Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ruszył proces bohatera serialu Rolnicy. Podlasie. Kamil T. jest oskarżony o kradzież balotów z sianokiszonką. "Nie miał co dać jeść krowom"

Izabela Krzewska
Izabela Krzewska
Proces ruszył mimo nieobecności oskarżonego. Ten przyznał się do winy, choć z treści jego wyjaśnień wynika, że bele zamierzał zwrócić następnego dnia
Proces ruszył mimo nieobecności oskarżonego. Ten przyznał się do winy, choć z treści jego wyjaśnień wynika, że bele zamierzał zwrócić następnego dnia fot. Wojciech Wojtkielewicz/ Polska Press
38-latek wpadł "na gorącym uczynku" ze skradzionym łupem na przyczepce. Zatrzymał go właściciel balotów, który założył na polu fotopułapkę, a w jednej z bel - zostawił nadajnik GPS.

W środę przed Sądem Rejonowym w Białymstoku ruszył proces w tej sprawie. Oskarżony mieszkaniec gm. Poświętne przyznał się do winy. Opowiedział, że dzień przed kradzieżą skończyła mu się sianokiszonka.

Nie miałem, co dać krowom do jedzenia. Postanowiłem pojechać na te pole do Marynek, zabrać 11 sztuk bel, a następnego dnia pojechać na swoje pole, zabrać swoich 11 sztuk i oddać - takie wyjaśnienia Kamil T. złożył w śledztwie.

Sąd przesłuchać go nie mógł, bowiem mężczyzna nie stawił się na pierwszej rozprawie.

Czytaj też:

Z jego wcześniejszych relacji wynikało, że zapas swoich ponad 80 balotów trzymał na polu, na które nie mógł dojechać ponieważ "bobry zrobiły zaporę przy mostku, woda się spiętrzyła i zalała wjazd". Tamę zniszczył, ale musiał poczekać, aż woda spłynie.

Śledczy nie uznali tego za pożyczkę, ale kradzież. Pokrzywdzony to Dariusz Bieliński, który mieszka w innej miejscowości, więc nie mógł stale pilnować swojej własności. Dlatego, gdy bele z sianokiszonką zaczęły znikać, zainstalował tam fotopułapkę, a w jednej z bel - nadajnik, GPS. 1 kwietnia br., około 4 rano kamera z czujnikiem zarejestrowała ruch i wysłała na telefon rolnika zdjęcie ciągnika z przyczepą. Pan Dariusz ruszył do Marynek z bratem i żoną. Po drodze zatrzymali Kamila T. Ten początkowo wypierał się. Twierdził, że wiezie bele z innej miejscowości. Wezwano policję.

Pojechaliśmy na podwórko oskarżonego. Jego mama przyszła. "Trzeba mieć jakieś dowody" - mówiła. Odpowiedziałem, że mam. Wiedziałem, w której beli był GPS. Wyjąłem go i pokazałem - zeznawał w sądzie Dariusz Bieliński.

Za kradzież oskarżonemu grozi 5 lat więzienia. Kamil T. chciał się dobrowolnie poddać karze. Prokurator zgodził się na grzywnę w wysokości 5 tys. zł, ale nie zgodził się pokrzywdzony. Choć skradzione w kwietniu baloty odzyskał, domaga się zadośćuczynienia i odszkodowania za ponad 70 skradzionych wcześniej. Nie ma bowiem wątpliwości, że za ich zniknięciem także stoi Kamil T.

Zobacz także:

Na to dowodów jednak nie ma. Póki co sąd zdecydował o powołaniu biegłego z zakresu rolnictwa, który określi precyzyjnie wartość szkody - czyli tych balotów ujętych w akcie oskarżenia. Pokrzywdzony oszacował ją na niecałe 2,8 tys. zł.

Kolejną rozprawę odroczono do 7 grudnia.

Formalnie Kamil T. jest niekarany, ale ma na koncie nieprawomocny wyrok 6 miesięcy więzienia w zawieszeniu za znęcanie się nad psem. Proces odwoławczy, po apelacji Kamila T., ma ruszyć na początku listopada.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak postępować, aby chronić się przed bólami pleców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna