Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rekolekcje w sieci

Krzysztof Ogiolda(nto) [email protected]
W sieci znaleźć można co najmniej kilkadziesiąt propozycji adwentowych rekolekcji ternetowych. Prowadzą je zakonnicy z różnych zgromadzeń i coraz częściej także parafie.
W sieci znaleźć można co najmniej kilkadziesiąt propozycji adwentowych rekolekcji ternetowych. Prowadzą je zakonnicy z różnych zgromadzeń i coraz częściej także parafie. A. Chomicz
"Brzytwą po schematach" to tytuł adwentowych rekolekcji w internecie, do których zapraszają młodzi jezuici. W sieci jest coraz więcej podobnych propozycji. Aby odprawić takie rekolekcje, nie trzeba udawać się do kościoła ani nawet w ogóle wychodzić z domu.

Można je bowiem znaleźć na Facebooku. Wystarczy wpisać profil "Brzytwą po schematach" i kliknąć "lubię to". Codziennie przez cały adwent polscy klerycy ze zgromadzenia jezuitów studiujący w Rzymie zapraszają tam do refleksji nad fragmentem Pisma św., ale przede wszystkim do osobistej modlitwy przed Bogiem.

- Znajdź na modlitwę 15-25 minut w ciagu dnia, tak, by nikt i nic ci w tym czasie nie przeszkadzało. Pamiętaj też, że rekolekcje i modlitwa to droga, więc się nie spiesz - podążaj w swoim tempie i nie chciej od razu być na mecie. Jeśli będziesz czuł potrzebę, powtórz tę próbę o innej porze - pisali wczoraj jezuici, zachęcając do przeczytania, przemyślenia i przemodlenia fragmentu hymnu Zachariasza z Ewangelii wg św. Łukasza.

Poczytaj Biblię w sieci

W sieci znaleźć można co najmniej kilkadziesiąt propozycji adwentowych rekolekcji internetowych. Prowadzą je zakonnicy z różnych zgromadzeń i coraz częściej także parafie. Formy bywają różne. Na stronie dominikanie.pl o. Paweł Kozacki wygłasza dwuminutowe kazanie komentujące krótki fragment Ewangelii. W sam raz, żeby przed wyjściem do pracy zatrzymać się przy Panu Bogu pomiędzy załatwieniem bieżącej poczty elektronicznej i przeczytaniem najnowszych wiadomości na portalach.
Serwis internetowy www.duchowy.pl także wychodzi od cytatu z Pisma św., ale obudowuje go dość obszernymi komentarzami przygotowanymi przez przeoryszę jednego z zakonów. "Spojrzenie na Jezusa" pomaga zrozumieć przeczytany tekst. "Spojrzenie na człowieka" zderza ewangeliczny fragment z życiem człowieka. Każda z części kończy się pytaniami. Są one okazją do zastanowienia się nad sobą czy wręcz do rachunku sumienia. Całość podsumowują postanowienia internauty.

- "Słowo na fejsie" umieściliśmy także na Facebooku - mówi ks. Andrzej Sikorski z serwisu duchowy.pl. - Codzienne adwentowe rozważania, które tam umieszczamy, wynikają z Biblii. Chcemy w adwencie zachęcić ludzi do czytania Pisma św., by było ono obecne nie tylko w kościołach, ale i w naszych domach. A także na Facebooku, gdzie coraz więcej ludzi ma swoje profile.

Ojciec Grzegorz Ginter, były policjant, a obecnie jezuita z Gdyni, razem z grupą młodych absolwentek teologii - każda z nich mieszka w innym mieście - na stronie www.e-dr.jezuici.pl proponuje adwentowe rekolekcje oparte na ćwiczeniach św. Ignacego z Loyoli. Codziennie jeden z trojga autorów prowadzi rekolekcyjne "zajęcia".

- Dajemy ludziom nie tyle gotowe teksty do przemyślenia, co metodę modlitwy i trochę ich z tą osobistą modlitwą zostawiamy - mówi o. Grzegorz. - By dzięki temu Pan Bóg do nich przemówił, a oni przeżyli lepiej okres adwentu.

Właśnie w adwencie, który jest czasem radosnego oczekiwania na przyjście Pana Jezusa i na święta Bożego Narodzenia, rekolekcje organizuje się, oczywiście nie tylko w necie. Odbywają się one w wielu parafiach.

Kiedy nie masz czasu na roraty

- Ale do naszych kościołów przychodzi w dużych miastach 30 procent mieszkańców, w małych miejscowościach i na wioskach więcej, ale przecież daleko nie wszyscy - mówi ks. Andrzej Sikorski. - Stąd zaproszenie do przeżywania adwentu w necie. Już Jan Paweł II uczył, że internet jest znakomitym narzędziem ewangelizacji. Skoro ludzie, nie tylko młodzi, serfują po sieci, to nie może w niej zabraknąć także Kościoła. I to Kościoła otwartego zarówno na katolików, jak i na ludzi poszukujących. Trzeba jednak pamiętać, że internet jest narzędziem, a nie celem samym w sobie. Ma prowadzić do Kościoła, przyciągnąć ludzi do wspólnoty, a nie zastępować ją. Choćby dlatego, że w rzeczywistości wirtualnej sakramentów przyjmować nie można.

Sama forma rekolekcji w internecie jest dość nowa. Ale rozczaruje się ten, kto oczekiwałby po wejściu do sieci jakichś teologicznych fajerwerków i nadzwyczajnych atrakcji wizualnych. Rekolekcje te w pewnym sensie są nawet trudniejsze od tradycyjnych, odprawianych w kościele, bo wymagają od uczestników samodyscypliny. Trzeba przecież samemu przeczytać zaproponowane teksty, samemu podjąć refleksję nad tym, co przeczytane, wreszcie samemu się modlić, bo bez tego prawdziwych rekolekcji nie ma. Ani w internecie, ani w parafii.

Do kogo więc adresowane są "rekolekcje na Facebooku"? Przede wszystkim do młodych, dla których internet jest naturalnym sposobem komunikacji. Skoro tam nie tylko szukają informacji o świecie, ale i przeżywają swoje emocje i uczucia, to i odpowiedzi na pytania o wiarę szukają w sieci.

O co wstydzicie się zapytać

Internetowe rekolekcje są próbą zainteresowania Panem Bogiem i życiem duchowym nie tylko kościelnych "pierwszych skrzypiec", ale także osób, które z jakichś powodów przestały się angażować w coniedzielne praktyki parafialne, ale wciąż im zależy na więzi z Bogiem. A co najważniejsze z rekolekcji w sieci mogą łatwo skorzystać ci, którzy, zabiegani i zapracowani, nie mogą zdążyć choćby na odprawiane wcześnie rano lub po południu czy wieczorem roraty w kościele. Na internetowe rekolekcje można "wpaść" choćby późnym wieczorem czy o północy, na chwilę przed snem, kiedy już dzieci są w łóżkach, a telewizor wyłączony. - Moje doświadczenie pokazuje, że rekolekcji w internecie szukają przede wszystkim ci, którzy do kościoła na długą mszę św. z nauką pójść nie mogą - mówi ks. Grzegorz Ginter.

- Na przykład młode mamy opiekujące się swoim dzidziusiem albo osoby chore. Na naszą stronę wchodzą też osoby z zagranicy, które na inne rekolekcje po polsku często w ogóle nie mają szans.
Ale kto wie, czy największą zaletą wirtualnych rekolekcji nie jest szansa na kontakt z duszpasterzem przy jednoczesnym zachowaniu charakterystycznej dla internetu anonimowości. Nie ma u nas tradycji, by po wysłuchanym kazaniu rekolekcyjnym w kościele prosić księdza o wyjaśnienia, jeśli się czegoś nie zrozumiało albo polemizować, jeśli nie do końca zgadzamy się z usłyszanym słowem. O kazaniu rekolekcyjnym pozytywnie lub krytycznie rozmawia się co najwyżej z domownikami przy kolacji.

Podczas rekolekcji internetowych, przedstawiając się imieniem, a nawet nickiem, łatwiej bez skrępowania zapytać o swoje wątpliwości związane z kościelnym nauczaniem o in vitro, przyznać się, że się nie wie, co to jest niepokalane poczęcie Matki Bożej, opowiedzieć o bólu i żalu do Pana Boga, bo właśnie zmarło komuś dziecko, powiedzieć szczerze o lęku przed dawno nieodbywaną spowiedzią czy o tym, że jeszcze chodzimy na mszę w niedzielę, ale nie bardzo rozumiemy gesty, znaki i słowa, które widzimy i słyszymy przy ołtarzu.

- Dostaję bardzo dużo takich pytań drogą e-mailową - mówi ks. Sikorski. - Listy elektroniczne przychodzą codziennie i staram się odpowiadać na nie jak najprędzej. Internet jest współczesnym areopagiem, miejscem publicznym. Ludzie nie wstydzą się tu zadawać pytania i opowiadać szczerze o swoim życiu. A my, jak św. Paweł na ateńskim areopagu, głosimy w porę i nie w porę Ewangelię i miłość Bożą.

- W naszym Internetowym Domu Rekolekcyjnym prowadzimy specjalny "zeszyt", czyli księgę gości - dodaje o. Grzegorz. - Wielu ludzi opisuje tam swoje przeżycia, problemy i refleksje. Pojawiają się tam także świadectwa tego, co przeżyli w czasie rekolekcji. Mam wrażenie, że internet jest dzisiaj podstawowym sposobem katechizacji dorosłych, skoro w parafiach katechizujemy głównie dzieci.

Spowiedź tylko w realu

Najistotniejszą różnicą między realnymi i wirtualnymi rekolekcjami jest niemożność korzystania w sieci z sakramentów. W internecie można wymieniać informacje, a nawet modlić się razem i za siebie nawzajem, ale nie da się ani wyspowiadać, ani przyjąć komunii św.

- Żeby sakrament mógł zaistnieć - także sakrament pokuty - ten kto go udziela i ten, kto z niego korzysta muszą się spotkać twarzą w twarz bez pośrednictwa komunikatorów - mówi ks. Sikorski. - Nie przypuszczam, by Kościół szybko odstąpił od tej zasady. W sakramencie Bóg spotyka się z człowiekiem i człowiek spotyka się z drugim człowiekiem i tak pewnie zostanie.

- Teologicznie spowiedź przez internet byłaby możliwa - uważa o. Ginter. - Ale doświadczenie pokazuje, że środki pośredniczące, e-mail czy telefon przy takim kontakcie jak spowiedź raczej by przeszkadzały, niż pomagały. Te same słowa, pozornie neutralne, znaczą inaczej, jeśli zostaną poparte gestem, uśmiechem, nawet spojrzeniem. Czytając e-maila, tego nie zobaczymy. Więc nawet gdyby możliwość spowiadania przez internet była, korzystałbym z tego rzadko. Na kontakcie "na żywo" zależy mi, mimo wszystko, najbardziej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna