Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Romantyczne, niedorzeczne, infantylne, a czasem wręcz głupie. Pocałunki w filmie. Przez całe dekady były pod znacznym obstrzałem cenzorów

Gabriela Pewińska
Gabriela Pewińska
Pocałunki przez całe dekady były pod znacznym obstrzałem cenzorów. Dlatego nie mogły być zbyt wyuzdane. W polskim kinie przedwojennym dopuszczone były jedynie te niewinne, cmokaski – mówi Grzegorz Rogowski z Instytutu Audiowizualnego Filmoteki Narodowej. W 1930 roku, gdy na ekrany wszedł film „Maroko”, widzowie ujrzeli, jak Marlena Dietrich całuje – pierwszy raz w historii kina – kobietę!

W przedwojennych filmach całowali się inaczej niż w powojennych?

Oczywiście! Przede wszystkim przed wojną obowiązywała cenzura, która wycinała z filmu pocałunki namiętne. Inspiracją dla polskich cenzorów był niesławny kodeks Haysa obowiązujący w latach 30. w Stanach Zjednoczonych. Zabraniał pokazywania nagości, seksu, porodów czy przekleństw. Cenzorskie nożyczki wycinały wszystko, co było niemoralne, a producenci bali się przekraczać ustalone normy w obawie przed możliwością zablokowania filmu.

Znany jest chociażby proces z cenzurą o sławną kwestię: „Frankly, my dear, I don’t give a damn”. Ostatnie słowo, będące przekleństwem, miało w ogóle nie paść z ekranu. Ostatecznie wytwórnia wygrała. A gdyby nie to, kwestia z „Przeminęło z wiatrem”, zaliczana do jednego z 10 najważniejszych cytatów filmowych, przepadłaby na dobre.

O pocałunki, na szczęście, nikt się jednak nie sądził. Pokłosiem cenzury jest jednak to, jak myślimy dziś o kinie okresu II RP. W filmach z tamtych lat mężczyźni zawsze są szarmanccy, natomiast kobiety eteryczne i eleganckie. Dziś wzdychamy: „Ach, kiedyś to było...”. Ale to zupełnie tak, jakby opierać wizję mieszkania w wielkim mieście na filmie „Tylko mnie kochaj”, kwestię budowy domu na „Nigdy w życiu”, a historii – na „Czterech pancernych i psie”.

Autorka książki „Seks na ekranie” Linda Williams wspomina, że to pocałunki na ekranie uczyły ją seksualności. Przyprawiały o gęsią skórkę. Pisze o Thomasie Edisonie, który sfilmował niewinny pocałunek kilka miesięcy po narodzinach kina. To było jak objawienie!

Pocałunki przez całe dekady były pod znacznym obstrzałem cenzorów. Dlatego nie mogły być zbyt wyuzdane. W polskim kinie przedwojennym dopuszczone były jedynie te niewinne, cmokaski... Nic więcej. Cenzura zakazywała nie tylko tego, co niemoralne w polskich filmach, ale z uporem maniaka wycinała co odważniejsze sceny z filmów zagranicznych. Słynny „Dziennik upadłej dziewczyny” z 1929 roku został tak ogołocony, że polscy recenzenci nie byli nawet w stanie powiedzieć, o czym był ten film...

Oczywiście, istniał drugi, podziemny obieg filmowy. W takim Berlinie produkowano filmy, powiedzmy, dość niegrzeczne. Nie bano się ani odważniejszych pocałunków, ani konsekwencji, które z całowania mogły wynikać. Tytuły te sprowadzano także do Polski. Z tym, że nie wyświetlano ich w kinach, ale w prywatnych domach.

Najsłynniejsze filmowe pocałunki z dawnych lat?

W Polsce nie doczekaliśmy się ikonicznego pocałunku, który zawładnąłby popkulturą. Bardzo ładny i estetyczny pocałunek był na pewno w „Manewrach miłosnych”. Całują się Tola Mankiewiczówna i Aleksander Żabczyński, na balu maskowym. Robią to z pasją i znawstwem tematu, trzeba przyznać... Choć do namiętności, w kwestii stylu, jeszcze im daleko. Ta ekranowa para była tak świetnie dobrana, że powtórzyli pierwszy sukces, a także nagrali kolejną scenę pocałunku w filmie „Pani minister tańczy”.

O gorączce zmysłów w akcie całowania można mówić raczej w kinie hollywoodzkim i to z lat 40. Mistrzami w tej dziedzinie byli Humphrey Bogart i Clark Gable. Bo w końcu, czym byłyby „Casablanca” czy „Przeminęło z wiatrem” bez pocałunku? To był główny magnes reklamowy. Te sceny pojawiały się na plakatach, a także na reklamowych fotosach. To, co świetnie sprzedaje się dziś, doskonale sprzedawało się i kiedyś – romans miał największe wzięcie.

Bogart zmysłowo palił papierosa, ale akurat w całowaniu ponoć nie celował. Krytycy pisali, że wysuwał do pocałunku usta jak koń chwytający kostkę cukru...

Mimo to, gdy czasem ostro przyciągał kobietę do siebie, ona bez problemu ulegała mu, na dodatek odchylając do tyłu głowę. Robił, co chciał. Wszyscy pamiętamy też pocałunek z „Przeminęło z wiatrem”, kiedy Rhett Butler niemalże siłą bierze w objęcia Scarlett, zapowiadając, że pocałuje ją tak, jak jeszcze nikt jej wcześniej nie całował.

„Pocałuj mnie tak, jakby to był ostatni raz” – prosi Bogarta Ingrid Bergman. Pocałunek z „Casablanki”, zdaniem wspomnianej Williams, odgrywa rolę podniecającego swędzenia...

W historii kina styl i odwaga w kwestii całowania zmieniały się w zasadzie co dekadę, jak moda. Po 1939 roku cenzura zelżała i można było sobie pozwolić na nieco śmielsze sceny. Rewolucja seksualna lat 60. i 70. to już był przełom, od tego czasu filmowy pocałunek był ledwie mało znaczącym pretekstem do ciągu dalszego... I mówię tu nie tylko o Hollywood, ale także o Polsce, gdzie filmy w końcu stały się mniej „teatralne”, postaci żywsze, a sam pocałunek po prostu prawdziwszy.

W polskim przedwojennym kinie mamy jakiegoś Bogarta, który siłą brał się do całowania?

Było z tym słabo. Polskie pocałunki należą raczej do tych romantycznych, a przez to są niedorzeczne, infantylne, wręcz głupie. Przeważnie poprzedzają je jakieś idiotyczne sceny wyznania miłości.

W jednym z filmów gwiazda tamtych lat Tamara Wiśniewska toczy specyficzną grę wstępną, obrzucając kochanka wyzwiskami w stylu: Ty okrutniku! Ty zimna duszo! Żaden z polskich aktorów nie miał charyzmy Bogarta czy Gable’a. Najbliżej do nich było może Brodniewiczowi, ale to najbliżej, to jednak wciąż bardzo daleko.

Zupełnie inny typ wdzięku miał Żabczyński. Bez wątpienia, trzeba przyznać, że umiał całować kobietę na ekranie, a także pięknie ją komplementować. Nie było w tym jednak nic brawurowego, jak to bywało w kinie amerykańskim. Powiedzmy więc, że Żabczyński był prymusem „polskiej szkoły całowania na ekranie”.

Całowano nie tylko w usta...

Były i słynne pocałunki... w rękę. Któż z nas nie pamięta sceny z „Titanica” z 1997 roku, gdy grana przez Kate Winslet Rose schodzi po schodach na kolację, a ukochany całuje jej dłoń na powitanie... Takie sceny nie są rzadkością i w starym kinie, tu wynikały jednak z obyczajowości wyższych sfer, które najczęściej podglądano na ekranie.

Z pocałunkami jest jeszcze jedna zaskakująca dziś widza rzecz. Mówię tu o pocałunkach przyjacielskich, których w polskich filmach jest mnóstwo.

Przyjacielskich?

O ile nadal doskonale odczytujemy intencję przyświecającą całowaniu w czoło czy w rękę, o tyle dystans międzyludzki w kwestii przyjacielskiego pocałunku zwiększył się znacznie. Dawniej mężczyźni na znak przyjaźni – na przykład w czasie picia alkoholu – kwitowali przyjaźń siarczystym pocałunkiem w usta. Taka najgłośniejsza forma manifestowania w ten sposób męskiej przyjaźni to chociażby ikoniczne zdjęcia Breżniewa i Honeckera. Dziś mało który mężczyzna by się na coś takiego odważył…

Jak całuje przedwojenny amant polskiego kina?

Amant w dawnym kinie to był mężczyzna z reguły starszy, doświadczony, ot choćby wspomniany Franciszek Brodniewicz. Aktor, który w zasadzie grywał tylko amantów. Reprezentował typ dojrzałego, idealnego mężczyzny, którego każda kobieta chciałaby z miejsca poślubić. Ale, czy całował na ekranie jakoś szczególnie, nie bardzo sobie przypominam...

W początkach kina wielu aktorów grało dość teatralnie albo nie miało jeszcze obycia z kamerą. Brodniewicz gra z Norą Ney w „Córce generała Pankratowa”. Jest tam scena pocałunku, ale zanim do niego dochodzi, Nora Ney rzuca się Brodniewiczowi na szyję i wyznaje melodramatycznym tonem: Kocham pana! Pamiętam, gdy pokazaliśmy ten film w warszawskim kinie Iluzjon, publiczność, miast się wzruszyć podniosłością chwili, zwijała się ze śmiechu...

W filmie tym mamy także jedną z najbardziej odważnych scen pocałunku w historii przedwojennego kina i aż dziwię się, że przeszła ona przez cenzurę. Główna bohaterka, grana przez Ney, odwiedza konspiratora Bolesława, drukującego w mieszkaniu ulotki. Żeby je ukryć przed wtargnięciem cenzury, Ney rozbiera się, rzucając sukienkę na maszynę drukarską. Zostaje w samej bieliźnie. Trudno się dziwić, że konspirator z miejsca bierze się do całowania. Dość namiętne zbliżenie warg kwituje cenzorskie cięcie, choć przecież wszyscy wiedzą, że na pocałunku się nie skończyło...

Do całowania chętnie się brał na wieki wieków amant Mieczysław Cybulski.

Ja go nazywam pieńkiem drewna.

Trudno się dziwić, skoro namiętnie... hodował kaktusy. Ale jego pasją były też samochody. Krytycy pisali, że „siedząc przy kierownicy auta, zawsze wjeżdża nim w serce ukochanej”... Potrafił całować?

O ile Bodo to był rasowy, elegancki mężczyzna, o tyle Cybulski był typem „chłopaka z sąsiedztwa”. Żaden salonowiec. Grzeczny, ułożony, zawsze wie, co powiedzieć i jak się zachować. Jego pocałunki nie były specjalnie spektakularne, szczerze mówiąc, to chyba najnudniejsze pocałunki w historii polskiego kina.

Pocałunek w przedwojennym kinie musiał wystarczyć za cały zakazany na ekranie erotyzm.

Musiał. To było najwięcej, co można było pokazać. Czasem więc ten jeden dozwolony pocałunek rozpalano do granic możliwości, przekraczając tabu. I tak w 1930 roku, gdy na ekrany wszedł film „Maroko”, widzowie ujrzeli, jak Marlena Dietrich całuje – pierwszy raz w historii kina – kobietę!

Pierwsza scena pocałunku między mężczyznami, który był oczywiście zawoalowany przyjaźnią, ale czujne oko i tak zauważy relację romantyczną między dwójką bohaterów, to film „Skrzydła” z 1927 roku. W Polsce także próbowano tego fortelu, chociaż jedynie w przebierankowej formie. W filmie „Czy Lucyna to dziewczyna” z 1934 roku widzimy teoretycznie dwóch całujących się mężczyzn, z tym, że jeden to kobieta przebrana za mężczyznę.

Ponoć trudną sprawą było udźwiękowienie pocałunku. Mówiło się, że na ekranie „brzmi jak… świst pary z wybuchającego kotła”.

Dźwięk zniszczył karierę wielu gwiazdom epoki niemej, ale zmusił także do zupełnie innego sposobu gry. Wystarczy spojrzeć na filmy nieme. Tam sceny pocałunku grane są gestem, bardzo często również oczami. Wszystko podbijały tzw. tinty, czyli odpowiednie barwienie taśmy na jeden kolor. W scenach pocałunku stawała się ona różowa, podkreślając romantyczną relację między bohaterami. Era dźwięku zmusiła reżyserów do zrewidowania scen miłosnych. Oczy nie grały już tak ważnej roli. Zaczął liczyć się dialog, który czasem nawet… zastępował pocałunek, na który wszyscy czekali. Tak było chociażby w finałowej scenie „Casablanki”.

Mówiliśmy o całujących amantach, a co z amantkami?

Często całowała się na ekranie Ina Benita, ale kochliwa była też prywatnie. Filmowe seksbomby i wampy na ekranie zawsze mężczyźnie ulegały i z rozkoszą pozwalały się całować, choć generalnie wyglądało to tak, jakby przed całowaniem się wzbraniały. Był też typ polskiej amantki, niewinnej dziewczyny z bielonego dworku. W role te najchętniej wcielała się Jadwiga Smosarska. Pocałunek w jej wykonaniu był sztywny i na dystans. Nie przypominam sobie Smosarskiej omdlałej z rozkoszy.

Jest jeszcze jedna historia, niemniej nie wiem, na ile prawdziwa, dotyczy aktorki Zofii Kajzerówny. Była kochanką generała Kasprzyckiego, który bardzo chętnie przychodził na plan filmowy „Czarnych diamentów”. W tym filmie grana przez Kajzerównę bohaterka zakochuje się w inżynierze Nawracie i, pomimo kilku niebezpiecznie intymnych scen, o dziwo… nie całują się!

Dlaczego?
Kasprzycki był podobno chorobliwie zazdrosny o Kajzerównę i kto wie, do czego byłby zdolny, gdyby ta pocałowała innego.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Romantyczne, niedorzeczne, infantylne, a czasem wręcz głupie. Pocałunki w filmie. Przez całe dekady były pod znacznym obstrzałem cenzorów - Dziennik Bałtycki

Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna