Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sądowi biegli czasami wypisują w ekspertyzach głupoty

Helena Wysocka
- Powołano trzech biegłych i każdy wydał inną opinię - dziwi się Helena Rećko.
- Powołano trzech biegłych i każdy wydał inną opinię - dziwi się Helena Rećko. H. Wysocka
Jeden z ekspertów stwierdził, że staruszka na wózku inwalidzkim "wskoczyła" na krajową ósemkę. Drugi uznał, że naćpany kierowca auta nie ponosi winy za to, że w wypadku koło Krasnopola zginęło troje rowerzystów. Kolejny zaś przyjął, że wysokość ciągnika nie przekracza... metra.

Niektórzy sądowi eksperci nie posiadają merytorycznej wiedzy! - grzmi Janusz Popiel, prezes Stowarzyszenia Pomocy Poszkodowanym w Wypadkach i Kolizjach Drogowych. - To sędziowie bez togi. Wypisując w opiniach głupoty skazują na cierpienie wielu ludzi, którzy walczą o siebie, lub pamięć swoich bliskich. Doprowadzają do sytuacji, że na wyroki trzeba czekać latami.

Adam Reza, szef organizacji skupiającej biegłych sądowych nie rozumie tych pretensji: - Organy procesowe powinny prosić o pomoc tych, których opinie satysfakcjonują - uważa. Nie ukrywa jednak, że na rynku zdarzają się różni fachowcy. - Nasze stowarzyszenie nie przyjmuje wszystkich chętnych, ponieważ nie spełniają kryteriów gwarantujących jakość pracy - dodaje.

Oceną pracy sądowych ekspertów zajęli się właśnie inspektorzy NIK.

Inwalidka? Kierowca? Nie, oboje

Helena Rećko ma 80 lat, mieszka w Augustowie i porusza się na wózku inwalidzkim. Jeżeli jest ładna pogoda, wybiera się na spacer. Przejeżdża krajową ósemkę i już jest w lesie. Ponieważ na drodze tirów jest mnóstwo, dobrze się rozgląda, zanim wjedzie na pasy. Ponad rok temu, dotarła do połowy jezdni i poczuła uderzenie. Wyleciała z wózka na drogę, ocknęła się w szpitalu. Miała złamaną żuchwę, nogę i wstrząśnienie mózgu. Do tego wózek połamany na kawałki.

W toku śledztwa wyszło na jaw, że kierowca audi, które w staruszkę grzmotnęło, nie miał prawa jazdy i jechał zbyt szybko. Białostocki biegły jednak stwierdził, że nie mało to większego znaczenia. Zdaniem eksperta, to pani Helena "wskoczyła" na krajową ósemkę i stworzyła niebezpieczną sytuację.

Prowadząca śledztwo augustowska prokuratura postanowiła umorzyć postępowanie, jednak pani Rećko tę decyzję zaskarżyła do sądu. - Nie czuję się winna - przekonywała.
Sąd zwrócił prokuraturze sprawę do ponownego rozpatrzenia. Zasugerował, by oskarżyciel przyjrzał się uważniej roli kierowcy. Tym razem sytuację na drodze oceniał biegły z Warszawy i doszedł do wniosku, że winny jest szofer. Sprawa trafiła do augustowskiego sądu. A ponieważ kierujący nie przyznawał się do winy, a opinie biegłych były rozbieżne, to przewodniczący składu orzekającego zlecił wykonanie trzeciej ekspertyzy. Jej autor, kolejny biegły, stwierdził, że winna jest i staruszka, i kierowca. Ten ostatni, gdyby jechał zgodnie z przepisami, to zdążyłby zatrzymać się przed przejściem dla pieszych i do wypadku by nie doszło. Natomiast pani Helena powinna ocenić prędkość zbliżającego się pojazdu. - Jak to możliwe, że w jednej sprawie powstają trzy rozbieżne ekspertyzy? - pyta zainteresowana. I dodaje, że ma już tego dosyć.

- Chyba szybciej umrę, niż doczekam się sprawiedliwości - nie kryje rozgoryczenia.
Niebawem od wypadku miną dwa lata, a prawomocny wyrok jeszcze nie zapadł.

Winni, bo jechali szosą

W sierpniu 2012 roku pięcioosobowa grupa letników wypoczywających w Krasnopolu wybrała się rowerami na grzyby. Turyści zabłądzili w lesie i do domu wracali późnym wieczorem. Kilka kilometrów przed wsią, w której wynajmowali kwaterę, w poruszających się skrajem jezdni rowerzystów wjechało rozpędzone auto. Trzy osoby, w tym dwoje dzieci, zginęło na miejscu. Dwie pozostały trafiły do szpitala.

W toku śledztwa prokuratura ustaliła, że auta jechało z nadmierną, bo sięgającą 150 km na godzinę prędkością. Poza tym, kierowca był pod wpływem środków odurzających. Wprawdzie stwierdzono ich śladowe ilości, ale zdaniem specjalistów miały one wpływ na zachowanie mężczyzny. Prokuratura poprosiła jednego z białostockich biegłych o opinię z zakresu wypadków drogowych. Ekspert uznał, że winę za tragedię ponoszą... rowerzyści. A ponieważ teza ta kłóciła się ze zgromadzonym w śledztwie materiałem, prokurator zlecił opracowanie kolejnej opinii. Tym razem akta sprawy przekazał do Krakowa, gdzie na ekspertyzę trzeba było czekać niemal rok.

- Ekspertyza już jest i wskazuje, że winę za to zdarzenie ponosi kierowca - informuje Ryszard Tomkiewicz, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Suwałkach.
Który z ekspertów ma rację, nie wiadomo. Prokuratura zapowiada więc, że przeprowadzi eksperyment procesowy. Dopiero później podejmie merytoryczną decyzję, czyli komu i jakie zarzuty przedstawi.

Napad, A może kolizja?

Natomiast sejneńska prokuratura wciąż prowadzi sprawę pobicia 21-letniego Roberta, który rok temu został napadnięty i skatowanych przez dwóch zamaskowanych bandytów. Mężczyzna spędził w szpitalu ponad dwa tygodnie. Sąsiedzi mówią, że gdy wrócił do domu, wyglądał potwornie. Miał siną twarz, poruszał się z trudem.

Powołany przez prokuraturę ekspert stwierdził, że opisywane przez pokrzywdzonego okoliczności napadu są mało prawdopodobne, ponieważ... powinien mieć więcej siniaków. I dodał, że te, które są powstały podczas kolizji drogowej, którą 21-latek miał kilka dni wcześniej.

- Bzdura! - oburzają się sąsiedzi. - Samochód zsunął się ze skarpy, a Robert nie miał nawet zadrapania na nosie. Pół wsi może to potwierdzić.
Sąd, gdzie trafił wniosek o umorzenie śledztwa zasugerował, by śledczy jeszcze raz przyjrzeli się sprawie. Niebawem okaże się, jak oceni sytuację inny biegły. Prokuratorskie śledztwo będzie trwało jeszcze kilka miesięcy.

To stek bzdur!

Janusz Piopiel mówi, że tego typu przykłady można mnożyć. - Posiadam opinię, której autor uważa, że samochód poruszający się z prędkością 39 km na godzinę potrzebuje 5 tysięcy metrów, by się zatrzymać - uzasadnia swój pogląd. - W innym dokumencie ekspert zakłada, że ciągnik ma 97 cm wysokości, a w kolejnym, że 12-letnia szczupła dziewczynka ważyła 83 kg.

W podobnym tonie wypowiadają się suwalscy adwokaci: - Trafiają do nas ekspertyzy, które zawierają stek bzdur - twierdzą.

Natomiast Marcin Walczuk, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Suwałkach uważa, że oceny dotyczącej pracy biegłych nie można uogólniać. Są tacy, do których można mieć sporo zastrzeżeń, ale większość ekspertów sporządza opinie rzetelne. Podobnie uważa Hanna Lewczuk, Prokurator Okręgowy w Suwałkach. - Owszem, czasem eksperci mylą się, jak każdy - mówi. - Ale organy procesowe są od tego, by ich opinie weryfikować. Proszę pamiętać, że to nie biegły, a prokurator, a później sąd decyduje, kto ponosi odpowiedzialność karną.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna