Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rozsądek zgubiony w lesie

Kazimierz Radzajewski
- Geodeci spowodowali, że obaj jesteśmy "w lesie” - mówił Jan Galej (po prawej), pokazując mapę Janowi Sakowiczowi. Nabywca i sprzedawca działki nie wiedzieli o lesie, którego nie ma.
- Geodeci spowodowali, że obaj jesteśmy "w lesie” - mówił Jan Galej (po prawej), pokazując mapę Janowi Sakowiczowi. Nabywca i sprzedawca działki nie wiedzieli o lesie, którego nie ma. K. Radzajewski
Wodziłówka k.KnyszynaTu był las, gdy jeszcze nie było nas. Teraz też jest las, choć tylko na mapach geodetów - mówią mieszkańcy Wodziłówki k. Knyszyna. Las, którego nie ma, stał się zmorą nabywców siedliska. Geodeci idą w zaparte. - Jest las na mapie, to musi być - mówią i zakazali im budowy domu.

Bracia Jan i Wacław Galejowie z Knyszyna kupili w ub. roku 40-arową działkę. Wystąpili do starostwa w Mońkach o pozwolenia, bo zamarzyła się im budowa daczy.

Las jak fatamorgana

- Tam rosły tylko pokrzywy, ale geodeci stwierdzili, że w tym miejscu jest las i zabronili budowy. Sprowadziłem ich do Wodziłówki i wtedy także urzędniczka z wydziału ochrony środowiska "naocznie" stwierdziła, że "ona lasu nie widzi, ale skoro na mapie jest, to ona też nie wyda pozytywnej opinii"Nic nie pomógł też dokument z nadleśnictwa, w którym miejsce te nazywa się "halizną"odłogiem - opowiadał Jan Galej.
W 2002 r. gleboznawca z urzędu wojewódzkiego wykonał klasyfikację gruntów w gminie Knyszyn. Potem geodeci wyłożyli mapy do wglądu w magistracie, by zainteresowani mogli nanieść korekty. Mieszkańcy Wodziłówki o tym jednak nie wiedzieli. To był ich błąd, bo geodeci - nie sprawdzając stanu faktycznego - nanieśli na mapy to, czego nie ma.
- Pewnie mają plany z czasów Zygmunta Augusta, który w Wodziłówce miał swój dwór - żartował Jan Galej.
O mapach nie wiedział też Jan Sakowicz, poprzedni właściciel działki "zalesionej" przez geodetów.
- Nie wrabiałbym człowieka w taki zakup! - stwierdził Sakowicz.

Mapy zza biurka

Tymczasem z mapy wynika, że cała wieś pobudowana jest w lesie.
- To mój dom też stoi w "kniei"? - zdziwił się Wiesław Zabielski.
- Jestem przekonany, że mapy i klasyfikacja gruntów zostały zrobiona zza biurka - dodał Jan Galej.
Galejowie złożyli odwołanie do wojewody, a jak to nie pomoże, wówczas skierują pozew do sądu na urzędy i osoby, które wydały decyzję niezgodną z prawdą.
- To potwierdza nasze ustalenia o podobnych błędach pracowników. Także z takich powodów zwolniliśmy w sierpniu z pracy kierowniczkę geodetów. Na pewno pomożemy panu Galejowi - zareagował wicestarosta Jan Zabielski, który wcześniej także był... geodetą w tym urzędzie.
"Współczesna" sprawdzi skuteczność obietnicy wicestarosty.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna