Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rolnicy: Nie wiemy jak przetrwać tę biedę

Barbara Kociakowska
- Na takim pastwisku krowy się nie najedzą - mówi  Leszek Dzienis, rolnik z Pogorzałek, i pokazuje resztki suchej, wypalonej przez słońce trawy
- Na takim pastwisku krowy się nie najedzą - mówi Leszek Dzienis, rolnik z Pogorzałek, i pokazuje resztki suchej, wypalonej przez słońce trawy Wojciech Wojtkielewicz
Czasem budzę się w nocy i zastanawiam, jak to dalej będzie - martwi się Leszek Dzienis z wsi Pogorzałki. - Czym wykarmię swoje krowy?

Leszek Dzienis z Pogorzałek (gm. Dobrzyniewo Duże) mówi, że takiej suszy to, jak żyje, nie pamięta. Opowiada, że na tych łąkach, które dziś są zupełnie wyschnięte, kiedyś stała woda. Zdarzało się, że siano pływało. Ale udawało się je wysuszyć i było co dać krowom. Wtedy wszystko rosło jak na drożdżach: kukurydza, zboża, trawa. A teraz?

Pan Leszek ma niecałe 12 hektarów swoich gruntów, resztę stanowią nieformalne dzierżawy. Hoduje 10 krów.

- Ale czym mam je wykarmić? - pyta. I pokazuje całkowicie wypaloną przez słońce łąkę, z której udało mu się zebrać tylko pierwszy pokos trawy.

- Siana starczy zaledwie do połowy zimy - ocenia. - Jeśli chciałbym teraz sprzedać krowy, dostałbym za nie połowę tego, ile warte były jeszcze kilka miesięcy temu. A co ma zrobić rolnik, który ma 100 sztuk krów i zaciągnięty kredyt? Jest w jeszcze gorszej sytuacji.

Mówi, że wiosną można było kupić belę siana za 40 zł. Teraz trzeba zapłacić już 200 zł. Co robić? Wziąć kredyt i kupić paszę? A kto wie, co będzie dalej. Dodaje, że w jego gospodarstwie zboża nie były takie złe, bo miał oziminy, ale w żywieniu bydła najważniejsze są pasze objętościowe. Siano musi być.

- Trzeba będzie jakoś przetrwać tę biedę - załamuje ręce pan Leszek. - Nie myślę już o zarobku, o tym ile krowy dadzą mleka, tylko żeby jakoś przeżyły. To dla mnie najważniejsze.

- Jeśli moglibyśmy liczyć na jakąś pomoc ze strony rządu, byłoby super - dodaje Grzegorz Płoński z wsi Jabłoń-Piotrowce (gm. Nowe Piekuty). - Ale słyszymy, że producenci mleka raczej z niej nie będą w stanie skorzystać. Komisja, która szacowała straty suszowe w moim gospodarstwie, powiedziała, żeby nie robić sobie większych nadziei.

Grzegorz Płoński nadziei więc sobie nie robi. Wie jedno - musi jakoś przetrwać. Na razie pożegnał się z planami dotyczącymi kolejnych inwestycji i powiększenia stada (ma 50 krów dojnych, a razem z "młodzieżą" stado liczy 70 sztuk). Przeciwnie - ocenia, że będzie musiał sprzedać część bydła, nawet około 20 proc., a dla pozostałych krów dokupić paszy od tych rolników, którzy mają więcej ziemi. Tyle, że teraz pasza kosztuje dużo więcej niż w ubiegłym roku. Wydatki więc będą ogromne.

W gospodarstwie Płońskiego najbardziej ucierpiały trawy i kukurydza. Straty na użytkach zielonych ocenia na 70 proc., czyli zebrał tylko 30 proc. tego, co w poprzednich latach. Nie dość, że paszy będzie mniej, to będzie ona gorszej jakości.

- Każdy producent mleka został dotknięty suszą - podkreśla Stanisław Rogalski z Czechowizny (gm. Knyszyn), rolnik, członek zarządu Podlaskiej Izby Rolniczej. - Nie ma gospodarza, który nie poniósłby strat.

Tłumaczy, że producenci mleka zebrali tylko połowę pasz objętościowych. Drugi pokos traw przepadł, trzeci podobnie. Tylko pierwszy był normalny. Z kukurydzą wcale nie jest lepiej niż z trawami. Dlatego rolnicy będą musieli wyprzedawać bydło - już zaczęli to robić. A masowa wyprzedaż doprowadziła do załamania rynku wołowiny - cena żywca jest bardzo niska.
- Sytuacja jest krytyczna - przyznaje Rogalski.

Mówi, że woj. podlaskie w tym roku dotknęło wiele plag jednocześnie: afrykański pomór świń, straty łowieckie, susza, a jednocześnie prawie 13 tysięcy producentów mleka musi zapłacić gigantyczne kary za nadprodukcję (łącznie aż 171 mln zł kary).

Stanisław Rogalski był we wrześniu na rolniczej manifestacji w Brukseli. Jednak gospodarze za wiele tam nie osiągnęli. Opowiada, że Komisja Europejska zaproponowała rolnikom pół miliarda euro do podziału. Ale suszy rolniczej nie zauważyła, przynajmniej w Polsce. Nie wiadomo więc, ile nasi rolnicy otrzymają z tej puli pieniędzy.

- Na razie karminy krowy tym, co mamy, staramy się przetrwać - mówi Rogalski. - A czy przetrwamy? Okaże się wiosną.

Dlaczego producentom mleka, pomimo, że są w dramatycznej sytuacji, tak trudno uzyskać pomoc? To wynika ze specyfiki tzw. produkcji mieszanej - roślinno- zwierzęcej. W całym gospodarstwie straty mają wynieść 30 proc. Problem w tym, że produkcja mleka jeszcze nie spadła. Stanie się to dopiero zimą, kiedy zaczną się kończyć pasze.

Polski rząd przeznaczył na pomoc dla poszkodowanych przez suszę rolników 450 mln zł. Na co mogą oni liczyć? Przede wszystkim na tzw. rekompensaty suszowe - 400 zł na hektar gruntów dotkniętych suszą oraz 800 zł na 1 ha powierzchni owocujących upraw drzew i krzewów owocowych. Rolnicy, którzy nie mieli ubezpieczonych upraw, dostaną tylko połowę tej stawki. Inne formy pomocy to: dopłaty do oprocentowania kredytów preferencyjnych przeznaczonych na wznowienie produkcji, odroczenie terminu płatności bieżących składek KRUS i rozłożenie ich na dogodne raty, odroczenie terminu płatności i rozłożenie na raty z tytułu umów sprzedaży i dzierżawy nieruchomości Zasobu Własności Rolnej Skarbu Państwa oraz udzielenie ulg w czynszu. Natomiast wójtowie i burmistrzowie mogą zastosować ulgi w podatku rolnym.

Grzegorz Leszczyński, prezes Podlaskiej Izby Rolniczej, zauważa, że aby otrzymać rekompensatę suszową, trzeba mieć oszacowane straty i złożyć wniosek w ARiMR jeszcze we wrześniu. Ten termin jest dużym wyzwaniem dla komisji szacujących. Robią wszystko, by zdążyć "obsłużyć" poszkodowane gospodarstwa.

- Ten system szacowania strat należałoby zmienić - podkreśla prezes Podlaskiej Izby Rolniczej. - Wprowadził on dużo zamieszania.

Bo choć wszyscy widzieli, że jest susza, trzeba było czekać na potwierdzenie tego przez Instytut Uprawy, Nawożenia i Gleboznawstwa w Puławach (ten oceniał to na podstawie danych z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej).

- To komisja powinna stwierdzić, czy w danym gospodarstwie jest susza, a nie ktoś z instytutu - irytuje się Leszczyński. - Instytut ma za mało stacji pomiarowych, a deszcze padały w tym roku punktowo.

W trakcie szacowania strat wielokrotnie zmieniały się kalkulatory. Fakt, że na korzyść rolników, ale narobiły trochę zamieszania. Komisje musiały od nowa wyliczać straty. Ostatnie zmiany dotyczyły gospodarstw prowadzących produkcję zwierzęcą. Komisje mogą już brać pod uwagę spadek cen (np. bardzo znaczący na rynku mleka) oraz konieczność zakupu pasz niezbędnych do utrzymania stad do nowego sezonu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna