Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Siedzimy na bilionach złotych, a nikt o tym nie chce mówić

Tomasz Kubaszewski
- O suwalskich złożach trzeba rozmawiać, ale ich ewentualne wydobycie nie może odbyć się kosztem tutejszej przyrody - uczestnicy naszej debaty byli co do tego zgodni. Od lewej: Grzegorz Gorlo, Dominik W. Rettinger, Krzysztof Masłowski, Jerzy Ząbkiewicz oraz Krzysztof Wolfram.
- O suwalskich złożach trzeba rozmawiać, ale ich ewentualne wydobycie nie może odbyć się kosztem tutejszej przyrody - uczestnicy naszej debaty byli co do tego zgodni. Od lewej: Grzegorz Gorlo, Dominik W. Rettinger, Krzysztof Masłowski, Jerzy Ząbkiewicz oraz Krzysztof Wolfram.
- Niczego cenniejszego nasz kraj nie ma - mówi o suwalskich złożach rud żelaza Dominik W. Rettinger, scenarzysta filmowy oraz pisarz. I opowiada się za ich wydobywaniem. - Nie można zjeść ciastka i go mieć - przestrzega jednak Krzysztof Wolfram, prezes Zielonych Płuc Polski.

To Dominik Rettinger podsunął nam pomysł, aby na temat suwalskich złóż zorganizować specjalną debatę. Parę miesięcy temu ukazała się bowiem jego sensacyjna książka zatytułowana "Klasa". Jej bohaterowie zabijają się w imię tego, by zalegające na Suwalszczyźnie bogactwo wydobywać.

"W ciągu czterdziestu lat badań odkryto na Pojezierzu Suwalskim niemal całą tablicę Mendelejewa. Tu i tu leżą miliony ton tytanu. Do samolotów, okrętów podwodnych, statków kosmicznych i wielu zastosowań przemysłowych. Jest też wanad, na stal narzędziową. I anortozyt, cenny materiał budowlany. Są kamienie półszlachetne. Wszystko to jest warte ponad czterysta miliardów dolarów. Więcej niż wzięte razem kopalnie złota na świecie. Mamy tu osiemdziesiąt procent zasobów tytanu Unii Europejskiej. Złoża amerykańskie, na Alasce, i skandynawskie są na wyczerpaniu. Dlaczego Polska nie eksploatuje swoich złóż tytanu i nie jest bardzo bogatym państwem?" - napisał Rettinger.

Skąd wziął pomysł na książkę? Kilka lat temu Rettinger przeczytał w jednym z tygodników artykuł na ten temat. Pomyślał, że wokół takiego problemu akcję da się w miarę łatwo zbudować. Pierwotnie przymierzał się do scenariusza serialu telewizyjnego. Okazało się jednak, że film byłby dosyć kosztowny. Odpowiednich pieniędzy nie udało się znaleźć. Wcześniejsze scenariuszowe pomysły przerobił więc na powieść.

To w dyskusjach o suwalskich złożach nowa jakość. Bo książka sensacyjna znacznie bardziej przemawia do wyobraźni, niż tekst w gazecie, czy opracowanie naukowe.

O zalegających w naszym regionie złożach rud żelaza chcą dyskutować również mieszkańcy Suwalszczyzny. Świadczyć może o tym chociażby fakt, że w miniony wtorek po brzegi wypełnili salę Suwalskiego Ośrodka Kultury, w której "Gazeta Współczesna" zorganizowała debatę.

- Dług naszego kraju rośnie z minuty na minutę - mówił Rettinger. - Dwa miliony Polaków żyje poniżej poziomu biedy. ZUS jest bankrutem i już niedługo przestanie wypłacać jakiekolwiek świadczenia. Brakuje pieniędzy na edukację i służbę zdrowia. A tymczasem my siedzimy na bogactwie porównywalnym z tym, czym dysponuje Norwegia. I nawet nie ma na ten temat publicznej debaty. Trzeba to zmienić.

Wszystko działoby się pod ziemią

Suwalskie złoża, znajdujące się w okolicach wsi Jeleniewo, kilkanaście kilometrów od miasta, miały być wydobywane już w czasach PRL. Rozpoczęła się nawet budowa kopalni. Planowano, że w krótkim czasie na Suwalszczyźnie powstanie 5 tys. nowych miejsc pracy, a same Suwałki rozrosną się przynajmniej do 100 tys. mieszkańców.

Ale nawet wówczas specjaliści od ochrony przyrody ostrzegali przed skutkami takiej decyzji. Twierdzili, że w ciągu pięciu lat Suwalszczyzna może stać się drugim Śląskiem. Wydobycia rud więc zaniechano.

Czasy się jednak zmieniły. Niemal we wszystkich dziedzinach nastąpił gigantyczny postęp technologiczny. Jerzy Ząbkiewicz, inżynier-górnik oraz ekonomista z Suwałk, uważa, że dzisiaj rudy można by już wydobywać. - To, co zalega na Suwalszczyźnie jest bardzo dobrze udokumentowane - przekonuje. - Przeprowadzono około 200 odwiertów. Koszt jednego to 20-30 mln zł. Zapłacili za to wszyscy podatnicy. Mamy prawie 400 milionów ton rud żelaza oraz 94,6 miliona ton tytanu. I to on jest tutaj najważniejszy. W sumie wartość całych złóż szacuje się na kilka bilionów złotych.

Ich wydobycie trwałoby dziesiątki lat. Ząbkiewicz szacuje, że bardzo dobrze płatną pracę znalazłyby 3 tysiące ludzi. To mniej więcej tyle, ilu jest zarejestrowanych bezrobotnych w powiecie suwalskim. - Dzisiaj mamy już technologie, które pozwalają na wydobywanie złóż bez specjalnego uszczerbku dla przyrody - przekonuje.

Specjalistyczny sprzęt mógłby wydrążyć tunele kilkaset metrów po ziemią. Tam odbywałaby się wstępna przeróbka rudy. Wszystko to trafiałoby do zakładu umiejscowionego w Suwałkach. Ale hut nikt by tutaj nie budował. Wyrobek wysyłany byłby ostatecznie na Śląsk. Koszt budowy takiej kopalni to, szacunkowo, około 500 milionów złotych.

- My wciąż patrzymy na to suwalskie, a właściwie polskie bogactwo przez pryzmat lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku - zauważa Ząbkiewicz. - Chwała wszystkiem, że wtedy kopalnia nie powstała. Teraz trzeba jednak na to spojrzeć zupełnie inaczej. Problem polega na tym, że nikt nie chce. Z jakiego powodu? Wszyscy panicznie boją się ekologów. Polska wciąż więc marnuje swoją wielką szansę na rozwój. A na wydobywaniu złóż zyskałaby cały kraj, całe województwo podlaskie i jeden z najbiedniejszych regionów, czyli Suwalszczyzna.

Jednak Łukasz Kurzyna, zastępca prezydenta Suwałk, do pomysłu, by w tym mieście powstała kopalnia przekonany nie jest: - Uważam, że najpierw powinniśmy zadbać o to bogactwo, które już mamy, czyli przyrodę - tłumaczy. - Suwalszczyzna nie wykorzystuje w pełni swoich walorów pod względem turystycznym. Wiele jest tutaj jeszcze do zrobienia. Sądzę, że wydobywanie rud żelaza mogłoby wchodzić w grę jedynie przy stuprocentowej gwarancji, że środowisko naturalne rzeczywiście nie dozna żadnego uszczerbku.

Ale suwalska przyroda nie dla wszystkich stanowi wartość: - Jako marynarz opłynąłem niemal cały świat - mówił jeden z mężczyzn, który przyszedł posłuchać debaty. - Widziałem naprawdę piękne regiony. Suwalszczyzna w żaden sposób nie może się z nimi równać. Wszyscy chyba mocno przesadzają z traktowaniem tej części Polski jako wyjątkowej.

Inny z dyskutantów skupił się na miejscowej biedzie:

- Jakiś czas temu w jednym z jezior utopiła się młoda kobieta - przypomniał. - Popełniła samobójstwo, bo przez trzy lata nie mogła znaleźć pracy. Szyszek z przepięknych drzew ludzie przecież jeść nie będą. Chcemy tutaj normalnie żyć. A jeśli śpimy na tak gigantycznym bogactwie, to dlaczego go nie wykorzystać?

Krzysztof Wolfram z Zielonych Płuc Polski ma na tego typu stwierdzenia jedną odpowiedź: - Cudze chwalicie, swego nie znacie. Jestem przeciw budowie kopalni, bo nikt nie jest w stanie dać gwarancji, że ta unikalna suwalska przyroda, która również warta jest biliony złotych, na tym nie ucierpi.

Ale Krzysztof Masłowski, wiceprezes Suwalskiej Izby Rolniczo-Turystycznej przyznaje, że nawet ci mieszkańcy regionu, którzy żyją ze świadczenia usług agroturystycznych, mają w tej kwestii mieszane odczucia. Bo z jednej strony obawiają się zniszczenia przyrody, która bądź co bądź przyciąga do nich turystów z całego kraju, ale z drugiej - liczą na lepsze dochody związane z pracą w kopalni.

Szwedom się opłaca

Sprawa suwalskiego bogactwa od czasu do czasu powraca. Ale dyskusja toczy się tylko w mediach. Raz tylko suwalskie złoża były przedmiotem poselskiej interpelacji. W 2002 roku o rudy żelaza zapytał poseł PiS z naszego regionu, Krzysztof Jurgiel. Ówczesny minister środowiska Stanisław Żelichowski odpowiedział mu, że wydobycie nie jest opłacalne ze względu na głębokość zalegania złóż oraz to, że tytan czy wanad można na światowych rynkach kupować bez problemu.

Po 1990 r. nigdy sprawą poważnie nie zajął się ani rząd, ani żadne z ministerstw. Na początku tego wieku pojawiła się wprawdzie informacja, że Amerykanie mogliby w ramach tzw. offsetu być zainteresowani suwalskimi złożami, ale nic konkretnego się za tym nie kryło.

- Na importowaniu do Polski rud żelaza wiele firm zarabia gigantyczne pieniądze - zauważa Dominik Rettinger. - To potężne lobby. Ono zawsze będzie przeciwne temu, by nasz kraj od takiego importu się uniezależnił. Jeżeli w Arabii Saudyjskiej wydobycie baryłki ropy kosztuje 2 dolary, w Rosji - 20 dolarów, a w Norwegii jeszcze więcej, to znaczy, że te dwa ostatnie kraje z wydobycia powinny w ogóle zrezygnować? Przecież to absurd.

Jerzy Ząbkiewicz nie ma wątpliwości, że gdyby zapadła decyzja o eksploatacji suwalskich złóż, nasz kraj nie tylko nie musiałby importować tego typu dóbr, ale i nieźle zarobiłby na ich sprzedaży.

- W Kirunie Szwedzi wydobywają rudy żelaza - dodaje. - Ba, przenieśli nawet w związku z tym część miasta. Te złoża są podobnie położone, jak suwalskie. I Szwedom, którzy bardzo dbają o ochronę środowiska, to się opłaca. Mimo, że nie mają u siebie tak cennego tytanu, którego tona kosztuje dzisiaj na światowych giełdach 20 tysięcy dolarów!

Nikt nie ma wątpliwości, że o suwalskich złożach trzeba przynajmniej poważnie podyskutować. Powołać zespół specjalistów z różnych dziedzin, którzy rozpatrzyliby wszelkie "za i przeciw".

- Musi powstać lobby, które będzie tę kwestię lansowało - mówił Grzegorz Gorlo, z PiS. - Mam na myśli także oddolne działania obywateli. Np. tych mieszkańców Suwalszczyzny, którzy dostrzegą okazję na wyrwanie się z biedy. Przypuszczam jednak, że żadne ugrupowanie nie opowie się za wydobywaniem tych złóż, jeśli miałaby na tym ucierpieć przyroda.

Mimo naszego zaproszenia, nikt z PO na debatę nie przyszedł.

Nie jesteśmy skazani na biedę

W powieści "Klasa" przedstawiciele firmy, która chce zarabiać na suwalskim bogactwie, obmyślą diabelski wręcz plan. Zdając sobie sprawę, że kwestii związanych z ochroną środowiska w żaden sposób nie przeskoczą, chcą wywołać na Suwalszczyźnie... katastrofę ekologiczną. Taką, po której miejscowa przyroda straciłaby wszelkie swoje walory.

- Do czegoś takiego dzisiaj nikt posuwać się by nie musiał - mówi autor "Klasy", Dominik Rettinger. - Wierzę, że rzeczywiście istnieją technologie, które umożliwią eksploatację złóż, a jednocześnie ochronią piękną suwalską przyrodę, pod wrażeniem której jestem od wielu lat. Amerykanie, Szwedzi czy Niemcy taki problem dawno by już gruntownie przeanalizowali, powołali grupy ekspertów, rozpatrzyli wszelkie możliwe kwestie. A u nas nic się nie dzieje. To w tym wszystkim jest najgorsze. My godzimy się z tym, że nasi emeryci zastanawiają się, jak przeżyć do końca miesiąca, a norwescy wylegują się na plażach całego świata, bo ich na to stać. A tak wcale być nie musi. Nie jesteśmy na to skazani raz na zawsze.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna