Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ratują życie, a później wypuszczają do lasu

LIDIA MALINOWSKA
Niemal każdego dnia ludzie przywożą do Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt w Mikołajówce koło Szypliszek jakieś chore zwierzę, które wymaga starannej opieki.

- Zdarza się też, że dzwonią tylko z prośbą o poradę - mówi Franciszek Januszewicz, właściciel zwierzęcego azylu. - Najczęściej pytają, co zrobić ze znalezionym w lesie chorym ptakiem, czy małą, wychudzoną sarenką, która zapewne zgubiła mamę.

Świątek, piątek i niedziela...

Ten wyjątkowy ośrodek w Mikołajówce powstał 2005 roku.
- O taką decyzję ministerstwa ochrony środowiska nie było łatwo - zdradza Januszewicz. - Musieliśmy spełnić przeróżne wymagania. Na szczęście nasze i naszych podopiecznych udało się. Zapewne dlatego, że głęboko w to wierzyliśmy i byliśmy świadomi tego, jak trudnego zadania chcemy się podjąć.
Bo łatwo, jak mówią sami właściciele "szpitala dla zwierząt" nigdy nie jest. Bez względu na porę roku, porę dnia, czy pogodę muszą być w pełni dyspozycyjni, aby zajmować się zwierzętami, które do nich trafiają.

- Dla zwierzaka nie powiem, że dziś niedziela i nie dam mu gazety do czytania, aby czymś się zajął, nawet gdyby była to Współczesna - żartuje pan Franciszek. - Poświęcam im swój czas i obdarzam uczuciem płynącym z głębi serca.

Franciszek Januszewicz miłość do wszystkich zwierząt pielęgnuje w sobie od dziecka. Jego zdaniem dzięki miłości są wstanie przetrwać najgorsze trudności, nawet finansowe. A tych niestety nie brakuje, bo ośrodek rehabilitacji utrzymuje tylko i wyłącznie z własnych pieniędzy.

Najwięcej bocianów

Każde zwierzę, które trafia do Mikołajówki jest traktowane na równi. Pod czujnym okiem małżeństwa Januszewiczów i stałą kontrolą zaprzyjaźnionego lekarza weterynarii bociany, jastrzębie czy też sarny zbierają siły i kurują się, aby z powrotem wrócić do lasu.

- Nie ma nic piękniejszego niż chwila kiedy mamy stu procentową pewność, że udało się nam przywrócić kolejne zwierzę do środowiska naturalnego - mówi pan Franciszek. - Dajemy im nowe życie.
Stałymi bywalcami ośrodka już od kilku lat są bociany. Najczęściej trafiają tam po zderzeniu ze słupem elektrycznym z połamanymi skrzydłami.

Obecnie pan Franciszek opiekuje się Kajtkiem. Ptak niczym ułożony pies przychodzi do swojego opiekuna na zawołanie. Niestety w tym roku jeszcze nie odleci. Wymaga dalszego leczenia.
Rehabilitacji poddawana jest również kawka ze złamanym skrzydłem, jastrząb, który zderzył się z pędzącym autem i małe sówki, które pewnie mama sowa wyrzuciła z gniazda.

Karmią z butelki

Szczególnej opieki wymagają cztery małe sarenki przywiezione spod Augustowa.
- Są bardzo słabe, dlatego karmimy je mlekiem z butelek - mówi Januszewicz. - Ciągną smoka jak niemowlaki.

Szczególnym opiekunem jest natomiast stary łabędź, któremu amputowano skrzydło. Zdaniem pana Franciszka ptak nie nadaje się do funkcjonowania w normalnych warunkach.
Większość zwierząt z Mikołajówki wraca do zdrowia. Niestety są też takie, które od razu trzeba uśpić. Dla ich dobra.

Jednak Franciszek Januszewicz nie poddaje się i robi wszystko, co w jego mocy, aby je ratować. Nie boi się, że zwierzę zrobi mu krzywdę.
- Bardziej agresywni od zwierząt są ludzie - twierdzi.

Chcesz wiedzieć więcej? Kliknij na MM Suwałki, aby zobaczyć co się ostatnio wydarzyło.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna