Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Restauracja Albatros. W Albatrosie liczy się gość

Helena Wysocka [email protected]
Bogusław Samel zarządza Albatrosem od 26 lat. Za swoją pracę był wielokrotnie nagradzany. - To zasługa wszystkich pracowników spółdzielni, dla których liczy się przede wszystkim klient - twierdzi prezes.
Bogusław Samel zarządza Albatrosem od 26 lat. Za swoją pracę był wielokrotnie nagradzany. - To zasługa wszystkich pracowników spółdzielni, dla których liczy się przede wszystkim klient - twierdzi prezes. Dorota Naumczyk
Jedni mówią, że to Beata pomogła Albatrosowi przetrwać ciężkie czasy. Drudzy, że sukces jest zasługą Bogusława Samela, który od ponad ćwierć wieku szefuje augustowskiemu Społem. A kiedy zasiadał na fotelu prezesa, spółdzielnia chyliła się ku upadkowi. Trzeba więc było Samelowego uporu, aby ją podźwignąć.

- Szef słynie z powiedzenia: jak coś robisz, rób dobrze - opowiadają pracownicy restauracji. - Zresztą, sam też hołduje tej zasadzie. To przynosi wymierne efekty. Ale Samel pytany o receptę na sukces wskazuje swoich pracowników. - To pasjonaci - twierdzi. - Nie liczą godzin, z sercem podchodzą do gości. A do tego świetnie gotują. Turyści zajadają się linem w śmietanie, czy leśnym zawijańcem - pysznym schabem w rumianym naleśnikowym płaszczyku z borowikowym nadzieniem, który jest - co tu kryć - nową legendą Albatrosa.

Klientów w położonej obok bulwarów Netty restauracji wciąż nie brakuje. Nawet poza sezonem turystycznym. W czwartki młode pokolenie przychodzi tu na dyskoteki, w piątki starsi na dancingi. Muzyka leci na żywo.

- Gramy wszystko - mówi Marek Maciejewski z zespołu. - A "Beata z Albatrosa" to rzecz jasna standard. Moim zdaniem, to ona przyciąga ludzi z całego świata. Chcą zobaczyć miejsce, w którym zrodziła się piosenka. A może liczą na to, że spotkają jej bohaterkę?

Rzadziej, ale wciąż wpada do lokalu Janusz Laskowski - twórca zrodzonego pół wieku temu hitu. Pojawiają się również inni artyści, ale nie są już tak rozbawieni, jak przed laty. Najczęściej siadają w kącie, twarze zakrywają okularami przeciwsłonecznymi, jedzą i chwalą. Mówią na przykład, że takiego strogonowa jak w Albatrosie to ze świecą szukać.

Na głęboką wodę

Na początku lat 90. Społem padały jeden po drugim. Augustowskie też chyliło się ku upadkowi. Wtedy do firmy przyszedł Bogusław Samel. Młody, zdolny augustowianin, który po studiach wrócił do rodzinnego miasta, bo nie wyobraża sobie, że mógłby mieszkać gdzie indziej. Kilkanaście lat pracował w administracji.

- Pewnego razu zdałem sobie sprawę z tego, że ja nic twórczego nie robię - wspomina. - Chciałem zobaczyć, czy coś potrafię i rzuciłem się na głęboką wodę.

To była praca w chylącej się wówczas ku upadkowi spółdzielni "Społem", gdzie zaproponowano mu stanowisko prezesa. Wyprowadzenie firmy na prostą kosztowało bardzo wiele i energii, i czasu. Trzeba było ciąć koszty, dostosować się do wymogów rynku. A to wcale nie było takie proste. Za każdą decyzją stał człowiek. Ot, choćby w takim Albatrosie, dwadzieścia lat temu każdy pracownik miał specjalizację. Był tam szef, dwóch zastępców, kierownik sali, kucharz, pomocnik kucharza, zmywająca, czy "obieraczka" warzyw, a także fachowiec od smażenia, czy gotowania. W lokalu wciąż wspominają niektórych kolegów. Choćby panią Stefcię, która obierała ziemniaki. Parę razy dziennie wpadała do kuchni i jęczała, że chce jeść. A pierwszego szefa kuchni Franciszka Ejsmonta nikt nie mógł nauczyć, że steków nie rozklepuje się za mocno, bo uciekną soki. Kiwał głową, przytakiwał, a i tak robił swoje. Kierownicy przymykali na to oko, bo nie można było inaczej. Pan Franciszek był bowiem najlepszym kucharzem w okolicy.

Dawną załogę tworzyło około 50 osób. Gdzie są ci ludzie? Wyjechali, pozmieniali zawody, wielu nie żyje. Dziś kadra liczy kilkanaście osób. Poznikali kierownicy, a jak trzeba, kelnerzy zastępują sprzątaczki, a kucharki kelnerów. W Albatrosie jest tak, jak mówi prezes: nikt nie liczy godzin.

Albatrosy wciąż wiszą

W augustowskim Społem, w paru opasłych kronikach jest wiele zdjęć sprzed lat. Zarówno z otwarcia spółdzielni, jak też z Albatrosa. Ale od czasu otwarcia restauracja zmieniła już wystrój parę razy. Wysokie loże, z których nie było widać sąsiednich stolików z siedzeniami obitymi zieloną tapicerką, zastąpiły loże mniejsze z krzesłami. Zamiast PRL-owskich żyrandoli na podwieszanym suficie zamontowano setki halogenów. Drewniany, zdarty obcasami parkiet zastąpił marmur. No i zabudowano słynny taras, na którym czekała na wejście do lokalu zniecierpliwiona klientela. Jest tam teraz druga sala, którą w razie potrzeby można połączyć z salą główną i robić imprezę nawet na 160 osób. A takie nie raz się tutaj odbywają. Choćby przyjęcia weselne.

Ostatni lifting zrobiono w Albatrosie osiem lat temu, na 45. urodziny restauracji. Ale są tam też elementy, które pozostały niezmienione od początku: bryła budynku, miedziane albatrosy - na elewacji i w środku. Jest także neon z nazwą Albatros. Jedni mówią, że mało czytelny i trąca kiczem. Drudzy zachwycają się jego niebywałym kształtem. Jedno jest pewne: neon na pewno przyciąga wzrok. A to przecież to liczy się najbardziej.

Lin palce lizać

Aby w augustowskim Albatrosie zarezerwować salę na przyjęcie trzeba czekać co najmniej rok. Odbywają się tam bankiety, wesela, dancingi i dyskoteki. Ludzie chwalą położenie lokalu - w centrum, blisko bulwarów i przy bezpłatnym parkingu.

Prezes podkreśla co innego.

- Na pierwszym miejscu stawiamy na zadowolenie naszych klientów - mówi Samel. - A naszym najważniejszym atutem jest wyśmienita kuchnia.

Pracownicy szczególnie polecają "leśnego zawijańca", który został wyróżniony w ogólnopolskim konkursie na typową potrawę regionalną turystycznym Logo POLSKA.

- To nowa legenda restauracji - dodaje prezes. - Goście przychodzą specjalnie po to, aby skosztować tej potrawy. Ale chwalą nie tylko zawijańca.

Chętnie też zamawiają szczupaka znad Netty, lina w śmietanie, czy duszonego sandacza. Niewielu potrafi oprzeć się kakorom ziemniaczanym, czy węgorzowi faszerowanemu, który przyniósł restauracji kolejne wyróżnienie. Zresztą, któż by zliczył dyplomy, które kucharze z Albatrosa otrzymali w konkursach.

- Nie spoczywamy na laurach - zapewnia prezes. - Staramy się zaskakiwać gości nowymi przysmakami. Ot, choćby fontanną czekoladową.

W turystycznych przewodnikach napisali, że Albatros to jedna z największych atrakcji Augustowa. Trudno nie przyznać temu racji.

- Nadaje miastu klimat - mówi Tadeusz Bocheński, warszawianin, który od dziesięciu lat spędza wakacje nad Neckiem. - Nie wyobrażam sobie, aby na drzwiach tego lokalu kiedykolwiek wisiała kłódka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna