Radni nie zgodzili się na budowę nowego urzędu

- No to dalej będziemy siedzieli w tej poniemieckiej oberży - komentuje wójt Józef Laskowski.

Siedziba gminnych władz, od niepamiętnych czasów ta sama, okazała rzeczywiście nie jest. Wygląda jak jeden z domów. I to raczej zabytkowych.

Urzędnicy mają trudne warunki pracy, jeszcze gorzej jest z interesantami.
- Taka siedziba wpływa na wizerunek gminy - mówi wójt. - Miejscowi już się przyzwyczaili, ale jak ktoś przyjedzie z zewnątrz, to po prostu wstyd.

Do budowy nowego urzędu Laskowski przymierzał się od dłuższego czasu. Jak zapewniał, nie chodzi mu o jakiś gigantyczny gmach ze złotymi klamkami, ale o niewielki, ale funkcjonalny budynek.
- Koszty nie byłyby wyższe niż 1,5 mln zł - przekonywał radnych.

Ci jednak uznali, że przynajmniej na razie na taką budowę gminy nie stać. Musi ona najpierw pospłacać kredyty zaciągnięte na inne inwestycje.

- Niby daleko nam do przewidzianego prawem limitu zadłużenia, ale, jak twierdzą specjaliści w tej dziedzinie, gminy mające bardzo ograniczone możliwości uzyskiwania dochodów powinny być bardzo ostrożne w zaciąganiu kolejnych zobowiązań finansowych - tłumaczył Walenty Wałejko, przewodniczący rady. - Bo może się okazać, że nie będzie nas stać na spłatę długów.

Dlatego radni wykreślili budowę urzędu z planów. Uznali, że w gminie są znacznie ważniejsze inwestycje. Jeżeli więc pojawią się jakieś dodatkowe środki pochodzące np. ze sprzedaży gminnego mienia, zostaną
one przeznaczone nie na projekt urzędu, lecz na remonty lokalnych dróg.

Według radnych, do pomysłu budowy urzędu będzie można wrócić najwcześniej za rok, może dwa.
Tę decyzję radni podjęli podczas tej samej sesji, w czasie której uchwalili wniosek o rozpisanie referendum w sprawie odwołania wójta.