Dom dziecka w ostateczności
W łomżyńskim domu dziecka jest już tylko 30 dzieci. Dziesięć lat temu było ich 120. Instytucje opiekuńcze chcą, by poza garstką prawie dorosłych i najbardziej zdemoralizowanych wychowanków, którzy już popadli w konflikt z prawem, czy mieli problemy z narkotykami, nikt więcej tam nie trafiał. Ci już prawie nie mają szans na adopcję.
Łomżyńskie rodziny coraz chętniej proponują dach nad głową i normalne życie dzieciom bez rodziców.
- Jestem pedagogiem i pracowałam w przedszkolu - opowiada Marzena Pogroszewska. - Pod koniec lat 90-tych dom dziecka był przeładowany, a chciałam pomagać tym dzieciakom. Zapytałam synów i męża, czy podoba im się mój pomysł stworzenia rodziny zastępczej.
Mąż i synowie to zaakceptowali. Kilka lat temu ich dom przekształcił się w zawodowe rodzinne pogotowie opiekuńcze.
- Umieszczenie dzieci w takim pogotowiu jest prostsze - wyjaśnia Marzena Pogroszewska. - Policja, MOPS czy kurator mogą nam przywieźć dziecko nawet w środku nocy.
Pomogli już dwudziestce
Z Pogroszewskimi mieszkało już, czekając na adopcję, ponad 20 dzieci. Większość rok, albo dłużej.
- Bywa trudno - mówi pani Marzena. - Czasem dzieci w czwartej klasie nie umieją alfabetu czy tabliczki mnożenia. Niektóre trzeba nawet uczyć podstaw higieny.
Ta praca jednak daje satysfakcję całej rodzinie i ratuje dzieci przed pobytem w domu dziecka, który nie zapewniłby im takiej opieki.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?