Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rysiukiewicz: Doping powinien być karany jak przestępstwo

Rafał Bajko
fot. Wojtek Wilczyński
Piotr Rysiukiewicz, były sprinter i prezes Dolnośląskiego Związku Lekkiej Atletyki, opowiada o dopingu w sporcie.

W ostatnich dniach zrobiło się głośno o sprawie wykluczenia rosyjskich lekkoatletów z Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro. Wiemy już, że podjęcie podobnych decyzji Międzynarodowy Komitet Olimpijski zostawił w gestii innych federacji. To Pana zdaniem dobre wyjście z sytuacji?

Przede wszystkim zacznijmy od tego, w jaki sposób wyszło na jaw, że Rosjanie stosowali środki dopingujące. Zaczęło się od śledztwa niemieckiego dziennikarza, autora filmu dokumentalnego wyemitowanego w stacji ARD. To właśnie w tym dokumencie odsłonięto kulisy tego procederu, co potem zresztą wielu osobom udowodniono. Jeżeli oprócz sportowców byli w to zamieszani również działacze, trenerzy, a nawet Rosyjska Agencja Antydopingowa, to sprawa wydaje się być bezprecedensowa. Wobec tych wszystkich faktów werdykt MKOL-u jest dla mnie niezrozumiały. To umywanie rąk, unikanie istoty problemu. Wykluczenie reprezentacji Rosji z Igrzysk Olimpijskich byłoby sygnałem ostrzegawczym dla całego świata, wszystkich nieuczciwych ludzi, którzy próbują w ten sposób osiągnąć sukces sportowy.

Szczególnie, że w historii mieliśmy już do czynienia z przypadkami stosowania niedozwolonych środków przez Amerykanów, reprezentantów krajów afrykańskich. Może choćby sportowcom z tych krajów też powinno się lepiej przyjrzeć?

Oczywiście, że tak. Jak już powiedziałem, zdecydowana postawa MKOL-u w sprawie Rosji byłaby przykładem, w jaki sposób ukarane zostaną państwa, w których nieuczciwe praktyki są na porządku dziennym. Mechanizm dopingowy trzeba wyrwać z korzeniami. Należy to zrobić raz, a porządnie. W tym przypadku zabrakło, niestety, zdecydowania. Pamiętajmy, że Rosja nie jest kozłem ofiarnym, ale krajem, któremu dzięki dziennikarskiemu śledztwu udowodniono bardzo niebezpieczny proceder. Oczywiście, zawsze w takich sprawach ukarane zostaną również niewinne osoby, jednak skala problemu wskazuje, że nie wolno się wahać.

Pan osobiście zetknął się z nieuczciwymi sportowcami. Trzykrotnie otrzymał Pan brązowe medale za starty w mistrzostwach świata w sztafecie 4x400 metrów odpowiednio w: Atenach (1997 rok), Edmonton (2001) i Birmingham (zawody halowe, 2003). Przyznane krążki były efektem długotrwałego procesu związanego z wykrywaniem i sprawdzaniem niedozwolonego dopingu. Już w trakcie zawodów lub po ich zakończeniu czuliście, że konkurencja mogła grać nieczysto?

Na początku dodam, że to, o czym pan powiedział, dotknęło też moich kolegów startujących na mistrzostwach świata w 1999 roku w Sewilli. Złote medale z Hiszpanii, jak i brązowe krążki dwa lata wcześniej w Atenach, przyznano nam po tym, jak do dopingu przyznał się występujący w tamtym okresie Amerykanin Antonio Pettigrew. Wróćmy jednak do pytania - w trakcie zawodów żaden sportowiec nie myśli o tym, czy jego rywal gra fair. Każdy stara się dać z siebie wszystko. Żaden z tych medali nie przyniósł mi jednak satysfakcji. Czym innym jest stanąć na podium i wysłuchać „Mazurka Dąbrowskiego”, a czym innym otrzymać wyróżnienie korespondencyjnie. Oczywiście, w statystykach nikt na taki fakt nie zwróci uwagi, jednak z mojego punktu widzenia nie dało to wielkiej radości.

Mógłby Pan krótko opisać przykład kontroli antydopingowej? Jak wygląda cały proces od kuchni.

System antydopingowy się umacnia, wprowadzono między innymi testy krwi. W europejskich warunkach zawodnik, który osiąga dobre wyniki - jest medalistą mistrzostw kontynentu czy świata - musi raz na kwartał uzupełniać terminarz swoich startów, czy przygotowań. Przykładowo w Polsce, kiedy na zgrupowanie przyjeżdża kontrola antydopingowa, należy oddać próbkę moczu, która jest potem badana.

Przez kilka lat pełnił Pan funkcję prezesa Dolnośląskiego Związku Lekkiej Atletyki. Zetknął się Pan w tym czasie z jakimiś przypadkami dopingu?

Pracując dla DZLA, zajmowaliśmy się przede wszystkim młodzieżą. Nie spotkałem się nigdy z przypadkami dopingu, ale wątpię, by na tym poziomie w ogóle pojawiały się takie zakusy.

Najwięcej przypadków nieuczciwych sportowców notowano przez ostatnie lata wśród lekkoatletów i kolarzy. Ostatnio wyszło jednak na jaw, że doping stosowali nawet rosyjscy siatkarze. To może być jakiś niebezpieczny zwrot w drużynowych dyscyplinach?

Myślę, że z dopingiem można spotkać się wszędzie i w każdej dyscyplinie, w której są duże pieniądze i sława. Można jednak skutecznie z tym walczyć. Popatrzmy na Amerykanów: przypadki Marion Jones czy Lance’a Armstronga pokazują, że ten kraj potrafi sobie radzić z takimi problemami. Obie wymienione osoby usłyszały zarzuty i odpowiedziały za swoje czyny. Obecne działania MKOL-u przypominają bardziej rozwiązania doraźne. Dobrym krokiem byłaby współpraca tej organizacji z poszczególnymi państwami pod kątem ścigania dopingu jako przestępstwa. Pamiętajmy, że tak, jak zmienia się sposób, w jaki sportowiec musi być zbadany, tak dopingowicze też wpadają na coraz lepsze pomysły, by to obejść. Póki nie poniosą pełnej odpowiedzialności za swoje oszustwa, to w ich mniemaniu będą o zawsze o krok przed ścigającymi.

Czasami sportowcy tłumaczą, że nie wiedzieli o tym, że jakaś substancja jest na liście środków niedozwolonych lub została im podana przez osobę trzecią - przykładowo klubowego fizjoterapeutę. Przekonują Pana takie argumenty?

Nie, to mnie nie przekonuje. Nie wyobrażam sobie, by ktoś mi coś podał, a ja przed zażyciem nie sprawdziłbym, co to jest. Mamy takie czasy, że zawodnicy mogą bez problemu sprawdzić, czy dany środek jest dozwolony. Podam przykład: jesteśmy na wakacjach i nagle dopada nas ostre przeziębienie. Idziemy się do lekarza, który przepisuje nam receptę. Zanim jednak ją zrealizujemy, wystarczy zadzwonić do dyżurnego kontroli antydopingowej, który sprawdzi nam lek w bazie danych.

Jakiś czas temu we Francji wybuchła afera dotycząca byłego szefa Międzynarodowego Stowarzyszenia Federacji Lekkoatletycznych Lamine’a Diacka. Wspólnie ze swoimi synami miał zorganizować system wyłudzania haraczy w zamian za tuszowanie dopingu. Sądzi Pan, że to wierzchołek góry lodowej?

Nieczysta działalność tak wysoko postawionego działacza tylko potwierdza moją tezę: stosowanie dopingu powinno być ścigane jako przestępstwo. Dopóki nie zmienimy prawa, takie historie będą się powtarzać. Zawsze pojawią się osoby pokrzywdzone, ale ten pierwszy krok po prostu trzeba wykonać.

Piotr Rysiukiewicz, były lekkoatleta, sprinter, trzykrotny uczestnik igrzysk olimpijskich. Podopieczny trenera Józefa Lisowskiego. Do jego największych sukcesów należą dwa brązowe medale mistrzostw świata (w Atenach - 1997 rok i Edmonton - 2001) oraz srebro (Budapeszt - 1998) i brąz mistrzostw Europy (Goeteborg - 2006).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Rysiukiewicz: Doping powinien być karany jak przestępstwo - Gazeta Wrocławska

Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna