Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pusty dom nie przedstawia żadnej wartości

Irena Poczobut
Komuś, kto sam dużo przeszedł, łatwiej jest zrozumieć potrzeby drugiego człowieka i wyciągnąć do niego rękę - mówi pani Krystyna, która prowadzi zastępczą rodzinę zawodową i wychowuje pięcioro dzieci. Wszystkie są siostrami.
Komuś, kto sam dużo przeszedł, łatwiej jest zrozumieć potrzeby drugiego człowieka i wyciągnąć do niego rękę - mówi pani Krystyna, która prowadzi zastępczą rodzinę zawodową i wychowuje pięcioro dzieci. Wszystkie są siostrami.
Region. Zupełnie nie myślę o tym, że to cudze dzieciaki. Wyobrażam sobie, iż są moje, bo tak jest o wiele lepiej - mówi Krystyna Kotowicz, która prowadzi wielodzietną rodzinę zawodową.

Przyjęła pod swój dach pięć dziewczyn. Zwykle zwracają się do niej "babciu", a gdy czują się bardziej samotne i opuszczone... "mamo".
Siostry trafiły tutaj decyzją sądu rodzinnego.

Więcej uczucia

Miały być trzy miesiące, ale są już prawie trzy lata.

- Przyjechałyśmy do babci na dzień przed świętami Bożego Narodzenia - wspomina 16-letnia Martyna, najstarsza z sióstr.

Miały sporo szczęścia, że nie skierowano ich do pogotowia opiekuńczego.

- Na pewno jest tutaj więcej miłości, jak w domu - dodaje młodsza o rok Ania.
Oprócz nich jest jeszcze Eliza, która ma 12 lat oraz maluchy: 7-letnia Kamila i 5-letnia Magda. Ciągle przesiadują swojej opiekunce na kolanach, przytulają się do niej, całują. Młodszym dziewczynkom łatwiej odnaleźć się w nowej sytuacji.

- Kochana mamo! - prześcigają się w okazywaniu jej uczuć. Ofiarują jej laurki w kształcie serca i obrazki przedstawiające zastępczą rodzinę.

Są szlachetni ludzie

Decyzji o jej założeniu pani Krystyna nie podjęła przypadkiem. Życie jej nie rozpieszczało, ale gdyby nie pomoc obcych ludzi, zamieniłoby się w prawdziwy dramat.

- Moja córka, Iwona, żyje, dzięki temu, że miała przeszczep - opowiada kobieta z trudem opanowując wzruszenie. - Czułam, że mam dług wobec świata i muszę go jakoś spłacić.

Najpierw córka pani Krystyny chciała wziąć dzieci na wychowanie, ale nie pozwolono jej, ponieważ ma pierwszą grupę inwalidzką. Potem szczęścia spróbował jej syn i udało się. Do dzisiaj jest szczęśliwym opiekunem zastępczym i natchnął odwagą własną matkę.

Pani Krystyna podjęła wyzwanie i teraz zachęca inne osoby do niesienia pomocy najsłabszym i najbardziej bezbronnym. Chyba, że ktoś nie lubi dzieci albo wydaje mu się, że na rodzinie zastępczej dorobi się fortuny. Wtedy lepiej dać sobie spokój. Pani Krystyna ma na każde dziecko po 648 złotych, ale wszystko wydaje na ich potrzeby. Nie wzięła ich pod swój dach dla pieniędzy.

- Moje dzieci już są dorosłe i co ja bym robiła sama w tych czterech ścianach?! - pyta nie oczekując odpowiedzi. - Pusty dom nie przedstawia dla mnie żadnej wartości.

Smutki i radości

Oczywiście problemy są jak w każdej rodzinie. Dziewczynki muszą mieć dyscyplinę, bo inaczej nie zapanowałaby nad nimi. Największa trudność, to zagadnienie ich do nauki.

Zdarzają się też zwykłe nieporozumienia.

- Początkowo myślałam, że Martyna robi na złość stawiając wszystko odwrotnie, niż ja. Po dłuższym czasie okazało się, że jest leworęczna.

Dziewczęta musiały nauczyć się sprzątać, wynosić śmieci. Ale nie brakuje też przyjemności. Martyna, Ania i Eliza były właśnie na wakacjach w Karpaczu. Ledwo przyjechały, a już planują kolejną wyprawę.

- Pojedziemy, wszystkie razem do Anglii - mówi "babcia". Mieszka tam jedna z jej córek.
Często też robią wypady do domku w Becejłach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna