Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przyrodnicy - gatunek pożądany

Katarzyna Jabłonowska, wsp. yes
- Zawodowa ciekawość sprawiła, że zaczęliśmy prace nad "Czerwoną Księgą” - mówi dr Dan Wołkowycki.
- Zawodowa ciekawość sprawiła, że zaczęliśmy prace nad "Czerwoną Księgą” - mówi dr Dan Wołkowycki.
Region. Ochronie roślin i zwierząt poświęcili całe życie. To dla nich nie tylko zawód, ale przede wszystkim pasja. Nie wyobrażają sobie, by mogło być inaczej.

Dan Wołkowycki już jako mały chłopiec interesował się przyrodą. Godzinami mógł podglądać zwyczaje zwierząt i przyglądać się roślinom rosnącym w ogrodzie. Ta dziecięca fascynacja nigdy się nie zakończyła. To dlatego po maturze złożył dokumenty na studia na Wydziale Leśnym SGGW w Warszawie, a później rozpoczął studia doktoranckie w białowieskiej Stacji Geobotaniczej UW. Przeprowadził kilka badań flory naszego regionu i współtworzył plan ochrony Parku Krajobrazowego Puszczy Rominckiej.
Teraz, już jako doktor botaniki i pracownik naukowy Politechniki Białostockiej, razem z 40 naukowcami z całej Polski, przygotowuje Czerwoną Księgę Roślin naszego regionu. To on wpadł na pomysł stworzenia tego pierwszego w regionie spisu gatunków zagrożonych i wraz z prof. Aleksandrem Sokołowskim nadzoruje prace nad jego powstaniem. Pytany o powody rozpoczęcia pracy nad "Czerwoną Księgą", której poświęcił już 3 lata życia, z nieśmiałym uśmiechem odpowiada - "z zawodowej ciekawości".
- No i, podobnie jak wszyscy wnikliwi mieszkańcy, nawet ci, którzy z botaniką mają niewiele wspólnego, zauważam niepokojące zmiany w ekosystemie regionu. Jestem ciekaw, ile gatunków jest obecnie zagrożonych wymarciem. Chcemy je poznać tym szybciej, że nie wszystkie z nich zostały już objęte ochroną prawną - mówi dr Dan Wołkowycki.
Prawdziwa dama z leśniczówki
"Zoopsycholog" - tak samą siebie nazywała prof. Simona Kossak, entuzjastka przyrody, której gawędy "Dlaczego w trawie piszczy", emitowane w Radiu Białystok, przez lata cieszyły się niesłabnącą popularnością. Czuła się tak związana z przyrodą, że przez 33 lata mieszkała w starej leśniczówce "Dziedzinka" w Puszczy Białowieskiej, bez elektryczności i bieżącej wody.
Profesor Kossak urodziła się w Krakowie, w znanej artystycznej rodzinie Kossaków. Podobnie jak sławni krewni, całe życie poświęciła swojej pasji - przyrodzie. Podjęła studia biologiczne na Wydziale Biologii i Nauk o Ziemi Uniwersytetu Jagiellońskiego. Później przyjechała do Białowieży, gdzie kontynuowała prace badawcze. Napisała ponad 150 oryginalnych opracowań naukowych i artykułów popularno-naukowych oraz trzy książki. Była pomysłodawcą unikatowego na skalę światową urządzenia ostrzegającego zwierzęta przed przejazdem pociągów. Za zasługi naukowe i popularyzowanie ochrony przyrody w 2000 roku została uhonorowana Złotym Krzyżem Zasługi, a trzy lata później medalem im. Wiktora Godlewskiego.
Jednak dla większości osób, które miały przyjemność ją spotkać, była po prostu cudownym człowiekiem. Choć zmarła niemal 3 miesiące temu, nie sposób jej zapomnieć.
Harcerze dla skrzywdzonych przez ludzi
O tym, że przyrodzie poświęcają się nie tylko jednostki, ale całe grupy, nie trzeba przekonywać nikogo w Łomży. Drużyna harcerska "Ptaki Ptakom" powstała w tym mieście w 1990 roku. Od tego czasu harcerze zorganizowali wiele akcji mających na celu ochronę przyrody: systematycznie zbierają wnyki i pułapki na leśne zwierzęta, zawieszają budki lęgowe dla ptaków, sprzątają lasy na wiosnę, znajdują właścicieli pieskom ze schroniska, zimą dokarmiają ptaki. Chronią również miejskie trawniki, piętnując właścicieli psów, niesprzątających po swoich pupilach.Wielu mieszkańców łomżyńskich osiedli spotkało na trawnikach przed blokami tabliczki ośmieszające takie osoby.
Harcerze najwięcej czasu poświęcają jednak opiece nad zwierzętami, które zostały skrzywdzone przez człowieka.
- Ostatnio udało nam się uratować grubodzioba. To rzadki ptak, żyjący jedynie w koronach drzew - mówi Krzysztof Pyczot, zastępowy drużyny. - Po miesięcznej kuracji został wypuszczony, ale na tyle się z nami zaprzyjaźnił, że widujemy go czasem w okolicy leśniczówki.
Harcerze robią co mogą, aby minimalizować skutki rozwoju cywilizacyjnego. Od lat uczestniczą w akcjach "przeprowadzania" żab przez jezdnię. Na przełomie marca i kwietnia stawiają specjalne płotki i wkopywane w ziemię pojemniki na próbujące przedrzeć się przez ruchliwe jezdnie żaby.
Pensja za pasję
- Większość ludzi musi płacić za obcowanie z przyrodą. Ja natomiast za to samo dostaję pensję - żartuje dr Lech Krzysztofiak z Wigierskiego Parku Narodowego.
Natura fascynowała go od dziecka. Skończył biologię, później zrobił doktorat w Instytucie Ekologii Polskiej Akademii Nauk. Zawodowo pracuje już ćwierć wieku. Podobnie jak wielu miłośników dzikiej przyrody, jest zdania, że żeby uchronić ją przed zgubnym wpływem człowieka, nie wystarczą same zakazy. Zauważa, że ingerencja człowieka w środowisko naturalne posunęła się już zbyt daleko, by same zakazy były skuteczne.
- Teraz potrzebne są aktywne działania. Trzeba próbować naprawić to, co wcześniej zostało zniszczone. Wbrew pozorom, można na tym polu odnieść sporo sukcesów - przekonuje z zapałem dr Krzysztofiak.
Mimo młodzieńczego entuzjazmu, doktorowi daleko do młodych radykałów, którzy przygotowują spektakularne akcje medialne. On woli cichą pracę i działania "krok po kroczku".
- Niesłusznie kojarzy się ekologów tylko z młodymi ludźmi, wiszącymi na drzewach w dolinie Rospudy. Ochrona przyrody nie polega na takich gestach, robionych na użytek kamer telewizyjnych - uważa.
Pan od parków narodowych
- Ja jestem człowiekiem od ochrony przyrody. Ponad 20 lat poświęciłem tylko na to - tak mówi o sobie Krzysztof Wolfram, pomysłodawca i prezes FundacjiZielone Płuca Polski. Choć urodził się w Warszawie, a podyplomowe studia z zakresu ochrony przyrody ukończył na Akademii Rolniczej w Krakowie. Całe swoje życie związał z północno-wschodnią Polską, a w zasadzie z przyrodą tej części kraju. Pomagał lub sam przygotowywał powstanie około 50 rezerwatów przyrody trzech parków narodowych i czterech parków krajobrazowych. Został za to wyróżniony Złotym i Srebrnym Krzyżem Zasługi oraz Nagrodą im. Kurta Bindinga. To on znowelizował ustawę o lasach, ochronie przyrody, zagospodarowaniu przestrzennym oraz o ochronie zwierząt. Jednak jak sam mówi, ciągle jest coś do zrobienia.
- Praca prawdziwego ekologa polega na stałym, systematycznym i niekończącym się tłumaczeniu, na czym polega istota ochrony środowiska. Wydaje mi się, że ludzie, kiedy dorastają i zaczynają samodzielne życie, zapominają o tym. Ja jednak ciągle wierzę, że przyjdzie taki czas, kiedy docenimy naturę. Powrót do uznania praw przyrody oraz ekologicznego stylu życia już widać w krajach Europy Zachodniej. Mam nadzieję, że wkrótce przyjdzie i tu - mówi Krzysztof Wolfram.
Żeby Mazurski był Narodowy
Nie sposób wymienić wszystkich projektów, które realizuje dr Jerzy Kruszelnicki, pracownik naukowy Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. Na potrzeby ONZ przygotowuje konwencję o ochronie wód słodkich na świecie, a także prowadzi programy ochrony rzadkich gatunków i ekosystemów. Zajmuje się projektowaniem rezerwatów przyrody - to dzięki niemu powstał Rezerwat Pierwoz i Rezerwat Krutynia Dolna. Poza tym uczestniczył w 1992 roku w tworzeniu Parku Narodowego w Turcji i od lat zabiega o przekształcenie MazurskiegoParku Krajobrazowego w park narodowy.
- Ta idea ma już 40 lat. To paradoks, że na terenie Mazur nie ma żadnego parku narodowego, podczas gdy na Podlasiu są cztery - mówi dr Jerzy Kruszelnicki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna