Siemianówka. Ten zalew miał być chlubą, ale do dziś budzi żal u wywłaszczonych (zdjęcia)

O zalewie w Siemianówce mówiono jako ostatniej największej inwestycji socjalizmu - opowiada prof. Adam Dobroński, historyk.

Jednak nie do końca była udana. Budowany w latach 7o. zalew miał być zabezpieczyć zapas wody dla Białegostoku. W tym celu miał powstać kanał łączący rzeki Narew i Supraśl. Nad woda miały też powstać robotnicze schroniska i hotele . Niestety, jak tłumaczy historyk, to nie był dobry czas na takie inwestycje. Pieniędzy starczyło tylko na zalew, który nie jest ani źródłem wody dla stolicy województwa, ani nie powstały tu hotele. Ale pod inwestycję wysiedlono kilka wsi i wywłaszczono setki rodzin.

-Trzeba ukazać, jakie błędy popełniono do jakich przekrętów politycznych tu doszło - ocenia prof. Adam Dobroński. - Ale trzeba docenić to, że ten zalew jest.

Dumy z zalewu nie krył Leon Chlabicz, kierownik oddziału Wojewódzkiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych w Siemianówce, który pracował przy jego tworzeniu. Z satysfakcją prezentował parametry zbiornika, elektrowni wodnej oraz przebieg prac.

Entuzjazmu tego nie podzielają wywłaszczeni mieszkańcy Łuki oraz ich spadkobiercy. To wieś, która tylko częściowo została zalana, a część jej terenów w tym jeden dom, ciągle znajdują się na brzegu zalewu. W ich imieniu głos zabrał Oleg Łatyszonek.

-Jestem łuczaninem po kądzieli - mówił. - Moja rodzina nie została wysiedlona, babka oddała ziemię w zamian za rentę rolniczą. Ale przygotowując się do tego wystąpienia dowiedziałem się o roszczeniach dawnych mieszkańców Łuki. Poprosiłem o ekspertyzę prawną. Zdaniem eksperta ziemia powinna być łuczanom zwrócona. Sprawę jak rozumiem i tak rozstrzygnął sądy. Jednak apeluje do pana wójta by przynajmniej do czasu pierwszego wyroku wstrzymał się ze sprzedażą ziemi.

- To skandal, że gmina i WZMiUW sprzedają siedliska naszych ojców, a nam odmawiają do nich prawa - mówią spadkobiercy łuczan.