aktywów rządu na uchodźstwie. Przez jakiś czas bez skutku. Dopiero gdy powstał Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej z udziałem niektórych polityków emigracyjnych, sytuacja się zmieniła. Mocarstwa zachodnie go uznały. Sprawa przekazania złota w ręce komunistów stała się aktualna. Rząd polski na uchodźstwie mógł się tego spodziewać oraz podjąć odpowiednie decyzje i temu zapobiec, jednak zupełnie oddał inicjatywę. Gdyby np. złoto udało się przekazać do kraju nieuznającego komunistów w Warszawie, a kilka takich państw było, jak chociażby Irlandia, Watykan, Liban, Hiszpania czy kraje Ameryki Południowej, wypadki mogłyby potoczyć się inaczej. Gdyby złoto przetransferowano do tamtejszych banków, rząd na emigracji nie utraciłby nad nim kontroli.

W jaki sposób złoto przejęli komuniści?
- Brytyjczycy podczas rozmów z przedstawicielami TRJN uznali, że złoto musi być elementem rozliczenia za koszty utrzymania polskiego wojska i uchodźców w latach wojny. Były to koszty bardzo duże, które przekroczyłyby nawet wartość złota. Rząd komunistyczny stał na stanowisku, że Wielka Brytania nie może domagać się spłacenia kredytów od zniszczonej przez wojnę Polski, tym bardziej, że nasze wojska walczyły w obronie Anglii i z punktu widzenia moralnego byłoby to niewłaściwe. Brytyjczycy uznali w końcu, że pewna suma ze złota powinna zostać przeznaczona na spłatę pożyczek. 3 miliony funtów szterlingów w złocie miało zostać wypłaconych przez Polskę władzom brytyjskim. Reszta została pozostawiona do dyspozycji rządu Polski Ludowej w bankach amerykańskich i kanadyjskich.

Co ostatecznie stało się ze złotem?
- Przed wojną było ono ważnym elementem utrzymania kursu waluty polskiej. Jednak komuniści prowadzili już zupełnie inną politykę. Dla nich wymienialność pieniądza nie była wartością. Uznano, że najlepszą metodą będzie wydanie pieniędzy na bieżące potrzeby. Dokładnie nikt nie prześledził chyba tego, na jakie zakupy przeznaczono pieniądze ze sprzedaży złota. W pierwszych latach powojennych fundusze wydawano jeszcze dosyć racjonalnie, na towary, które były niezbędne dla odbudowującego się kraju. Później, kiedy gospodarkę Polski scentralizowano i skupiono się na rozwoju przemysłu ciężkiego oraz zbrojeniowego, wydatki szły na te właśnie cele, co nie miało wiele wspólnego z interesem kraju.

Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna