Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Siła sumo z piramidy

Joanna Klimowicz [email protected]
”Przyłapaliśmy”  Edwarda Kolucha i Tomka Kułakowskiego, jak trenują w miejscu mocy pod czujnym okiem Wiesława Kolucha.
”Przyłapaliśmy” Edwarda Kolucha i Tomka Kułakowskiego, jak trenują w miejscu mocy pod czujnym okiem Wiesława Kolucha. B. Maleszewska
Wszyscy pukali się w głowę, gdy białostoczanie zaczęli uprawiać japoński styl walki, przypominający zapasy. Tymczasem sumo zdobywa w Polsce ogromną popularność, a Białystok jest po prostu potęgą na europejskich i światowych ringach.

Któż z nas nie widział choć raz, choćby w telewizji, tajemniczych rytuałów sumo, przywodzących na myśl Kraj Kwitnącej Wiśni? Pełnego dumy wchodzenia na ring w paradnym pasie mawashi, klaskania w dłonie, unoszenia nóg i opuszczania ich z całej siły na piasek, jakby mistrz yokozuna ostrzegał przeciwnika, że zetrze go na proch. Do tego o japońskich zawodnikach grand sumo krążą legendy: że najbogatsi na świecie, że szalone powodzenie... Tylko, że to wszystko jest tak egzotyczne, że trudno wyobrazić sobie sumo na Podlasiu. A jednak! Nie dość, że od siedmiu lat działa tu klub sumo, to jeszcze święci międzynarodowe triumfy sportowe.
Centrum dowodzenia nad Narwią
Nasi sumici przed tygodniem wrócili z Pucharu Europy, rozgrywanego w Krotoszynie. Przywieźli drużynowe I miejsce reprezentacji Polski i III miejsce jako klub Sumo Koluch Białystok. Ten niezwykle udany występ dał Edwardowi Koluchowi przepustkę do kadry narodowej na mistrzostwa Europy, wyznaczone na początek września w miejscowości Rieza w Niemczech. Zdolny junior Tomek Kułakowski wygrał wszystko, co możliwe w Polsce i jest brązowym medalistą mistrzostw Europy. Podopieczni trenera Wiesława Kolucha obsypani są medalami.
- To dzięki naszej ciężkiej pracy - mówi Koluch.
I dzięki eksperymentalnym - jak na Podlasie - metodom rozwoju cielesnego i duchowego. Sprawdziliśmy to.
Nie tylko sumici, ale 220 uczniów z całej Polski, spragnionych wiedzy o chromoterapii (uzdrawianiu barwami), radiestezji, bioenergoterapii, ziołolecznictwie, homeopatii, konchowaniu, świecowaniu, shiatsu, reiki, "pielgrzymuje" do małej podlaskiej wsi Kaniuki. Tuż przed wsią, nad rzeką Narew malowniczo rozsiadł się nowoczesny dworek, zabezpieczony kręgami feng-shui.Budowany tak, że miejscowi za głowę się łapali. Np. do betonowej zaprawy na wylanie podłóg gospodarz dodawał całe wytłaczanki jajek. Trudno im było zrozumieć, że jaja znoszą promieniowanie.
Nad Koluchowym letnim dworkiem góruje... piramida. Ma 12 metrów w podstawie i 7,60 m wysokości. Wytwarza bardzo silne pole energetyczne. 45 minut przebywania choćby w jej pobliżu całkowicie wystarczy, aby odreagować cały stresujący dzień. Na początek nie powinno się przekraczać 20 minut seansu w środku. Zdarza się, że wychodzi się z niej jak po wypiciu pięciu butelek redbulla albo przeciwnie, słaniając się na nogach.
Więcej niż miejsce mocy
Dziś momentu wyciszenia potrzebuje każdy. W dobie "wyścigu szczurów" i wszędobylskich telefonów komórkowych oplatających nas siatką magnetyczną, ludzie szukają odskoczni. Podobną piramidę energetyczną ma nawet biznesmen nie schodzący z czołówki listy najbogatszych Polaków - Aleksander Gudzowaty.
Przebywanie w piramidzie nie tylko podnosi nastrój, ale i pomaga zwalczyć choroby! Jak to działa? Tłumaczy Wiesław Koluch:
- Pole energetyczne dorosłego człowieka powinno wynosić co najmniej 6,5 tysiąca jednostek w skali radiestezyjnej Bovisa, aby nie tworzyły się w organizmie komórki rakowe. Na skutek drgań naszego pola ta "układanka" narażona jest na utworzenie się nowotworu w najsłabszych miejscach. Gdzie? Zależy od tego, gdzie, kto kumuluje stresy. Jedni reagują na szok "kulą w brzuchu", inni "kolanami jak z waty". Tam jest najsłabszy przepływ energii.
Według tejże skali, tzw. miejsce mocy - koncentracji pozytywnej energii Ziemi i kosmosu - ma powyżej 18 tys. jednostek. A piramida? Wiesław twierdzi, że aż 61 tysięcy! Dodatkowo jej terapeutyczne działanie wzmacniają kolorowe okna, rozświetlane o różnych porach dnia promieniami słońca. Od północy jest okno czerwone, od wschodu żółte, od południa zielone, a niebieskie od zachodu. Słońce zaczyna swą wędrówkę na północnym wschodzie, rozświetlając wnętrze piramidy na czerwono. To kolor pierwszego z czakramów, czyli energetycznych punktów w ciele człowieka. Według filozofii jogi, człowiek posiada ich sześć, natomiast siódmy - umiejscowiony jest 2 cm nad głowa - to czakram lotosu, promieniujący światłem białym. Wędrujące po piramidzie światło doenergetyzowuje każdy z czakramów. I to w odpowiedniej kolejności: od czerwonego (podstawy kręgosłupa), poprzez pomarańczowy (krzyżowy), żółty (brzuszny), zielony (sercowy), niebieski (gardłowy) i indygo (czołowy), aż do białego. Wiesław Koluch twierdzi, że piramida pomogła już wielu ludziom, np. w leczeniu bardzo silnej nerwicy, schorzeń kręgosłupa, ciśnienia międzygałkowego, zaburzeń wzroku.
Legenda sumo
Wiesiek Koluch właśnie jako jedyny polski sędzia - a właściwie Shinpan kanji, czyli menedżer sędziowski - wyjechał na Mistrzostwa Świata Juniorów w Estonii. Klub sumo ze swoim nazwiskiem w nazwie prowadzi w Białymstoku od siedmiu lat. Od dwóch - pod szyldem stowarzyszenia. Jest jednym z pierwszych zawodników na mistrzostwach Europy, gdzie sięgał po medale w kategorii open i ciężkiej, mimo kontuzji. Kiedy zamienił judo na sumo, wszyscy pukali się w głowę i mówili: "Wiesz co, ale żeś sobie sport wybrał!" Od kiedy Robert Paczków przywiózł do Polski mistrzostwo świata, nikt już nie puka w głowę. Ba! Wkrótce sumo stanie się sportem olimpijskim. Koluch trafił w dziesiątkę. Jest wiceprezesem Polskiego Związku Sumo, który wcześniej znajdował się w strukturach Polskiego Związku Zapaśniczego. Dziś ma 38 klubów, 900 zawodników, którzy uprawiają tę dyscyplinę. W ubiegłym roku Polska dochrapała się 21 medali na mistrzostwach Europy. A białostoczanie pod skrzydłami Wiesława Kolucha przegrywają tylko z kadrą. Może już niedługo... Wiesiek pracuje nad coraz skuteczniejszym własnym stylem walki, odbywającym się w kole o średnicy 2,70 m, polegającym na trzymaniach i dźwigniach z różnych pozycji oraz na samoobronie w parterze.
Katsu i Osiem Kawałków Brokatu
Jakkolwiek dziwnie i strasznie by to nie zabrzmiało, Wiesiek Koluch zna techniki zabijania zeszytem 32-kartkowym! Rzecz jasna, nigdy nie zastosował i z nikim nie podzielił się tą wiedzą. Sporty walki ćwiczy od 28 lat. Znany jest też jako ezoteryk, pisarz, podróżnik. Sam mówi o sobie najchętniej: nauczyciel. Zawsze o krok wyprzedza trendy. To on pierwszy ubrał strój chiński i propagował Osiem Kawałków Brokatu. To zestaw ośmiu prostych, rozciągających ćwiczeń, które poprawiają krążenie krwi i Qi (energię wewnętrzną). Gdy na zgrupowanie kadry przyjechali Japończycy, tylko Wiesiek pilnie słuchał wykładów o sztuce uśmierzania bólu i reanimacji metodą katsu. Reszta się śmiała. Dzisiaj pytają go o radę.
Regularnie, wspólnie z żoną Kasią ćwiczy tai chi i uczy tej techniki ćwiczeń zdrowotnych. Bo sport to jego pasja od dzieciństwa. W latach 80., kiedy wygrał mistrzostwa rodzinnego Koszalina w siłowaniu się na rękę, dostał książkę o sile Qi. Niedługo potem doznał kontuzji barku. Nie zrobiono prześwietlenia. W ciągu dwóch lat starł kość barkową aż do 22 milimetrów. Nie dał się "pokroić". Pracował nad sobą, szukając wskazówek wszędzie - u bioenergoterapeutów, zakonników. Odbudował kość.
Medytacje u Dalajlamów
Zafascynowany filozofią, sztukami walk i rytuałami Wchodu, nie mógł odmówić sobie podróży do Tybetu i Chin. Przebadał Zakazane Miasto (zbudowane w Pekinie za panowania dynastii Ming) pod kątem promieniowania energetycznego.
- Jest pięknie skomponowane przez mistrzów feng-shui shi (wody i wiatru) oraz mistrzów geomancji. Od kul równomiernie rozchodzi się energia. Także od okalających miasto z każdej strony kamieni: żółwia, ognistego feniksa, zielonego smoka, białego tygrysa - opowiada podróżnik. - Ale cóż z tego, skoro w powstaniach chłopi zabijali cesarzy cepami? Wiemy, co tam się działo, jak skorumpowani byli urzędnicy, jakie bestialstwa wyprawiali i co się do dziś tam dzieje. Wyczułem wiele miejsc, gdzie odbywały się egzekucje.
W Tybecie z kolei skupił się na siedzibach duchowych przywódców Dalajlamów: Drepong i Potali. Medytował w jaskini na wysokości 5 200 metrów npm. Pierwszej nocy pojawił się wewnętrzny głos: "Po co przyjechałeś tutaj? Cała prawda leży w tobie".
- Chciałbym z wielu systemów stworzyć jeden, który pomoże w zrozumieniu człowieka, w rozwoju duchowym i budowaniu odpowiedzialności za siebie i innych - mówi Wiesiek Koluch. - Są pewne rzeczy nierealne. Nie będę np. skakał o tyczce przy wadze 140 kilo - śmieje się. - Ale reszta... Wszystko jest możliwe.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna