Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Siaroża: Nadszedł czas zapomnienia krzywd

Andrzej Zdanowicz
W Sergiuszu Niczyporuku, tytułowym Siaroży z filmu Jerzego Kaliny i reportażu  radiowego Jarosława Iwaniuka, jest mnóstwo optymizmu. A jego życie nie było łatwe. Jak losy wielu podlaskich Białorusinów naznaczone krwią, łzami, cierpieniem, ale też nadzieją i wiarą.
W Sergiuszu Niczyporuku, tytułowym Siaroży z filmu Jerzego Kaliny i reportażu radiowego Jarosława Iwaniuka, jest mnóstwo optymizmu. A jego życie nie było łatwe. Jak losy wielu podlaskich Białorusinów naznaczone krwią, łzami, cierpieniem, ale też nadzieją i wiarą. Andrzej Zdanowicz
Siedemdziesiąt lat temu oddział Burego zabił jego bliskich, ale Sergiusz Niczyporuk, mieszkający dziś na skraju Puszczy Białowieskiej, nie nawołuje zemsty, ale do pojednania...

Sergiusz Niczyporuk nie pamięta zbrodni dokonanych przez oddział Romualda Rajsa ps. Bury, kapitana 3 Brygady Wileńskiej NZW. W 1946 roku nie było go jeszcze na świecie. Ale tragedię tę przeżył jego ojciec i dwie siostry przyrodnie. W domu, który podpalili partyzanci zginęła pierwsza żona ojca oraz trzech jej synów. Kobieta była w ciąży, ale swym ciałem starała się ochronić dzieci. Niedługo po tej tragedii zmarł czwarty z synów.

- Ojciec został sam z dwiema córkami - wspomina Sergiusz Niczyporuk. - Ożenił się ponownie z kobietą , która też miała dziecko. I z tego związku urodziłem się ja.

Jego życiu, tak jak życiu wielu prawosławnych mieszkańców tych terenów przez wiele lat towarzyszyło widmo zbrodni popełnionych przez Burego. Wielu z nich do dziś boi się mówić o tych wydarzeniach.

Ale nie tylko to było powodem, iż Niczyporuk stał się głównym bohaterem najnowszego filmu Jerzego Kaliny i reportażu Jarosława Iwaniuka pt. „Siaroża”. Obraz ten przedstawia bowiem dalsze losy pan Sergiusza.

Był w partii i Solidarności

Jako wchodzący w dorosłe życie młody człowiek dobrowolnie i, jak przyznaje, z przekonaniem zapisał się do partii komunistycznej PZPR.

- Po prostu wierzyłem w jej ideały - tłumaczy.

Po jakimś czasie został nawet sekretarzem organizacji partyjnej PGR-u. Ale „komunistyczny” model gospodarowania nie godził się z jego wzorcem dobrego gospodarza jaki wyniósł z domu.

- Kiedy zorientowałem się, że komuna opiera się jedynie na kłamstwie i obłudzie rzuciłem partyjną legitymację - opowiada.

Były to lata 70. nikt wówczas nie myślał o upadku komuny. A Niczyporuk nie chciał nawet słuchać o tym, że dostanie talon na samochód, jeśli będzie lojalnym i posłusznym członkiem partii.

Gdy rozstał się z pracą w PGR-ze, duchowe oparcie znalazł w prawosławnym seminarium duchownym. Przez jakiś czas nauczał nawet religii w szkole. A zawodowo zajął się budową drewnianych domów. Fachu w dużej mierze nauczył się od teścia.

W czasie kształtowania się opozycji. Niczyporuk wstąpił do koła Solidarności Rolników Indywidualnych w Dubiczach Cerkiewnych. Samo koło było ewenementem, bo było jedynym, które powstało i funkcjonowało w typowej prawosławnej wsi.

W tamtych czasach środowiskom solidarnościowym i mniejszości białoruskiej było nie po drodze. Ruch opozycyjny był silnie związany z Kościołem katolickim, w jego szeregach byli też prawosławni, ale nie we władzach i nie w pierwszym szeregu. Białorusini przez solidarnościowców byli postrzegani jako zwolennicy komuny, a Białorusini często nie ufali lub wręcz bali się prawicowych katolików. Swoje też zrobiła propaganda. Według historyków, także tych z mniejszości białoruskiej, władze komunistyczne rozpowszechniały informacje o tym, iż Solidarność po przejęciu władzy rozprawi się z Białorusinami. Na drzwiach rodzin prawosławnych ktoś malował krzyżyki. Według pogłosek z oznaczonych w ten sposób mieszkań mieli być po nocach wyciągani domownicy. Miała być przygotowana broń, wykopane doły...

Ale pan Sergiusz widział to inaczej. Gdy związkowcy z białostockich Fast, na spotkaniu skarżyli się, że w sklepach brakuje im mięsa, on zorganizował od rolników tuczniki, a w swoim garażu urządził ubojnię.

- Masarze z Białegostoku - oczywiście też związkowcy, przerabiali tam nasze świnki na półtusze, które trafiały do zakładowego sklepy w Fastach - wspomina.

Był to przykład dobrej współpracy prawosławnych rolników i katolickich „mieszczuchów”.

- Kiedyś byłem na spotkaniu związkowym w Białymstoku - wspomina w filmie. - Jeden ze starszych jego uczestników wstał i powiedział, że nie możemy już tych „Ruskich” do władzy dopuścić. Wówczas „Ruskimi” określano także nas, Białorusinów. Wstałem i powiedziałem do niego: „Jestem jednym z tych „Ruskich”, o których pan mówi. Ale jeśli przyjdzie chwycić za broń, będziemy mieli takie same mundury i będziemy siedzieć w tych samych okopach. I jak trzeba będzie wychylić z nich głowę, to ja będę musiał zrobić to pierwszy, bo jak pójdę z tyłu, to wszyscy stwierdzicie, że jestem z wami dla pozoru, a tak na prawdę wspieram wroga.

Słysząc to wypowiadający się wcześniej mężczyzna wstał, ucałował go i przeprosił.

Teraz Sergiusz Niczyporuk jest emerytem, pomaga synowi prowadzić gospodarstwo agroturystyczne Sioło Budy. Jeszcze kilka lat temu prowadził firmę budowlaną zajmującą się budową drewnianych domów. Wiedzie mu się całkiem nieźle. Wydaje się spełnionym człowiekiem. Ma żonę i pięcioro dzieci. Jego córka jest prawosławną mniszką w klasztorze w Zaleszanach. W jego rodzinnej wsi, gdzie ziemia przesiąknięta jest krwią jego bliskich.

Nie siejmy ziarna nienawiści

- Wiele młodych osób lubi wyobrażać siebie jako bohaterów wojennych, czy to partyzantów czy powstańców - mówi. - Ale wojna, którą oni sobie wyobrażają, jest zupełnie inna od tej prawdziwej. W tej prawdziwej wojnie wiele osób po prostu by zrobiło się w gacie ze strachu i nie byłby to wstyd. Ale nie to jest najgorsze. Nawet nie to, że urwie komuś rękę. Najgorszy jest moment, gdy żołnierz musi strzelić do bezbronnej osoby patrzącej mu w oczy. Wielu żołnierzy, aby poradzić sobie z taką świadomością pije, a z czasem się z tym okrucieństwem oswaja. Wyzbywają się emocji. Tak było z Burym.

Ale Niczyporuk nie chce już wyciągania tych dawnych krzywd.

- Młode pokolenia powinny o tej historii pamiętać. I zastanowić się, czy te demony jeszcze w nas są - mówi. - A wszystkim tym młodym, którzy zakładają na siebie mundury i „naśladują” bohaterów pokroju Burego trzeba o tej rażącej prawdzie opowiadać. Ale o historię nie ma już potrzeby walczyć, ona broni się sama.

Wspomina, iż zbrodnie Burego to także tragedia jego podwładnych i bliskich.

Jego ojciec był na rozprawie, na której sądzono Burego. Zeznawał tam żołnierz, który miał rozkaz strzelać do osób uciekających z podpalonego domu w Zaleszanach. Nie wykonał tego rozkazu, dał znak by uwiezieni uciekli i odszedł.

Sąd go pytał, czy wiedział, ze za niewykonanie rozkazu groziła mu śmierć.

- Wiedział, ale nie mógł tego zrobić i Bóg darował mu życie - mówi Sergiusz Niczyporuk.

Sam próbował nawet rozmawiać z synem Burego - Romualdem Rajsem.

- To także jego tragedia, przez całe życie miał dylemat czy jego ojciec jest bohaterem czy bandytą - zaznacza. - W 1995 roku mógł odetchnąć, bo sąd unieważnił wyrok skazujacy Burego, ale później IPN nazwał go zbrodniarzem. Słyszałem od jego sąsiadów, że od tamtej pory (syn Burego - przyp. autor) często chodzi do kościoła i się modli. A co mu zostało?

Jerzy Kalina i Jarosław Iwaniuk podkreślają, iż historia Siaroży nie sprowadza się jedynie do zbrodni Burego, ale także do współczesnych czasów.

- O tej tragicznej historii musimy mówić, bo jest to część naszej tożsamości - zauważa Iwaniuk. - Zarówno pan Sergiusz jak i ja widzimy potrzebę mówienia o pacyfikacji białoruskich wsi i zabójstwie furmanów przez oddział Rajsa. Po prostu, jesteśmy winni tę pamięć ofiarom. Różnimy się jedynie w ocenie tego czy wydarzenia te mogą już przestać dzielić. Pan Sergiusz uważa, że nadszedł czas zapomnienia krzywd. Ja też bardzo bym chciał, żeby tak było. Jednak uważam, że w chwili obecnej nie jest to możliwe. Chociażby ze względu na to, że „Bury” ciągle jest gloryfikowany przez środowiska narodowe.

Podkreśla, że absolutnie nie zgadza się na stawianie znaku równości między Burym a całym polskim podziemiem niepodległościowym. Przywołując oświadczenie Rady Miasta w Bielsku Podlaskim, zaznacza, że w większości oddziały podziemia walczyły o słuszne idee.

- Logika i prawda historyczna wskazywałyby na to, że Bury przestanie być gloryfikowany- podsumowuje Iwaniuk. - Ale w tej sprawie nadal główną rolę odgrywają emocje, a te nigdy nie idą w parze z logiką i prawdą. Najbardziej dziwi, że wśród tych którzy np. w Hajnówce pójdą w Marszu Żołnierzy Wyklętych, są też „prawosławni Polacy”. Tego w żaden sposób nie mogę zrozumieć…

Może film „Siaroża” dotrze do ich świadomości. Jeśli zechcą go obejrzeć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna