Prezes Franciszek Radziewicz uważa, że zarzut jest próbą zniekształcenia prawdziwego wizerunku kierowanej przez niego instytucji.
W spółdzielni, zarządzającej niespełna 800 lokalami, pracuje aż 38 osób. W ubiegłym roku ich wynagrodzenia pochłonęły blisko 354 tysiące zł, co stanowiło ponad dziesięć procent wszystkich wydatków.
W listopadzie ub.r. Radziewicz zwrócił się do rady nadzorczej o zaopiniowanie podwyżek płac.
- Chodziło o najmniej zarabiających pracowników, czyli sprzątaczki - twierdzi nasz rozmówca. - Tymczasem kilka tygodni później okazało się, że wyższe pensje mają otrzymać wszyscy. Takich ustaleń na pewno nie było i stąd mój wniosek do prokuratury.
Lokatorzy uważają, że spółdzielni nie stać na takie wydatki. Czynsze za mieszkania należą do najwyższych w regionie. Wprawdzie w ubiegłym roku prezes obniżył stawki o 10 groszy na metrze, ale w tym planuje podwyżkę za wodę i ścieki.
- W sumie wyjdzie na to samo - denerwują się lokatorzy. - Zamiast inwestować w budynki, wydaje się pieniądze na urzędników. Kto to słyszał, aby w tak małej spółdzielni zatrudniać kilka księgowych.
Ludzi oburza też fakt, że w SM jest starsza specjalistka ds. sekretariatu oraz starszy specjalista ds. odczytu wodomierzy. - Wysokie stopnie zaszeregowania są po to, aby wywindować pensje - mówią ludzie.
Franciszek Radziewicz uważa, że zarzuty są wyssane z palca. Wysokie stopnie zaszeregowania wynikają z licznych obowiązków, które mają pracownicy. Np. osoba, która odczytuje wodomierze, prowadzi również magazyn opału. Prezes dodaje, że podwyżki płac i tak są niższe niż ustawowe, przewidziane na ten rok.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?