- To było w niedzielę. W poniedziałek byłam już u lekarza, a w piątek na biopsji. Najszybciej jak można na operacji. Słowo "rak" nie padło ani razu, ale z miny lekarza wywnioskowałam, o co chodzi. Miałam 34 lata, małe dzieci. To brzmiało jak wyrok.
36 lat po operacji
Większość kobiet, które zapadły na chorobę nowotworową, przeżywa te same etapy zmierzenia się z wielkim, czasem śmiertelnym zagrożeniem. 15 lat temu Ewa Iwanowska, lekarka łomżyńskiego szpitala, postanowiła, że gdy przeżyje operację nowotworu, założy w Łomży klub Amazonek. Aby ze strachem przed chorobą nikt nie został sam.
Na pierwszym spotkaniu 18 pań siadło w kole. Każda przedstawiała się, mówiąc, jaki czas minął od operacji.
- Każda mówiła: trzy miesiące, dziesięć miesięcy - opowiada Barbara Porwoł. - Aż ostatnia z pań, w starszym wieku, powiedziała: trzydzieści sześć lat. To nami wstrząsnęło. Myślę, że Ewa specjalnie ją zaprosiła, żebyśmy wiedziały, że warto walczyć, że nie warto się poddawać. I dziś mogę śmiało się przedstawiać nowym osobom: Barbara, 11 lat po operacji.
Anna Dąbrowska, która prezesurę stowarzyszenia przejęła po Ewie Iwanowskiej, była jedną z pierwszych kobiet w Łomży, które oficjalnie, publicznie mówiły o swojej walce z chorobą. Potrafiła nawet żartować z raka - że skoro w niej jest, to trzeba go jakoś polubić. Wszystko po to, aby innych oswoić. Aby przekonać, że w zwyciężeniu choroby najbardziej przeszkadza strach. Potrafiła konsekwentnie walczyć o pieniądze na upowszechnianie wiedzy o chorobach nowotworowych.
Dziś stowarzyszenie cieszy się taką popularnością, że 1 proc. swoich dochodów przekazują mu nawet mieszkańcy Bielska-Białej i nadmorskich miejscowości. W tym roku dostały w ten sposób 40 tys. zł.
Darowany czas
Halina Drożyner od dzieciństwa uwielbiała malować. Czas znalazła dopiero na emeryturze. Teraz wystawy jej obrazów ozdabiają każdą organizowaną przez Amazonki uroczystość. Z płótna emanuje radość życia - kwiaty, pejzaże, ciepłe barwy słońca.
- Takie powinno być życie: radosne - podkreśla Halina Drożyner. - My szczególnie wiemy, jak jest kruche. Korzystamy z darowanego nam czasu.
Ten zachwyt życiem ujął Teresę Chludzińską, gdy współpracujący ze stowarzyszeniem ks. Andrzej Godlewski namówił ją do przyjścia na spotkanie organizacji.
- Takie roześmiane, radosne kobiety - mówi Teresa Chludzińska. - Zdziwiłam się, że są chore. Cierpiących na raka zwykle się skreśla z życia, spycha na margines. I ze mną też by tak było, gdybym została w domu. Siedziałam tam bez czucia, zmartwiała z przerażenia chorobą.
Teraz, gdy ktoś zdziwił się na jej widok: "To pani jeszcze żyje?", roześmiała się w głos i powiedziała: "I to jak!".
Nie dać się i żyć
Regularne usg i mammografia, samodzielne badanie piersi. Amazonki powtarzają to jak mantrę, jeżdżą na spotkania z kołami gospodyń wiejskich, urzędniczkami, nauczycielkami, uczennicami. Wożą fantom piersi z ukrytymi guzkami - uczą, jak własnymi palcami wykryć najmniejszą zmianę.
- Same kobiety najlepiej znają swoje ciało - podkreślają. - Najszybciej wykryją, że coś jest nie tak. Ale nie można czekać z pójściem do lekarza.
Co jakiś czas przychodzi do nich kobieta, która po wykładzie Amazonek poszła się przebadać. Przychodzi po operacji. Jeszcze jedno uratowane życie.
- Gdybyśmy uratowały choć jedno, to warto działać - podkreśla Barbara Porwoł.
Wie, że takich ocalonych istnień jest dużo, dużo więcej.
Dlatego bez wahania stają na scenie, występując w pokazie mody bielizny dla kobiet po amputacji piersi, piszą wspomnienia (zbiór "Pokonać los"), robią zbiórki pieniędzy na sprzęt diagnostyczny (zebrały 120 tys. zł na mammograf). Zawsze uśmiechnięte, z makijażem i pełne energii.
- Nie dać się chorobie i żyć - radzą wszystkim.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?