Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Samobójstwo w celi. Prokuratura: Klawisz winny śmierci

Urszula Bisz [email protected]
Eksperci z dziedziny więziennictwa nie dopatrzyli się nieprawidłowości w pracy strażnika. Mimo to został on oskarżony.
Eksperci z dziedziny więziennictwa nie dopatrzyli się nieprawidłowości w pracy strażnika. Mimo to został on oskarżony.
Białystok: Prokuratura szuka kozła ofiarnego i padło na mnie.

Janusz Kordulski, rzecznik prasowy Prokuratury Apelacyjnej w Białymstoku

Janusz Kordulski, rzecznik prasowy Prokuratury Apelacyjnej w Białymstoku

W toku postępowania badano m.in. obowiązki wszystkich funkcjonariuszy publicznych mających związek z przedmiotem postępowania, w tym przełożonych oskarżonego oraz prokuratorów. Zebrany materiał dowodowy - w ocenie prokuratora prowadzącego śledztwo - nie dostarczył podstaw do przedstawienia innym osobom zarzutów popełnienia przestępstwa. Z chwilą wniesienia aktu oskarżenia, organem uprawnionym do oceny jego zasadności jest sąd orzekający.

Dlaczego? Może chodzi o zatuszowanie winy osób naprawdę odpowiedzialnych - mówi Dariusz B., sierżant służby więziennej, oskarżony w sprawie śmierci świadka koronnego w białostockim areszcie.

Strażnik nie mógł zobaczyć samobójstwa

Andrzej Ł., ps. "Gruby", świadek koronny w międzynarodowym śledztwie dotyczącym złodziei luksusowych samochodów, na trzy miesiące został osadzony w Areszcie Śledczym w Białymstoku. Tam, w nocy z 20 na 21 kwietnia 2008 r., popełnił samobójstwo. Wtedy właśnie służbę pełnił Dariusz B. (nazwiska nie ujawniamy ze względu na specyfikę pracy). Tego, że świadek koronny powiesił się w kąciku sanitarnym, strażnik nie mógł jednak widzieć - ani przez wizjer, ani dzięki kamerom, które tam nie sięgały. Nie mógł, a jednak niedawno stanął przed sądem.

Prokuratura oskarża go o nieumyślne spowodowanie śmierci, niedopełnienie obowiązków i poświadczenie nieprawdy w dokumentacji służbowej. Na czym miała polegać wina Dariusza B.? Jak twierdzą śledczy, mężczyzna skłamał w książce z raportu kontroli, w której wpisywał "bez uwag". Powinien też, zdaniem prokuratury, kontrolować celę regularnie co dwie godziny.
Winny, bo... nie złamał przepisów

Aby sprostać tym wymogom, strażnik musiałby budzić Andrzeja Ł. co 120 minut, otwierając jego celę. Byłoby to sprzeczne z przepisami, wedle których osadzony ma prawo do nieprzerwanego 8-godzinnego snu. Dariusz B. nie mógł jednak inaczej sprawdzać, co robi "Gruby", bo cela, w której osadzono świadka, wcześniej była magazynem.

- Wizjer w drzwiach to zwykła blacha z dziurami, przez którą widać tylko część łóżka, na którym spał osadzony. Jeżeli był na łóżku, nie było widać nawet jego nóg - tłumaczy Dariusz B.
Niewiele więcej było widać przez kamery monitoringu. Strażnik nie mógł więc sprawdzić, czy Andrzej Ł. leżał na łóżku, czy był w kąciku sanitarnym. Mimo to Prokuratura Apelacyjna w Białymstoku, która oskarżyła Dariusza B., uważa, że jest on jedynym winnym w tej sprawie.

Prokurator wiedział, ale nie powiedział

Ustaliliśmy, że sprawa nie jest tak oczywista, jak chciałaby prokurator. Mimo że Andrzej Ł. był ważnym świadkiem koronnym, Areszt Śledczy w Białymstoku nie został pisemnie poinformowane o jego statucie. Siłą rzeczy strażnicy nie wiedzieli więc, że strzegą ważnego świadka.

Nikt ich też nie poinformował o tym, że Ł. miał myśli samobójcze. Natomiast dobrze wiedział o tym prokurator, który sprawdzał listy "Grubego" do rodziny. Oficjalnie wiadomo było tylko tyle, że Andrzeja Ł. trzeba izolować.

Do sprawy wrócimy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna