Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Radny może stracić mandat

ika
archiwum
Wyrok dla samorządowca za kontakty z SB

Sąd Okręgowy w Białymstoku uznał, że radny powiatu monieckiego - Tadeusz D. złożył nieprawdziwe oświadczenie lustracyjne. D. straci prawo wybieralności w wyborach parlamentarnych i samorządowych na trzy lata. Przez ten czas obowiązuje go też zakaz pełnienia funkcji publicznych. Na razie jednak radny zachowuje mandat, ponieważ wydany w piątek wyrok nie jest prawomocny.

Tadeusz D. oświadczenie lustracyjne złożył w 2010 r., gdy kandydował do rady powiatu. W oświadczeniu zaprzeczył pracy, służbie lub współpracy z organami bezpieczeństwa państwa. Tymczasem IPN posiada materiały, jakoby Tadeusz D. na początku lat 80-tych ub. wieku został zwerbowany w charakterze tajnego współpracownika Służby Bezpieczeństwa. Miał podpisać "lojalkę" i przyjąć pseudonim "Ala". Zdaniem prokuratorów IPN można uznać, że od stycznia 1982 r. do co najmniej wiosny 1983 r. doszło do około 10 spotkań, w trakcie których Tadeusz D. przekazywał funkcjonariuszom informacje o nieprawidłowościach w funkcjonowaniu Spółdzielni Kółek Rolniczych, sekretarzu gminy w Jaświłach, którego postępowanie uważał za naganne oraz kwocie i miejscu ulokowania składek członków "Solidarności".

D. był bowiem w tamtym czasie wiceprzewodniczącym Zarządu Gminnego NSZZ Rolników Indywidualnych "Solidarność". Jak zeznał w sądzie wysoko postawiony funkcjonariusz SB, D. znalazł się w kręgu zainteresowania służb właśnie ze względu na działalność opozycyjną w środowisku wiejskim.

Przesłuchiwany przed sądem Tadeusz D. przyznał, że w grudniu 1981 r. faktycznie został przewieziony na posterunek Milicji Obywatelskiej w Jaświłach i podpisał wówczas jakiś dokument. Drugiego natomiast nie pamięta, choć nie zaprzecza, że to jego podpis widnieje na zobowiązaniu do współpracy. Twierdzi jednak, że był przekonany, że zobowiązanie to dotyczyło "przestrzegania porządku prawnego obowiązującego w PRL". Dlatego nie ujawnił tego epizodu w oświadczeniu lustracyjnym.

- Nie skojarzyłem faktów. To był mój błąd - tłumaczył się na rozprawie Tadeusz D. - Byłem zastraszony, obawiałem się internowania. Miałem młodsze rodzeństwo na utrzymaniu, a w niedalekiej przyszłości miał się odbyć mój ślub. Poza tym nie miałem zamiaru na nikogo donosić z opozycji. W kontaktach z funkcjonariuszami SB nie przekazywałem informacji, narażających kogokolwiek. Mówiłem o tym, co było już powszechnie wiadome. Od samego początku unikałem też spotkania z funkcjonariuszami SB.

Prokurator IPN twierdził, że za swoją pomoc Tadeusz D. otrzymał plik książek oraz rozrzutnik obornika. W tej kwestii samorządowiec zdecydowanie zaprzeczył.
- To była tylko jedna książka, którą traktowałem ją jako prezent ślubny - mówił. - Poza tym nie otrzymywałem od funkcjonariuszy żadnych pieniędzy bądź innej formy gratyfikacji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna