Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sędzia: Ten akt oskarżenia musi być poprawiony

(tom)
Suwałki: Oszukiwała klientów banku na dużą skalę, ale wciąż pozostanie bezkarna.

Oszukała mnóstwo ludzi. Za swoje czyny szybko jednak nie odpowie, bo sąd odesłał prokuratorski akt oskarżenia do poprawki.

- Był bardzo źle przygotowany - mówi sędzia Marcin Walczuk. - Wytknąłem prokuraturze 11 różnego rodzaju mankamentów.

Zarzucili jej 138 czynów!

Dorota S., była pracownica suwalskiego oddziału Pekao SA, wyroku szybko się więc nie doczeka. A od ujawnienia przestępstwa miną wkrótce trzy lata.

W 2007 roku w banku rozpoczęła się wewnętrzna kontrola. Szefostwo firmy zaczęło bowiem podejrzewać, że coś dzieje się nie tak, jak powinno.

Niespełna 40-letnia wówczas Dorota S. pracowała tam jako menedżer zajmujący się najbogatszymi klientami. Najprawdopodobniej uświadomiła sobie, że kontrolerzy wpadną na ślad jej działalności. Postanowiła to uprzedzić i sama zgłosiła się do prokuratury. Stwierdziła, że z kilku kont swoich klientów pobierała pewne kwoty i tymi pieniędzmi obracała.

Prokuratura zeznanie przyjęła i czekała na zakończenie bankowej kontroli. Gdy to nastąpiło, Dorocie S. zarzucono aż 138 różnych czynów. Do tego się nie przyznała i odmówiła składania wyjaśnień.
Po długim śledztwie, akt oskarżenia trafił do suwalskiego sądu w grudniu ubiegłego roku. Według prokuratury, S., którą bank zwolnił dyscyplinarnie, część pieniędzy sobie przywłaszczyła, część przeznaczała na różnego rodzaju interesy, jak tworzenie funduszy inwestycyjnych, część przelewała na konta swoich krewnych.

Ile tak naprawdę przywłaszczyła sobie, nikt nie wiedział. Bank, z tytułu działalności nieuczciwej pracownicy, oszacował swoje straty na ponad 1 milion złotych.

Śledztwo do poprawki

Dorota S. chciała nawet dobrowolnie poddać się karze. Godziła się na wyrok w zawieszeniu i częściowe pokrycie strat. Sąd jednak się na to nie zgodził. Dostrzegł bowiem wiele braków w akcie oskarżenia.

- Nie została tam nawet określona kwota, jaką oskarżona zgarnęła do własnej kieszeni - tłumaczy sędzia Walczuk. - Brakuje też paru niezbędnych opinii. Na podstawie tych materiałów trudno byłoby tę sprawę rozstrzygać.

Ryszard Tomkiewicz, rzecznik prasowy suwalskiej prokuratury, nie chce odnosić się do decyzji sądu.
- Mamy jeszcze parę dni na odwołanie - mówi. - Być może to zrobimy.

Zdaniem Tomkiewicza, prokuratura zrobiła w tej sprawie wszystko, co było możliwe.

Jeśli decyzja suwalskiego sądu stanie się prawomocna, śledztwo trzeba będzie wznowić. Potrwa ono zapewne przynajmniej kilka miesięcy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna