Takie podejrzenia mieli prokuratorzy z Instytutu Pamięci Narodowej w Białymstoku, prowadzący od 2006 r. śledztwo w sprawie mordu miejscowych Żydów przez Polaków. I zlecili badania okolic wokół cmentarza. Archeolodzy wykonali szereg odwiertów, by sprawdzić, czy w ziemi znajdują się ludzkie szczątki.
Z góry widać, że cmentarz został przesunięty
Jak tłumaczy Radosław Ignatiew, prokurator Instytutu Pamięci Narodowej w Białymstoku, prace te zakończyły się dwa dni temu.
- O wynikach będziemy informować w przyszłym tygodniu - mówi. - Ale nie jest tajemnicą, że miejsce pochówku może nie pokrywać się z tą nekropolią.
Wskazują na to różne materiały, m.in. zdjęcie lotnicze z lat 50. ub. wieku. Analizy porównawcze pokazują, że współczesny cmentarz znajduje się w innym miejscu. Być może konieczna będzie ekshumacja i ponowny godny pochówek.
Mogiła w obecnym kształcie powstała w połowie lat 90. z inicjatywy grupy mieszkańców Wąsosza.
Powiększono wówczas obszar cmentarza. Zmieniono też kłamliwy napis głoszący, iż Żydzi zostali zamordowani przez faszystów. Nowy napis nie wskazuje jednak sprawców, ma bardzo neutralny charakter: "Tu spoczywają prochy 250 Żydów, bestialsko zamordowanych w 1941 r. Cześć ich pamięci". Pomnik wieńczy gwiazda Dawida i menora, czyli siedmioramienny świecznik, będący symbolem narodu żydowskiego.
Młodzi nie znają grzechów przodków
Władze gminy dbają o to miejsce. Dwa lata temu wyremontowano ogrodzenie, rok temu - pamiątkowy monument. Ale bolesną historię mieszkańcy wymazali z pamięci. Albo po prostu o niej nie słyszeli, bo o tym mordzie się tu nie mówi. Pytani przez nas młodzi ludzie wiedzą, że za żwirownią znajduje się cmentarz żydowski i pomnik, ale często nie zdają sobie sprawy, jak tragiczną historię upamiętnia.
Tutejszy krwawy konflikt narodowościowy podczas II wojny światowej nie różni się od zbrodni dokonanych przez Polaków w Jedwabnem, Radziłowie, czy Stawiskach.
O mordzie w Wąsoszu pisał m.in. historyk Szymon Datner, który jednak nie był świadkiem tych wydarzeń. Śledczy z IPN bazują też na zeznaniach świadków. Śledztwo wkrótce ma się zakończyć. O skali pogromu można dowiedzieć się z publikacji IPN "Wokół Jedwabnego" (t. 2 "Dokumenty") pod redakcją Pawła Machcewicza i Krzysztofa Persaka.
Mordowali, rabowali. Kar za to nie było
"To ciche miasteczko jako jedno z pierwszych padło ofiarą zwierzęcych, krwiożerczych instynktów nibyludzi" - tak o "Rzezi w Wąsoszu" pisze Datner w "Zagładzie Białegostoku i okolic". - Wkrótce po zajęciu miasteczka przez Niemców została utworzona polska policja pomocnicza. (...) Niemieccy zbrodniarze wraz z polskimi chuliganami często odwiedzali żydowskie domy. Niemcy terroryzowali, a chuligani bili i rabowali. W obecności Żydów chuligani "żartowali" i pytali się Niemców, co grozi za zabicie Żyda. Ci odpowiadali, że można spokojnie zabijać".
Według relacji Manachema Finkelsztejna z Radziłowa, 5 lipca policja polska obstawiła Wąsosz i rozpoczął sie masowy mord. Od noży, pałek itp. zginęło, wg szacunków polskich śledczych, 150 - 250 osób.
"Chuligani miejscowi szli od domu do domu, mordowali (...), kobiety gwałcili, ucinali piersi, małe dzieci rozbijali o mur" - podawał Finkelsztejn. - "Trupom odcinano palce z złotymi pierścieniami, ze szczęk wyrywano złote zęby (...). Pogrom trwał 3 dni. Tyle czasu dali im Niemcy na mord i grabież".
Nie można uogólniać, że mordu dokonali wszyscy mieszkańcy Wąsosza. Ale nawet ci, którzy nie uczestniczyli w rzezi, zmuszeni byli do chowania zwłok. Inaczej czekałby ich ten sam los.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?