Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sąd: 11 lat za morderstwo własnej matki

Michał Modzelewski [email protected]
Łomża: Jedenaście lat ma spędzić w więzieniu 57-letni Sławomir S. za brutalne zamordowanie swojej matki, 84-letniej Henryki na początku lutego minionego roku.

Prokurator żądał czterech lat więcej, a obrona zmiany kwalifikacji czynu na korzystniejszą dla oskarżonego (twierdząc, że był to tragiczny wypadek a nie zbrodnia). Wczorajszy wyrok Sądu Okręgowego w Łomży nie jest prawomocny, a oskarżyciel nie wyklucza apelacji.

Zabójstwo, a nie wypadek

Śledztwo w tej sprawie prowadziła Prokuratura Rejonowa w Łomży. Dochodzenie i sam proces wykazały, że tłem zbrodni były nagromadzone przez lata waśnie między synem a matką na tle majątkowym i rodzinnym. Sławomir S. wraz z żoną i córką dzielił z matką dom rodzinny przy ul. Pułaskiego. Zeznał, że Henryka od początku miała nie akceptować trwającego kilkanaście lat małżeństwa i pozostawała w ciągłym konflikcie z nim i synową.

Wieczorem, 8 lutego 2009 r. żona Sławomira, jak często miała w zwyczaju, wyjechała z córką z domu około godz. 16. Godzinę później mężczyzna zszedł do piwnicy, w której rąbał drewno na opał. Gdy przyszła do niego matka, miała zacząć się kolejna z wielu kłótni.

- Wówczas chwycił kobietę za szyję i uderzał pięścią w twarz po czym kobieta upadła - rekonstruował podczas mowy końcowej prok. Grzegorz Bielski. - Potem matka mogła go znowu sprowokować.
Jak było dokładnie, już się nie dowiemy. Bowiem następne ciosy nie były już zadawane pięściami, co podkreślała wczoraj przesłuchiwana biegła z zakresu medycyny sądowej. Sławomir chwycił wówczas używany przez siebie jak klin pomocny przy rozbijaniu desek młotek bez trzonka. To nim zadawał matce ostateczne ciosy w głowę. Według biegłej co najmniej cztery, bardzo silne.

Jak orzekli biegli psychiatrzy, miał wówczas "ograniczoną w stopniu znacznym zdolność kierowania swoimi czynami". Sąd wziął opinię pod uwagę, podobnie jak niekaralność przy ustalaniu wymiaru kary.

Wywiózł ciało i poszedł pić

Nie mógł jednak pominąć faktu, że po dokonaniu zbrodni Sławomir S. zaczął metodycznie zacierać jej ślady. Przeniósł zwłoki do piwnicy i zawinięte w koc wrzucił do bagażnika samochodu, po czym przewiózł je na ul. Spokojną. Krew z podłogi starł papierowymi ręcznikami i mopem, natomiast zakrwawione dywaniki spalił w piecu.

Policja zatrzymała go dwa dni później, gdy pił wódkę u kolegi. Skłonności do nadużywania alkoholu miał od lat.

Jeśli wyrok się uprawomocni, Sławomir S. będzie mógł starać się o wolność za pięć lat, bo sąd zaliczył mu do kary rok w areszcie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna