Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sąsiad sąsiadowi wilkiem, czyli walka na donosy

Katarzyna Kowalska
sxc.hu
Kiedy Magda i Jacek kupowali swoje pierwsze mieszkanie, cieszyli się, że będą mieć wreszcie własny kąt. Mimo widma kredytu. Nie przewidzieli jednak, że to nie konieczność spłacania przez 30 lat rat kredytu będzie dla nich największym problemem...

Sen z powiek zaczął im spędzać bardzo szybko inny problem - sąsiadka z dołu. Od początku jakoś tak dziwacznie interesowała się nowymi lokatorami z wyższego piętra i uwzięła się, aby uprzykrzyć im życie. Efekt: kilka ostatnich lat to ciągłe wizyty policji w mieszkaniu Magdy i jej rodziny, wzywanej z byle powodu przez starszą panią z dołu. W końcu sąd skazał starszą panią za złośliwe niepokojenie.

Upiorna starsza pani
Magda z rodziną wprowadziła się do mieszkania na ostatnim piętrze jednego z bloków w centrum Białegostoku kilka lat temu. Wkrótce okazało się, że codzienne odgłosy normalnego życia dla starszej pani mieszkającej piętro niżej są nie do zniesienia. Wystarczyło włączyć pralkę, przesunąć taboret, a już najgorzej było, gdy małe dziecko Magdy i Jacka przebiegło po mieszkaniu.

- Mimo że wszystko działo się zawsze w środku dnia, a w nocy z naszego mieszkania nie wydostawał się nawet szmer, sąsiadka z dołu stukała w swój sufit i krzyczała do nas, że jej to przeszkadza - opowiada Magda. - Wkrótce doszło do tego, że gdy w jakimkolwiek innym mieszkaniu w bloku biegało dziecko lub był jakikolwiek hałas, ta pani stukała do nas. Nie mogliśmy przesunąć szafy czy krzesła, a już zwłaszcza taboretu w kuchni, aby nie było reakcji z dołu. To nie było normalne! Żyliśmy w ciągłym stresie.

Na stukaniu i krzyczeniu się nie kończyło. Wkrótce Magdę zaczęła odwiedzać policja. Wprawdzie mundurowi po przybyciu na miejsce nie stwierdzali hałasów, ale wizytę odnotowywali w swoich dokumentach. Bywało, że policjanci przyjeżdżali na interwencję do mieszkania, gdy... nikogo nie było w domu. Ale sąsiadka i tak słyszała hałasy i wykręcała odpowiedni numer. Co ciekawe, rzekome hałasy słyszała tylko ona - nikt z pozostałych sąsiadów w bloku nie powiedział złego słowa o rodzinie Magdy. Wszyscy jej współczuli, ale jak rozwiązać sprawę, nie wiedział nikt.

- Chcieliśmy mieć w końcu święty spokój - opowiada Jacek, mąż Magdy. - Rozmowy dzielnicowego z sąsiadką nie pomagały. W końcu policjanci skierowali przeciwko tej pani sprawę do sądu. Mieli bowiem mnóstwo dokumentów z potwierdzeniem bezzasadnych wizyt.

Sąd przyznał, że zachowanie starszej pani właściwe nie jest i uznał ją winną złośliwego niepokojenia.

- Czy to jakoś ukróci jej zachowanie?- zastanawia się Magda i Jacek. - My podczas ostatniego remontu wyciszyliśmy nasze mieszkanie maksymalnie, tak, aby nie dochodziły stąd żadne odgłosy.

Wzywani do kotletów
Historia Magdy i Jacka nie jest niestety odosobniona. Jak się bowiem okazuje, wiele osób uwielbia uprzykrzać życie swoim sąsiadom.

- Od dwóch lat nie mogę zrobić normalnie obiadu, bo gdy tylko zaczynam bić mięso na kotlety, przyjeżdża do mnie policja - żali się pani Maria. - Gdy była u mnie po raz pierwszy, myślałam, że to żart. Ale okazało się, że stukanie przeszkadza sąsiadce. Policjanci przyznają za każdym razem, że to normalne odgłosy codziennego życia, ale skoro są wzywani, to przyjeżdżać muszą.

Joanna mieszka w bloku od dwóch lat. Wcześniej z rodzicami żyła w domku jednorodzinnym i nawet nie myślała, jak bardzo uciążliwe jest posiadanie sąsiadów za cienką ścianą.

- Słyszę wszystko - opowiada. - Jak sąsiedzi z lewej strony się kłócą, a sąsiadka z prawej napuszcza wodę do wanny czy załatwia potrzeby fizjologiczne w środku nocy. Czasem jest mi naprawdę głupio, bo czuję się, jakbym właziła w czyjeś życie. Potem spotykam tych ludzi na klatce, mówimy sobie dzień dobry, a ja wiem, że u nich w domu najlepiej nie jest. Z drugiej strony mam też świadomość, że i oni doskonale słyszą wszystko to, co dzieje się u mnie. Dlatego po domu chodzę w kapciach, staram się nie krzyczeć na narzeczonego, a w nocy nie spuszczam wody.

Spór o wannę
Sąsiedzkie spory trafiają też do administracji czy spółdzielni mieszkaniowych.

- Co roku mamy 10-20 spraw sąsiedzkich - mówi Stanisław Hołubowski, prezes Białostockiej Spółdzielni Mieszkaniowej. - Na 14 tys. mieszkańców nie jest to może dużo, ale czasem to sprawy uciążliwe i uprzykrzające życie ludziom.

Najczęściej mieszkańcy BSM skarżą się na głośne zachowanie i... koty. Ostatnia kocia sprawa otarła się o sąd. Jedna z mieszkanek spółdzielni ma bowiem w niewielkim mieszkaniu ponad 20 tych zwierzaków. Sąsiedzi nie mogą wytrzymać z powodu zapachu, jaki wydobywa się z lokalu. Sąd dał mieszkance BSM trzy miesiące na pozbycie się hodowli.

- Ale to była sprawa, która naprawdę mogła utrudniać życie - mówi prezes Hołubowski. - Poza tym ludzie potrafią kłócić się np. o to, czy szafka powinna stać na klatce schodowej, czy nie. Albo czy przed blokiem ma być ławeczka. Jedni, zwłaszcza starsi ludzie, jej chcą, inni nie, bo twierdzą, że zbierają się tam pijacy, którzy potem swoje fizjologiczne potrzeby załatwiają w okolicy.

Jedna z ostatnich spraw, jaką zajmowała się spółdzielnia dotyczyła... wanny.

- Jedna z mieszkanek zainstalowała sobie taką wannę z możliwością hydromasażu, który był jej potrzebny do celów leczniczych - opowiada prezes. - Wanna była z wszelkimi atestami, ta mieszkanka kąpała się w niej tylko w dzień. Ale sąsiadka tej pani uznała, że dźwięki, które wydaje wanna są zbyt głośne i jej przeszkadzają. W tej sprawie zlecono nawet pomiary hałasu, które nie wykazały odchyleń od normy. Na szczęście obu paniom udało się dogadać.

- Zakłócanie ciszy nocnej to podstawowe skargi na sąsiedztwo - dodaje Jerzy Cywoniuk, prezes spółdzielni Słoneczny Stok. - Ale zazwyczaj dotyczy to osób, które są uciążliwe, dłużników, którzy zamienili swoje mieszkanie w meliny. Poza tym docierają do nas skargi, że ktoś zaparkował samochód nie tam, gdzie trzeba, że głośno chodzi po mieszkaniu, a nawet że... kąpie się o godz. 2 w nocy.

Sposoby na sąsiada
Osoby, które mają dość swoich sąsiadów, mogą też próbować ulżyć swojej złości w internecie. Po to powstał specjalny portal wredny-sasiad.pl. "Od kilku lat codziennie użerałem się z wrednym sąsiadem. Gdybym wiedział wcześniej, kto będzie obok mnie mieszkał, nigdy bym się nie przeprowadził!" - pisze założyciel portalu. "Jeżeli masz wrednego sąsiada, zaznacz go na mapie (kolor czerwony). Ulżyj sobie i ostrzeż innych!!! Dla równowagi, możesz również zaznaczyć dobrego sąsiada (kolor niebieski)." Niestety, na razie na mapie wrednych dominuje kolor czerwony.

W internecie można też znaleźć podobno skuteczny sposób na głośnego sąsiada: "Masz sąsiada, który zakochał się w wiertarce? A może jego pasją jest wbijanie gwoździ w niedzielę o siódmej rano? Zrewanżuj się - teraz to możliwe, wystarczy, że za kilkanaście złotych kupisz oryginalną płytę GŁOŚNY SĄSIAD" - reklamuje się jej twórca. Na płycie jest ponad 30 dźwięków, m.in. skuwania tynku, różnego rodzaju wiertarek, płaczu dziecka czy wbijania gwoździ. Wszystkie efekty są na tyle wysokiej jakości, że mogą wprowadzić w drgania ściany i szyby. Podobno, po włączeniu płyty, skutek jest natychmiastowy...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna