Rzecznik to dla nich ostatnia deska ratunku

Elżbieta Pietrołaj z podsuwalskiej Żywej Wody walczy z wiatrakami, które uniemożliwiają jej normalne życie.

- Jesteśmy więźniami w swoim domu - mówiła wczoraj Adamowi Bodnarowi, Rzecznikowi Praw Obywatelskich, który przyjechał do Suwałk. - Walczę od ośmiu lat, pukam do wszystkich drzwi, ale nikogo to nie interesuje. Błagam, by jeśli nie zdemontować, to przynajmniej wyłączać tę turbinę na noc. Przynajmniej jedną, która znajduje się zaledwie 400 metrów od okien sypialni.

Z kolei Urszula Duda, dyrektor niepublicznej szkoły „Bajka” w Suwałkach zgłosiła problem świadczeń rehabilitacyjnych.

- Znam matkę, której taki zasiłek został cofnięty, ponieważ dziecko z autyzmem potrafiło przywitać się i usiąść na krześle - mówiła. - Orzecznik stwierdził, że jest zdrowe. Tymczasem kobieta nie ma za co żyć.

Inna sprawa, to brak wsparcia dla rodziców niepełnosprawnych dzieci. Specjaliści stawiają tylko diagnozy.

- A rodzice muszą walczyć z całym światem, aby ratować dziecko - dodała Duda.

O interwencję prosił Bod-nara także suwalczanin, któremu sen z powiek spędzają trzej głuchoniemi mężczyźni. Wprawdzie otrzymują oni po 153 zł zasiłku co miesiąc, ale to zdecydowanie za mało. Tymczasem pracodawcy nie chcą angażować niepełnosprawnych, z którymi trudno się porozumieć. Idealnym wręcz rozwiązaniem, zdaniem suwalczanina byłoby przyznanie wszystkim niepełnosprawnym rent socjalnych.

O pomoc prosili także mieszkańcy gminy Bakałarzewo, którzy od kilku lat walczą o odszkodowanie za grunt, na których został wybudowany tzw. most energetyczny. Rzecznik zachęcał zebranych do tworzenia spółdzielni socjalnych, które mogłyby zatrudniać niepełnosprawnych. Deklarował, że podejmie interwencje i zachęcał do kontaktu. Dodał, że planował uruchomić w przyszłym roku swoje biuro w Białymstoku, ale nie dostał na ten cel pieniędzy.