Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rodzenie dzieci w towarzystwie douli

Urszula Ludwiczak [email protected]
Doula Emilia Jaworska (stoi) była przy porodzie małego Tobiasza. Rodzice chłopczyka, Agnieszka Chmur-Klińska i Piotr Kliński, do dzisiaj utrzymują kontakt ze swoją doulą.
Doula Emilia Jaworska (stoi) była przy porodzie małego Tobiasza. Rodzice chłopczyka, Agnieszka Chmur-Klińska i Piotr Kliński, do dzisiaj utrzymują kontakt ze swoją doulą. Andrzej Zgiet
Położna działa od pasa w dół, a my od pasa w górę - tłumaczy Emilia Jaworska z Białegostoku, która jako doula pomaga przy porodach.

Każdy poród jest niesamowitym przeżyciem. Ja zawsze płaczę, gdy dziecko pojawia się na świecie - mówi Emilia Jaworska, doula z Białegostoku, jedna z pierwszych w województwie podlaskim. Od kilku miesięcy pomaga kobietom w porodach. - Nie jestem położną ani lekarzem, nie wchodzę w ich kompetencje - zastrzega. - Nie zajmuję się działaniem medycznym. Daję za to przyszłym matkom i ich rodzinom pełne wsparcie fizyczne, emocjonalne i informacyjne. Pomagam w czasie ciąży, porodu, ale i po porodzie.

- To prawda. Dzięki douli mój poród przebiegał tak, jak sobie wymarzyłam: był spokojny i naturalny - potwierdza Agnieszka Chmur-Klińska z Białegostoku, mama niemal czteromiesięcznego dziś Tobiasza. - Dodawała mi otuchy, mówiła co się dzieje. I udało mi się urodzić synka bez znieczulenia, siłami natury. Była też z nami przed i po porodzie. Do dzisiaj jesteśmy w bliskich stosunkach.

Działa od pasa w górę

Pojęcie doula (w starożytnym języku greckim oznaczało służącą) pojawiło się po raz pierwszy pod koniec lat 60. w Stanach Zjednoczonych, w książce antropolożki Dany Raphael, i określało doświadczoną w swoim macierzyństwie kobietę, która wspiera młodą matkę w karmieniu piersią i opiece nad noworodkiem. Rola współczesnej douli polega na towarzyszeniu rodzącej, wspieraniu jej, pomocy w wyborze odpowiedniej pozycji i proponowaniu naturalnych metod łagodzenia bólu.

- Czasem się mówi, że położna działa od pasa w dół, a my od pasa w górę - śmieje się Emilia Jaworska.

Doula ma być kimś, kto daje rodzącej poczucie bezpieczeństwa i dodaje energii. To powrót do czasów, kiedy rodzącym kobietom towarzyszyły matki, siostry, ciotki czy przyjaciółki, a porody odbywały się w domach. Teraz, gdy dzieci przychodzą na świat w szpitalach, poród stał się wydarzeniem medycznym, w którym uczestniczą obcy ludzie: lekarze, położne. Doula jest w tym momencie kimś bliskim, zaufanym. Dzięki niej rodząca może czuć się bezpiecznie, a jej dobre samopoczucie przekłada się na lepszy i szybszy przebieg porodu.

Emilię tematyka porodu fascynowała od zawsze. Już jako kilkuletnia dziewczynka była ciekawa, jak to się odbywa.

- Sama bardzo się bałam porodu i starałam się go oswajać od młodych lat, gromadziłam mnóstwo książek na ten temat - opowiada. - Zawsze jakoś "przyciągałam" do siebie kobiety w ciąży. A gdy sama zaszłam w ciążę, czułam, że pojawienie się dziecka wiele we mnie zmieni. I zmieniło.

Gdy córka Emilki pojawiła się na świecie, jej kontakty z innymi młodymi matkami stały się jeszcze bardziej intensywne. - Najpierw założyłam stronę internetową poświęconą naturalnemu porodowi VivatPoród. A potem dowiedziałam się, że jest ktoś taki, jak doula. Pojechałam na kurs, organizowany przez Fundację Rodzić po Ludzku i okazało się, że to jest to, co chcę w życiu robić. Odkryłam, że chcę pomagać kobietom. Wiedziałam jakie to ważne. Ja rodziłam w towarzystwie męża, który był bardzo pomocny, ale brakowało mi tej kobiecej energii. Kobiety, która pozwoliłaby mi oswoić emocje, które przecież każdy poród niesie - opowiada.

Zaczęły się kursy, szkolenia, zgłębianie tematyki kobiecości i kobiecej fizjologii. Okazało się to tak fascynujące, że Emilka postanowiła zmienić swoje życie. Przeszła na pół etatu w dotychczasowej firmie. Z byciem doulą wiąże całą swoją przyszłość.

- W Polsce moda na doulę dopiero się zaczyna, choć na świecie jest to popularne. Jest nawet kilku panów, wykonujących ten zawód. A zapotrzebowanie na pomoc douli jest coraz większe, zresztą podobnie jak zainteresowanie kursami w tej dziedzinie.

Z matką musi być chemia

Emilka jednak konkurencji się nie boi.

- Bo nie każda doula pasuje do każdej przyszłej mamy - wyjaśnia. - Pierwsze spotkanie służy temu, aby sprawdzić, czy jest między nami "chemia". Przecież poród to jedno z najbardziej intymnych przeżyć kobiety, nawiązujemy bardzo bliską relację. Musi być między nami energia. Kiedy jej nie ma, nawet nie zaczynamy współpracy.

Oczekujące na dziecko kobiety pragną, by doula pomogła im oswoić naturalny lęk przed zbliżającym się bólem porodowym.

- Służą temu afirmacje i wizualizacje, który robimy z kobietami w ciąży - opowiada Emilka. - Bo naprawdę da się ten lęk oswoić! Można urodzić dziecko bez traumatycznego bólu, a nawet bez znieczulenia. I taki poród dodaje kobiecie ogromnej siły.

Mamy bardzo często radzą się, gdzie najlepiej urodzić dziecko. - Ale my nigdy nie narzucamy konkretnego szpitala - mówi doula. - Ja doradzam, by kobieta poszła i jeszcze przed porodem sama sprawdziła, jaka jest energia danego miejsca. To mama musi czuć się tam dobrze.

Emilia zawsze rozpisuje ze swoimi klientkami szczegółowy plan porodu i omawia niefarmakologiczne metody łagodzenia bólu. Na dwa tygodnie przed planowanym terminem przyjścia dziecka na świat i dwa tygodnie po jest w ciągłej gotowości. Telefon może zadzwonić o każdej porze dnia i nocy...

- To, kiedy jedziemy do szpitala, zależy już od samej mamy, czy chce ona być tam już od początku porodu, czy też woli pierwsze godziny spędzić w domu albo... na spacerze - mówi Emilka.

Zapaliła świeczki, rozpyliła olejki

Tak jak to było w przypadku Agnieszki Chmur-Klińskiej. Gdy jej znajdujący się w brzuchu synek dał znać, że właśnie przyszła pora, Agnieszka zadzwoniła po Emilkę. Ta szybko się pojawiła, ale nie pojechały prosto do szpitala.

- Akcja porodowa była jeszcze w początkowym stadium, więc poszłyśmy na 1,5-godzinny spacer z psem - wspomina Agnieszka. - Dopiero po kilku godzinach, gdy skurcze były już regularne, pojechałyśmy do szpitala.

Agnieszka rodziła w Sokółce. W porodzie, poza doulą, towarzyszył jej mąż Piotr. Emilka zadbała o odpowiedni nastrój. W sali porodowej ustawiła świeczki, olejki zapachowe. Miała też przygotowaną muzykę.

Agnieszka mogła leżeć w wannie, chodzić, przyjmować podczas porodu dowolne pozycje. Emilka ciągle ją wspierała, trzymała za rękę.

- Tobiasz urodził się po czterech godzinach od chwili, gdy zjawiliśmy się w szpitalu - opowiada Agnieszka. - Było to niezapomniane, cudowne przeżycie. Emilka dała nam ogromne wsparcie i poczucie bezpieczeństwa. To był ktoś "nasz" w szpitalu.

Agnieszka zanim zdecydowała się na poród z doulą, wiedziała, że chce rodzić naturalnie. Emilkę znała ze spotkań w ramach różnych akcji Stowarzyszenia Kobieteria.

- Dowiedziałam się na tych spotkaniach kim jest doula, czym się zajmuje i już wiedziałam, że chcę rodzić z kimś takim - wspomina młoda mama.

Z Emilką szybko przypadły sobie do gustu. Omówiły plan porodu.

- Emilka otworzyła mi oczy na wiele praw, jakie przysługują rodzącej kobiecie, mówiła, co się dzieje z ciałem podczas porodu - opowiada. - Podsunęła mi sporo ciekawych lektur, pozytywnych historii związanych z porodem. To mi pozwoliło nastawić się pozytywnie. A wiadomo, że najwięcej dzieje się w głowie.

I chociaż oficjalnie ich współpraca się zakończyła, do dziś utrzymują kontakt. Podobnie jak inne mamy, które rodziły z doulą. Łączy je teraz wyjątkowa więź.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna