Sejny. Litwini będą walczyć o swoją kasę. W sądzie

Litwini zapowiadają, że należnych pieniędzy będą dochodzić na drodze sądowej. A to może być przysłowiowy gwóźdź do trumny dla zadłużonego po uszy samorządu.

Upominał się o pieniądze

Sejneński zespół szkół „Żiburis” funkcjonuje od 2006 roku i kształci dzieci mniejszości litewskiej, mieszkającej na terenie powiatu. Algirdas Vaicekauskas, szef Stowarzyszenia Litwinów w Polsce mówi, że wielokrotnie zwracał uwagę byłemu burmistrzowi, iż dotacja na prowadzenie placówek jest źle naliczana.

- Ale miasto pieniądze należne naszym uczniom przekazywało innym szkołom - twierdzi.

W minionym roku sprawą zainteresowała się Regionalna Izba Obrachunkowa, która potwierdziła nieprawidłowości. Ale związani z poprzednim burmistrzem i posiadający większość w tej kadencji radni uznali, że wyliczenia inspektorów należy zweryfikować. Stąd zlecenie dla warszawskiej firmy obrachunkowej. Jej wyliczenia nie pozostawiają złudzeń. Samorząd musi oddać Litwinom ponad 2 mln złotych, z czego 645 tysięcy zł stanowią odsetki karne. Pocieszające może być tylko to, że niemal połowa tej kwoty, bo 890 tysięcy, to zobowiązania gmin, na terenie których mieszkają mniejszości litewskie. Wójtowie będą musieli taką kwotę zwrócić burmistrzowi.

Izba ustaliła wydatki

W Sejnach sytuacja jest bardzo skomplikowana. Miasto realizuje program naprawczy i spłaca pożyczkę zaciągniętą w Ministerstwie Finansów. Resort, jak informuje Jacek Burylski, musi wyrazić zgodę na zaciągnięcie dodatkowego kredytu. A jeśli tego nie zrobi, to miasto będzie musiało oddać całą kwotę, co doprowadzi je do upadku.

Kolejny problem dotyczy tegorocznego budżetu. Ustaliła go RIO, bo radni nie chcieli zgodzić się na propozycje burmistrza, które zakładały m.in. zwrot części pieniędzy Litwinom. Uchwalony przez izbę plan wydatków nie przewiduje zwrotu dotacji dla litewskich szkół. Wprawdzie rada chce skarżyć uchwałę budżetową do sądu administracyjnego, ale na jego orzeczenie trzeba czekać parę miesięcy.