Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rolnik: Sąsiad ściął moje drzewa. Zapłaci prawie 200 tys. zł

A. Panasiuk
- 31 drzew rosło na mojej działce, a Piotr sobie je pościnał - mówi Włodzimierz Zdanowski.
- 31 drzew rosło na mojej działce, a Piotr sobie je pościnał - mówi Włodzimierz Zdanowski. Fot. A. Panasiuk
Pan Piotr myślał, że wycina swoje drzewa. Ale sąsiad uznał to za kradzież. Na sporze jeden stracił, drugi nie zyskał

Gdyby panowie Włodzimierz i Piotr jakoś się dogadali, mogliby skorzystać obaj. A tak ich spory o warte parę tysięcy złotych drzewa doprowadziły do tego, że Piotr ma zapłacić prawie 200 tys. zł, a Włodzimierz nie zyska z tego właściwie nic.

Wszystko zaczęło się w listopadzie 2014 roku, gdy Włodzimierz Zdanowski pojawił się na swojej działce i stanął jak wryty. Drzewa, które na niej rosły, zostały wycięte. A pan Piotr, właściciel sąsiedniej działki, czyścił leżące pnie.

- To moje drzewo! - zakrzyknął Zdanowski.

Pan Piotr stwierdził jednak, iż drzewa są jego. - Wycinam je, gdyż trwają prace scaleniowe i po ich zakończeniu zmienią się granice działek, i wtedy to, co moje, będzie twoje - oświadczył.

Z tego co udało się nam ustalić, sporne drzewa rosły na granicy obu działek. Obaj właściciele uważali je za swoje. A drzewa w najlepsze rosły. Ale gdy we wsi organizowano scalenia gruntów, pan Piotr postanowił je wyciąć, bo bał się, że akurat ta część działki trafi się Zdanowskiemu.

Zdanowski zawiadomił policję. Oskarżył Piotra S. o wycięcie 31 drzew o wartości około 2 tys. zł. Funkcjonariusze, którzy pojawili się na miejscu zdarzenia, mieli spory kłopot z ustaleniem prawdy. Nie mogli bowiem określić przebiegu starej granicy między działkami, gdyż nie znaleźli tam starych słupów granicznych, a jedynie te oznaczające przebieg nowo wyznaczonej granicy.

Z zeznań złożonych przez poprzednią właścicielkę działki Piotra S. wynikało, iż była ona przekonana o tym, że drzewa należały do niej, a później do pana Piotra.

Spór rozstrzygnął geodeta, który odtworzył granicę działek sprzed ich scalenia. Okazało się, że tylko jeden pień po ściętym drzewie znajdował się na działce pana Piotra, reszta znajdowała się albo na granicy, albo na działce Zdanowskiego.

Prokurator postanowił jednak śledztwo umorzyć, uznając, że „Piotr S. dokonując wycięcia drzew był przekonany, że stanowią one jego własność i rosną na jego działce i jego czyn nie zawiera znamion czynu zabronionego”.

Włodzimierz Zdanowski nie dawał jednak za wygraną, gdyż zostałby z przysłowiową figą z makiem.

W końcu przy sporym udziale policji i prokuratora w roku 2015 sąsiedzi zawarli jakiś kompromis. Grube drewno miał zabrać Zdanowski, a gałęzie pan Piotr.

Wszystko niby skończyło się dobrze. Ale nie do końca. Powodów do zadowolenia nie ma z pewnością pan Piotr. Sprawą bowiem zainteresował się Urząd Gminy Narewka i ukarał go za nielegalną wycinkę. A kara jest surowa, bo aż 191.266, 30 zł.

A i Zdanowski nie jest do końca zadowolony...

- Dla mnie sprawa ciągle nie jest zakończona. Chcę mieć czarno na białym do kogo należały te drzewa - upiera się Włodzimierz Zdanowski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna