Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rodzice walczą o klasę integracyjną

Julita Januszkiewicz
Nie chcemy, by nasze dzieci uczyły się gdzie indziej. W klasie integracyjnej zżyły się – mówią panie Ewa, Agnieszka, Katarzyna i Joanna, mieszkanki Czarnej Białostockiej.
Nie chcemy, by nasze dzieci uczyły się gdzie indziej. W klasie integracyjnej zżyły się – mówią panie Ewa, Agnieszka, Katarzyna i Joanna, mieszkanki Czarnej Białostockiej. Wojciech Wojtkielewicz
Nasze dzieci to nie są jakieś piłeczki, które można sobie wylosować - denerwuje się pani Agnieszka.

Na absurdalny pomysł losowania wpadła dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 2 w Czarnej Białostockiej, gdy okazało się, że w klasie czwartej integracyjnej jest o dwoje dzieci za dużo. A to nie jest zgodne z przepisami.

Konflikt rozpoczął się we wrześniu, kiedy rodzice zażądali, by zajęcia z języka angielskiego oraz informatyki odbywały się w grupach.
- Proszę sobie wyobrazić, że przy jednym komputerze musi pracować troje dzieci - zauważa pani Katarzyna, jedna z matek.

Rodzice upomnieli się też o zajęcia rewalidacyjne oraz opiekę psychologa i pedagoga. - To nie są jakieś wymysły. Tak przecież wynika z rozporządzenia o organizacji klas integra-cyjnych - zauważa pani Ewa.
Matki narzekają też, że w podstawówce nie ma windy, która jest niezbędna dla niepełnosprawnej ruchowo dziewczynki.

Dlatego spotkały się z burmistrzem Czarnej Białostockiej, któremu podlega szkoła. Chciały porozmawiać na ten temat. Wtedy Tadeusz Matejko dopatrzył się, że do klasy integracyjnej uczęszcza 22 dzieci. Według przepisów powinno być ich o dwoje mniej.
- Nie wiedziałem o tym wcześniej - zarzeka się Tadeusz Matejko, burmistrz Czarnej Białostockiej, który nakazał szefowej szkoły, by przeniosła dwoje uczniów do innych klas. Rodzice stanowczo protestują.

- To przecież jakiś absurd. Dzieci bardzo przeżywają to, że będą musiały się rozstać. Zżyły się ze sobą. Nauczyły się tutaj tolerancji dla osób niepełnosprawnych. Jak można tak postępować - denerwują się matki.
- Pani dyrektor postawiła nas pod ścianą. Usłyszałyśmy, że jeśli nie zapiszemy dzieci do innych klas, to klasa integracyjna zostanie zlikwidowana - skarżą się matki.
Na podjęcie decyzji mają one czas do wtorku.

- Zagrożono nam też, że uczniowie, którzy muszą odejść, zostaną wylosowani. To bezczelne. Czy nasze dzieci są zabawkami. Czy muszą one cierpieć za to, że ktoś kiedyś popełnił błąd. Wcześniej nikomu nie przeszkadzało, że prawo było łamane - oburzają się kobiety.
Do winy przyznaje się Jolanta Dadura, dyrektorka SP nr 2, która spokojnie stwierdza, że przeoczyła zapis w ustawie. - Żeby inne klasy nie były przepełnione, zapisywałam dzieci do oddziału integracyjnego - usprawiedliwia się.

Deklaruje nam, że nigdy nie zamierzała wśród dzieci robić losowania i zapewnia, że chce ratować klasę integracyjną. Bo jeśli zostanie ona zlikwidowana, przepadnie wyższa subwencja. A lekcje będą prowadzone bez nauczyciela wspomagającego.
- Z wychowawczynią tej klasy wytypowałyśmy ośmioro dzieci, które mogłyby zostać przeniesione do równoległych oddziałów - mówi Jolanta Dadura.
Dyrektorka obiecuje też rodzicom podział klasy na grupy.

Kiedy stwierdzamy, że klasa integracyjna tak naprawdę istniała tylko na papierze, bo szkoła nie zapewniała jej uczniom odpowiednich warunków, a przenoszenie w tej sytuacji niektórych dzieci jest zbędne, dyrektorka odpowiada, że to nieprawda. Według niej taka klasa funkcjonuje.
- Tylko wcześniej nie było takiej potrzeby, by podzielić ją na grupy - ucina Jolanta Dadura.
Przyznaje, że w szkole nie ma psychologa. Dodaje, że zajęcia rewalidacyjne odbywały się, jeśli było to konieczne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna