Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rynek nie, Planty tak!

Anna Mierzyńska [email protected]
Białostoczanie wolą wypoczywać w parku, a nie na kamiennym Rynku Kościuszki. Także koncertów organizowanych przez Białostocki Ośrodek Kultury słucha się tu przyjemniej niż na rynku.
Białostoczanie wolą wypoczywać w parku, a nie na kamiennym Rynku Kościuszki. Także koncertów organizowanych przez Białostocki Ośrodek Kultury słucha się tu przyjemniej niż na rynku. BOK
Białystok Miasto rozwija się niezależnie od starań miejscowych władz, w kierunkach niekoniecznie przez nich przewidywanych. Mieszkańcy stolicy regionu sami wiedzą, jak poradzić sobie z kamienną pustynią w centrum miasta i gdzie spędzać wolny czas. A sugestie włodarzy puszczają mimo uszu.

Centrum nam pustoszeje, trzeba je ratować, zaludnić, ożywić - mówili jeszcze niedawno białostoccy włodarze. I zaczęli działać. Stworzyli plany przebudowy rynku, teraz są one realizowane. Ma być dużo kamiennych płyt, bardzo dużo pubów, kawiarni i ogródków piwnych, za to mało zieleni. Ale białostoczanie nie czekają na realizację tych pomysłów. Coraz gromadniej opuszczają centrum - znaleźli bowiem lepsze miejsca do wypoczynku.

Jedno położone jest tuż obok kamiennej pustyni, tym łatwiej więc ją opuścić. Chodzi o Park Planty. W weekendy odwiedzają go tłumy! Wystarczy przejść główną alejką w sobotnie czy niedzielne popołudnie, by to stwierdzić. Ludzi jest tyle, że chwilami trudno się poruszać. Nikogo jednak nie zraża ciasnota ani ogromne kolejki do lodów czy gofrów - białostoczanie stoją w nich wyjątkowo karnie. To właśnie tutaj w sezonie letnim spotykają się całe rodziny.

Białostoczanie wolą park

W parku jest znacznie przyjemniej niż na rzeczywiście pustym rynku: dużo cienia i relaksującej zieleni, alejki, fontanny, mnóstwo ławek, Pałac Branickich, od czasu do czasu jakaś muzyka. Koncerty na Plantach podczas wakacji organizuje Białostocki Ośrodek Kultury i chwała mu za to, bo występy gromadzą sporą publiczność.

Znacznie częściej jednak można tu posłuchać występów spontanicznych artystów. Młodzi ludzie grają na bębnach lub gitarach, tańczą, trenują taniec z ogniem czy hip hop. I nikomu to nie przeszkadza, bo na Plantach miejsca wystarcza dla wszystkich. Oblegane są też okoliczne knajpki, których nie ma zbyt dużo. Przydałoby się kilka nowych... Niestety, park nie leży w polu zainteresowań władz miejskich i knajpki co prawda mają powstać, ale na rynku, a nie przy parku. Włodarze zdaje się tak zapatrzyli się na Rynek Kościuszki, że stracili z oczu inne rejony miasta. I właśnie dlatego próbują sztucznie ożywić miejski plac, zamiast stwarzać mieszkańcom coraz lepsze warunki wypoczynku kilkaset metrów dalej. Co więcej, w magistracie pojawiają się nawet pomysły, by wyrzucić z parku budki z lodami, bo... szpecą.
Wizja urzędników wygląda więc tak: otwórzmy lokale gastronomiczne na rynku, a zamknijmy w parku. Dlaczego? Bo w parku jest dużo ludzi, a w centrum mało, a władze chcą mieć mieszkańców na głównym placu, a nie poza nim... Ten plan może się jednak nie powieść, głównie dlatego, że życie lubi się toczyć własnym torem, niezależnym od urzędników. Za kilka miesięcy otwarta zostanie nowa galeria handlowa przy ul. Świętojańskiej, czyli tuż obok wschodniej granicy parku. A stamtąd niedaleko już do galerii "Biała".

Nie ma wątpliwości, że to właśnie ta trasa stanie się najczęściej uczęszczanym "szlakiem weekendowym" w mieście: park - Alfa - Biała (albo w odwrotnym kierunku). Mieszkańcy będą mieli na tym szlaku i kina, i restauracje, i sklepy najróżniejszych branż, i wspaniałe miejsce do wypoczynku na świeżym powietrzu. Nie wróży to dobrze Rynkowi Kościuszki, opustoszałemu tym bardziej, że nie ma już na nim ruchu i autobusy zatrzymują się na innych ulicach, więc nawet pasażerowie autobusów nie muszą tu już przychodzić.

Centrum nam się przesuwa!

Trzeba wreszcie spojrzeć rzeczywistości prosto w oczy: centrum Białegostoku przesuwa się na południowy-wschód, czyli na Osiedle Mickiewicza. Nie tak daleko od historycznego Śródmieścia, ale jednak... Walka z tą tendencją przypomina nieco walkę z wiatrakami. Może więc lepiej nie tracić na nią sił, tylko przyjąć do wiadomości i spróbować tak zorganizować tę przestrzeń, by białostoczanom było wygodnie i by może przy okazji weekendowych spacerów zajrzeli jednak na Rynek Kościuszki?

Autobusy na głównym placu raczej by temu celowi pomogły, coż, skoro już ich nie ma. Pomogły by także bezkolizyjne przejścia dla pieszych przez ul. Legionową - wtedy powstałoby bezpieczne połączenie między parkiem a rynkiem. Niestety, takich przejść nie zaplanowano. Co prawda ul. Legionowa zostanie przebudowana, ale na głównym przejściu prowadzącym do parku nie będzie nawet sygnalizacji świetlnej! Podobnie jak na przejściu na ul. Mickiewicza, które łączy Park Planty z parkiem wokół Teatru Dramatycznego - a na nim właśnie miasto organizuje sporo własnych imprez.

Jeśli dalej, to do Jurowiec

Ale Planty to nie jedyne miejsce, gdzie białostoczanie coraz częściej spędzają wolny czas. Kolejne centrum, tym razem rekreacyjno-edukacyjne, wyrasta w podbiałostockich Jurowcach. To co prawda już inna gmina - Wasilków, ale łatwo tam dojechać, i to zarówno prywatnym samochodem, jak i miejskim autobusem. A na miejscu jest co robić, zwłaszcza latem. Na początek - rzeka Supraśl i dzika plaża. Co prawda nie ma na niej ratowników ani niezbędnej infrastruktury, ale wielu osobom to nie przeszkadza. Całe rodziny plażują na rozłożonych kocach, chlapiąc się w niezbyt głębokiej wodzie. Swoje miejsce kąpieli, w odosobnionym zakolu, mają tu nawet... lokalni naturyści!

A jak plażowanie już się znudzi, z dziećmi najlepiej wybrać się do niedawno otwartego Parku Jurajskiego, który znajduje się parę kroków od dzikiej plaży. Dinozaurów jest tam na razie 24, ale będzie 27. Robią spore wrażenie nawet na dorosłych, tym bardziej, że są ustawione wśród drzew. Dzieciakom najbardziej podoba się ogromny diplodok. Park Jurajski to prywatna inicjatywa, pierwsza w naszym regionie, a szósta w Polsce. Tę nietypową ekspozycję można oglądać do końca października.

Dzieciom z pewnością spodoba się też Wioska Indiańska, działającą oczywiście w Jurowcach. Podczas roku szkolnego najczęściej odwiedzają ją przedszkolaki i uczniowie szkół podstawowych, ale podczas weekendów warto do niej zajrzeć prywatnie i przyjrzeć się zwykłemu życiu Indian polskiego pochodzenia.
To nie koniec atrakcji. Niedaleko jest bowiem Białostockie Muzeum Wsi, oddział Muzeum Podlaskiego w Białymstoku. To skansen, w którym można obejrzeć drewniane budynki charakterystyczne dla podlaskiej wsi. Już dziś przyjemnie się tam spędza czas. Dyrektor Muzeum Podlaskiego Andrzej Lechowski ma jednak pomysł, jak jeszcze bardziej ożywić to miejsce.

- W Jurowcach dzieje się coś dobrego, powstaje świetne miejsce do wypoczynku. Dobrze byłoby też uatrakcyjnić sam skansen, na pewno wszyscy byśmy na tym skorzystali.

Uliczkę znasz... w skansenie

Lechowskiemu marzy się... białostocka uliczka z dawnych lat: ze starymi, drewnianymi kamienicami, latarniami i prawdziwym brukiem.

- To byłoby połączenie historii z nowoczesnymi funkcjami - podkreśla.
Gdyby projekt został zaakceptowany przez władze Białegostoku, na uliczkę trafiłyby dwie drewniane kamienice przeznaczone do rozbiórki. Zamiast zniknąć z krajobrazu miasta, byłyby namacalnym dowodem przeszłości Białegostoku. Można by w tych budynkach organizować wystawy historyczne, ale można też prezentować zdjęcia czy rzeźby, a nawet zorganizować jakąś niewielką kawiarenkę. Dopiero zrobiłoby się przyjemnie! Pochodzić, pozaglądać w skansenowe zakamarki, a potem odpocząć przy kawiarnianym stoliku.

Czy to się uda? Nie wiadomo, bo nie ma jeszcze decyzji prezydenta Białegostoku w tej sprawie. Na przeniesienie i zrekonstruowanie budynków trzeba bowiem wyłożyć kilkaset tysięcy złotych, ale najpierw trzeba je znaleźć w miejskim budżecie. Gdzie? Nad tym właśnie myśli prezydent.

Zanim podejmie decyzję, plażujący w Jurowcach mogą odpocząć w Folwarku Nadawki. To prawdziwa wiejska zagroda, oferująca dobre jedzenie, atrakcje dla dzieci oraz co jakiś czas koncerty i spektakle. Wielu białostoczan przyznaje, że jeśli wybiera się do restauracji z przyjaciółmi, to właśnie tam.

Widać wyraźnie, że w Jurowcach powstało świetne miejsce do wypoczynku i rekreacji. Gdyby tylko urzędnicy z gminy Wasilków czy z sąsiedniego Białegostoku chcieli zwiększyć atrakcyjność tego miejsca, zorganizować plażę strzeżoną, stworzyć miejsca pod nowe inicjatywy, byłoby jeszcze ciekawiej. Chociaż z drugiej strony - może niech się nie wtrącają, bo jeszcze coś popsują... A tak: jest gdzie się odprężyć, dzieci mają gdzie się bawić, dojechać można, zjeść też. I niech tak zostanie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna