Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rzeź na Wołyniu. Ludzi przecinano piłami, wyłupywano im oczy, palono żywcem. Świadek: "Zagrała orkiestra i zaczęła się rzeź" [ZDJĘCIA WIDEO]

ezio,aip
Rzeź na Wołyniu. Ludzi przecinano piłami, wyłupywano im oczy, palono żywcem. Świadek: "Zagrała orkiestra i zaczęła się rzeź" [ZDJĘCIA WIDEO]
Rzeź na Wołyniu. Ludzi przecinano piłami, wyłupywano im oczy, palono żywcem. Świadek: "Zagrała orkiestra i zaczęła się rzeź" [ZDJĘCIA WIDEO] YouTube/Zwiastun filmu Wołyń
W niedzielę w Telewizji Publicznej można było zobaczyć film "Wołyń" Wojciecha Smarzowskiego. Dla wielu Polaków była to pierwsza okazja do obejrzenia tego przejmującego dramatu historycznego.

Akcja filmu Wołyń rozgrywa się w wiosce zamieszkałej przez Polaków, Ukraińców i Żydów. Zosia Głowacka zakochuje się w ukraińskim młodzieńcu. Ojciec postanawia wydać ją jednak za bogatego gospodarza - Polaka. Jest on od Zosi dużo starszy. Narastanie narodowościowego konfliktu widzowie będą obserwowali oczami tej młodej kobiety. W czasach przerażających mordów próbuje ona ocalić swoje dzieci.

Rzeź na Wołyniu

W latach 1943-1945 Ukraińcy zamordowali 50-60 tysięcy Polaków mieszkających w przedwojennym województwie wołyńskim. To była zaplanowana akcja. Szefowie Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA) uznali, że trzeba pozbyć się polskiej ludności. Po to, aby po wojnie nikt, poza Ukraińcami, do tych ziem nie rościł sobie praw.

Czytaj też Rozrzucone szczątki ciał, kobiety z porozcinanymi brzuchami. Wołyń - rzeź Polaków w 1943 roku. Tego nie da się zapomnieć

Dochodziło do straszliwych mordów, w tym kobiet i dzieci. Ludzi przecinano piłami, wyłupywano im oczy, palono żywcem. Część historyków uważa, że było to ludobójstwo. Ukraińcy jednak do winy się nie poczuwają. Twierdzą, że obie nacje mordowały się nawzajem.

Rzeź na Wołyniu pamiętała Barbara Waszkiewicz, białostoczanka. W rozmowie z Kurierem Porannym wspominała tamte tragiczne wydarzenia na Wołyniu w 1943 r. To wówczas doszło tam do okrutnej rzezi Polaków.

- Pamiętam Kazika Kaczora, mieszkałam u nich. Miał 21 lat, zakochał się w Ukraince. Dopadli go. Zachciało ci się Ukrainki, to masz! - krzyczeli. I tłukli bagnetami. A potem przywiązali za nogi do furmanki i ciągnęli dwa kilometry, głową po ziemi. Przywieźli i rzucili pod bramę domu. Zemdlałam, jak go zobaczyłam. Przed oczami ma też widok okrutnej masakry we wsiach Stare Gaje i Nowe Gaje. To było 11 lipca, w niedzielę. Ukraińcy ogłosili, żeby po mszy ludzie zostali, bo odbędą się zebrania na ugodę z Polakami. Dość już kłótni, wystarczy Niemiec za wroga. Miała być zabawa. Zagrała orkiestra i zaczęła się rzeź. Banderowcy z UPA otoczyli budynek.

- Jednemu z mężczyzn udało się uciec. Zawiadomił partyzantów. Pojechaliśmy tam następnego dnia, żeby pochować tych nieszczęśników - opowiada drżącym głosem. - Widok był straszny. Rozrzucone szczątki ciał, dzieci powbijane na sztachety, kobiety z porozcinanymi brzuchami. Zginęły wtedy 63 osoby.

Wołyń - komentarze na Twitterze

- Tym mocniej doceńmy, że mamy własną Ojczyznę i dbajmy o nią z całych sił. Budujmy jej wielkość i bezpieczeństwo, abyśmy nigdy więcej nie doświadczyli takiej tragedii. I dbajmy o to, by historię znała młodzież. Wówczas zrozumie, po co nam silne państwo - napisał na swoim Twitterze poseł Adam Andruszkiewicz.

Czytaj też TVP 1 pokazało Wołyń. Niewyobrażalne okrucieństwo w filmie Smarzowskiego. Wszystko o filmie [WIDEO + zdjęcia]

Natomiast jeden z Internautów napisał:

- Po obejrzeniu #Wołyń mała refleksja na temat polskiego szkolnictwa. Przez 9 lat historii w szkole nigdy nie słyszałem o tej tragedii. Podobnie pobieżnie przedstawiono mi wydarzenia drugiej części poprzedniego wieku. Ale starożytny Rzym i Egipt musiał być w małym paluszku.

Film Wołyń - w roli głównej Michalina Łabacz

Odtwórczyni głównej roli Wojciech Smarzowski szukał prawie rok. Castingi organizowano m.in. w większości szkół teatralnych w Polsce. Michalina Łabacz z powodzeniem przechodziła kolejne etapy. W końcu, dotarła do ścisłego finału. Smarzowski musiał wybrać między nią a jeszcze jedną młodą aktorką. Decyzję podjął późnym latem.

Akradiusz Jakubik: To jest film, który zostanie na zawsze w świadomości polskiej

Michalina długo nie mogła w to uwierzyć. Bo debiut w takim filmie i u takiego reżysera, to naprawdę coś. Ta rola może ustawić całą, zaczynającą się dopiero karierę.

Żeby jak najlepiej wykorzystać swoją szansę, ostro zabrała się do pracy. I nie tylko uczyła się wołyńskiej gwary.
- Pochłaniam dostępną wiedzę o tamtych czasach i tamtych ludziach - mówiła.

TVP Wołyń online: 09.07.2018. [VOD, YOUTUBE] Gdzie oglądać film za darmo w internecie? [ZDJĘCIA, WIDEO]

Na planie niedawno pojawili się dziennikarze. Michalina opowiadała, że to "bardzo intensywny film". Zarówno jeśli chodzi o temat, jak i sposób realizacji.

Germankówka była liczącą ponad 2 tys. mieszkańców wsią na Podolu. Do 1939 r. żyli w niej Polacy, Ukraińcy (stanowili 2/3 mieszkańców) i kilka rodzin żydowskich. Po okresie okupacji sowieckiej tereny Podola zajęli Niemcy. W tym rejonie pozostawili jedynie nieliczne oddziały porządkowe, które nie mogły bądź nie chciały chronić ludności polskiej przed atakami ze strony silnych w regionie oddziałów UPA. Dlatego też przez cały 1943 r. i 1944 r., nawet po wejściu Sowietów, dochodziło do licznych mordów popełnianych na Polakach przez upowców na całym Podolu. Fala zbrodni przeszła także przez Germankówkę. Jej mieszkańcem był wówczas Stanisław Leszczyński (ur. 1927 r.). Omal nie zginą w masakrze dokonanej przez Ukraińców na weselu Stefanii Szczerby z Bolesławem Poniatowskim w nocy z 13 na 14 lutego 1944 r. Oto jego relacja z tych dramatycznych chwil:Zebrało się na to weselisko wiele luda – było nas ponad setka. Izba [w drewnianym domu państwa Szczerbów – red.] była obszerna, wszystko zostało obmyślone i przygotowane, więc wesele zaczynało się pogodnie i spokojnie. Wszyscy zasiedli na wyznaczonych miejscach. (…) Zaczęło się ściemniać, dom rzęsiście oświetlony lampami, goście zaczęli się kręcić po pokojach, podwórzu – młódź wciąż tańczyła. (…) Pod oknami weselnego domu zaczęła się zbierać coraz liczniejsza grupa ukraińskich młodzieńców.(…) Jeszcze przed zapadnięciem zmroku do weselnej izby weszło sześciu niemieckich żołnierzy. Posadzono ich za oddzielnym stołem, obsłużono jedzeniem i piciem i wkrótce ci żołnierze, odstawiwszy karabiny w kąt, zabrali się za dziewczyny. Byli lekko na rauszu więc się rozochocili i nie darowali sobie żadnego tańca. (…) W pewnym momencie tamci spod okna [młodzi Ukraińcy – red.) zniknęli. Ktoś nawet to jakoś skomentował, ale przecież na sali byli uzbrojeni żołnierze, więc czego się bać.CZYTAJ TAKŻE: Rzeź wołyńska i jej apogeum: krwawa niedziela 11 lipca ’43Kiedy Władek [Szelest – weselny grajek – red.] ponownie odjął swoje skrzypeczki i zaczął to swoje „Bez śladu ta miłość” - nagle ze wszystkich okien huknęły w głąb izby wystrzały.Była godzina 22. Ojciec wrzasnął: „Gasić światła! Wszyscy na ziemię! Pod okna!”. Ogień pojedynczy i automatyczny szedł na nas ze wszystkich czterech okien. W całym domu powstał lament i jęki, które zagłuszały strzały. Pomimo zgaszenia lamp, w całym domu było jeszcze widniej od wystrzałów. Padliśmy na ziemię, ale co to mogło pomóc? Kto usłuchał i komu udało się upaść pod oknami, niemal u nóg napastników, to mu się udało ujść z życiem, bo kule szły nieco dalej od tej ściany, ale i tak wiele osób pod tą ścianą zginęło. Ja się czołgałem wzdłuż ściany w pobliżu okien i przesuwałem się po zabitych i rannych, natrafiałem  na mokre miejsca od rozlanej krwi i rozbitych mózgów. Gdy z tego piekła potem wyszedłem, byłem cały umazany krwią i różową miazgą. Jakoś się znalazłem w sieni, tuż obok alzackiego Kacpra [jednego z żołnierzy Wehrmachtu – red.]. Widziałem go wyraźnie w tym ogniu. Ja się wcisnąłem w naroże ściany przy wejściowych drzwiach, a on przykucnął przed tymi okutymi drzwiami, zarepetował karabin i szarpnął drzwi ku sobie. W tym momencie huknął strzał, Kacper się prawie uniósł, zarzęził i zwalił na prawo ode mnie. Rzuciłem się z tego naroża w stronę kuchni. Przesunąłem się przez drgające jeszcze ciało Kacpra i w kuchni wsunąłem się pod jakiś mebel. Podczołgałem się w pobliże okna. W świetle wystrzałów zauważyłem na meblu pierzynę. Przed wojną należałem do „Strzelczyków” i słyszałem, że ptasie pióra mogą czasem dać ochronę prze kulami. Więc wciągnąłem wyciągnąłem rękę i zacząłem ściągać na siebie pierzynę. Nagle huknął wybuch i w świetle ognia widziałem latające po kuchni pierze. Oszołomiło mnie i w uszach zaczęło mi dzwoniąco syczeć. Syczy do teraz. Zaraz też wśród tego syczenia usłyszałem jakby z wielkiej oddali jęk mojej babci Anieli. Jęcząc piskliwie, wołała: „Wody, wody, wody!”. Te jęki zacichały, aż ustały zupełnie. Była ode mnie na wyciągnięcie ręki – nie mogłem jej tej wody podać. W chwile po tym wybuchu, a był to wybuch granatu, na zewnątrz domu zakrzyknięto: - Chłopci, szkoda kul, bierim noży i do seredyny! - Chłopcy, szkoda kul, bierzmy noże i chodźmy do środka!Przez okno, pod którym leżałem, jeden z nich wskoczył tuż obok mnie. Miał na sobie kożuch białym włosiem wywrócony na zewnątrz i takąż na głowie baranicę. Ale gdy tylko skoczył, błysnęło wokół i zaczął palić się ten dom. Nie wiem, co się stało z tym skoczkiem, bo ja naprawdę nożowej śmierci się przeraziłem. Zacząłem się pośpiesznie na brzuchu wycofywać z powrotem do sieni. Czołgając się, wciąż natrafiałem na krew i coś lepkiego, wszystko to było jeszcze ciepłe, drgały ciała i jęczeli ranni. Pełznąć, musiałem się też przesunąć przez ciało mego ojca. Spadały płaty ognia, coraz trudniej było oddychać. Nagle wśród płomieni zauważyłem swego dziadka Józefa. Poznałem go po białej głowie; tylko on jeden szedł przez weselną izbę wyprostowany, jakby wyraźnie szukał śmierci.(...)Już dogasał dom. Strzały zaczęły rzednąć, tylko na zewnątrz, gdzieś na podwórzu słychać było pojedyncza palbę. Tam zabijano i dobijano tych, którym udało się wyskoczyć z płonącego domu. Szalejący nad nami pożar objął dach i wszystkie zewnętrzne ściany – wyschnięta zagata [ocieplenie budynku mieszkalnego na zimę najczęściej z liści drzew i elementów płotu – red.] płonęła jak bibułka na choince. Ponadto słomiany dach zaczął się zawalać ognistymi płatami do środka. (…)  Zbliżał się kres życia, brakowało powietrza, dusiliśmy się. Usta wciągały już tylko gorący dym. Zaryzykowaliśmy, bo już za chwilę umieralibyśmy z braku powietrza. Poderwałem się i chyba w ostatniej sekundzie , pchany instynktem życia,pociągnąłem matkę i wypadliśmy przez otwarte okno na zewnątrz. Podsunęliśmy się w rozmiękły śnieg i zaczerpnęliśmy powietrza. Poleżeliśmy chwilę w rozdeptanym śniegu i poderwaliśmy się do ucieczki. Ale nie trzeba było daleko uciekać, bo napastnicy zniknęli. Tylko matka w szoku gdzieś pobiegła za stogi na podwórzu. Ja natomiast dołączyłem do kogoś, kto zawołał, żeby wyciągnąć z domu ludzi.Ogółem w czasie weselnej masakry w Germankówce zginęło ok. 30 osób. Na zdjęciu: Pogrzeb polskiej ofiary UPA na PodoluFragment pochodzi z książki Stanisława Leszczyńskiego „Uwikłanie. Wspomnienia z Podola 1939-1945” (IPN Rzeszów, 2015).

Wołyń. Prawdziwe historie. Siedem relacji z rzezi Wołynia. N...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna