PZU domaga się od szpitala gigantycznych składek

Nie mam zamiaru płacić tak gigantycznych pieniędzy - mówi Waldemar Kwaterski, dyrektor szpitala w Sejnach. Jego suwalski odpowiednik - Adam Szałanda jednak płacić będzie.
- Wynegocjowaliśmy stosunkowo dobrą składkę - tłumaczy.

W Polsce trwa zamieszanie związane z nowymi przepisami dotyczącymi odszkodowań za błędy lekarskie. Pieniądze będzie teraz można uzyskać znacznie szybciej. Rozpatrywaniem poszczególnych spraw ma się zająć specjalna komisja. Do tej pory robiły to sądy.

Ubezpieczyciel, czyli w tym przypadku PZU, uznał jednak, że szpitale powinny wykupić dodatkowe ubezpieczenie. Spór toczy się o wysokość składki.
- W przypadku naszego szpitala wyliczono ją aż na 383 tys. zł - informuje dyr. Kwaterski. - Ja takimi pieniędzmi po prostu nie dysponuję.

Narzeka, że nawet centrala PZU nie potrafiła udzielić jednoznacznej odpowiedzi, skąd wzięła się taka akurat suma. Z tego, co usłyszał dyr. Szałanda wynika z kolei, że pod uwagę brano np. to, jak często pacjenci danej placówki występują o odszkodowania. - Widać wypadliśmy całkiem dobrze, skoro musimy zapłacić 430 tys. zł, czyli znacznie mniej niż np. szpital w Łomży - dodaje.

To ubezpieczenie placówki muszą wykupić niezależnie od tego, które płaciły do tej pory. Tu składka też niska nie jest. Np. w Sejnach wyniosła w tym roku 170 tys. zł.

- Nasz szpital nie jest jedynym, który się z tym nie zgadza - przypomina dyr. Kwaterski. - Interweniowałem już w tej sprawie w ministerstwie zdrowia oraz u wojewody podlaskiego.

W piątek w Białymstoku ma dojść do spotkania poświęconego wysokości składek. - Jeżeli nie zostaną obniżone, tego ubezpieczenia nie wykupimy - zastrzega dyrektor sejneńskiego szpitala. - Najwyżej jak ktoś nas pozwie, zapłacimy odszkodowanie z własnych środków.