Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rodzina walczy z lekarką. Proces o gigantyczne pieniądze

Izabela Krzewska, (luk) [email protected]
archiwum
Byliśmy zmuszeni sprzedać dom i przenieść się do mieszkania w bloku.

Po śmierci taty musiałem zacząć uczyć się zaocznie i pójść do pracy, żeby pomóc mamie nas utrzymać - mówił wczoraj przed sądem 21-letni Dawid Korycki, z trudem powstrzymując wzruszenie. - Byliśmy też zmuszeni sprzedać dom i przenieść się do mieszkania w bloku.

Sąd miał kłopoty z przesłuchaniem młodego mężczyzny, który z trudem zbierał myśli, a po wyjściu z sali rozpraw nie potrafił ukryć łez.

Dawid Korycki jest kolejnym świadkiem, zeznającym w procesie przeciwko Jolancie P., lekarce białostockiego pogotowia. Usłyszała ona zarzut nieumyślnego narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia ojca Dawida. Według prokuratury, lekarka niewłaściwie rozpoznała zawał u 43-letniego mężczyzny. Pogotowie, po przeprowadzeniu podstawowych badań, nie zabrało go do szpitala. Po trzech godzinach chory zmarł. Osierocił dwóch synów.

Teraz głównie na barkach Dawida spoczywa opieka nad młodszym bratem. 10-latek bardzo przeżył śmierć ojca, z którym - jak zeznawali świadkowie - miał bardzo bliski kontakt. Nie tylko z nim.

- Traktował mnie jak córkę, której nie miał. Był mi bardzo bliski - mówiła sądowi przesłuchana wczoraj siostrzenica zmarłego. - Po jego śmierci wszystko się zmieniło. Sytuacja materialna rodziny bardzo się pogorszyła. Ewa musi sama wychowywać dwóch synów.

Choć cierpienie ciężko jest wycenić, żona zmarłego - Ewa Korycka domaga się od oskarżonej 300 tys. zł zadośćuczynienia. Proces rozpoczął się na początku października tego roku. Wówczas Jolanta P. wyraziła żal z powodu tego, co się stało. Chciała zadośćuczynić rodzinie zmarłego. Jednak do porozumienia ostatecznie nie doszło. Wdowa, która w procesie jest oskarżycielem posiłkowym, stwierdziła, że zaoferowana kwota 15 tys. zł jest niewystarczająca.

Do tragedii doszło w lipcu 2010 r. Około godz. 23 żona 43-latka wezwała pogotowie. Mężczyzna miał dreszcze, gorączkę, skarżył się na bóle w klatce piersiowej. Według oskarżonej lekarki, gdy przyjechała karetką do mężczyzny, ani wywiad z chorym, ani jego badanie (m.in. wynik EKG i pomiaru ciśnienia) nie wskazywały na niedokrwienie mięśnia sercowego czy stan przedzawałowy. Dlatego uznała, że u mężczyzny rozwija się infekcja, zrobiła zastrzyk przeciwbólowy i zaleciła, w przypadku utrzymywania się dolegliwości, udanie się rano do przychodni rodzinnej.

Stan chorego szybko się pogorszył. Około godz. 3 stracił przytomność. Mimo 50-minutowej reanimacji, mężczyzny nie udało się uratować.

Oskarżona nie przyznaje się do zarzutów. Stanowisku Jolanty P. przeczy jednak opinia biegłych z zakresu medycyny sądowej. Uważają oni, że zapis EKG wskazywał na niedokrwienie mięśnia sercowego u pacjenta. Biegli mają zostać przesłuchani na kolejnej rozprawie, która odbędzie się na początku stycznia. Niewykluczone, że wtedy proces się zakończy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna